Strony

3 maja 2020

Lucky Luke #17: Na tropie Daltonów

Ten album jest dla mnie czymś wyjątkowym. Po pierwsze Jolly Jumper, wierny wierzchowiec Lucky Luke'a w końcu przemówił. Po drugie w tym albumie po raz pierwszy pojawia się pies imieniem Bzik, choć wolę jego oryginalne imię, czyli Rintinkan. Jest to najgłupszy, najbardziej pocieszny i zwariowany pies, jakie znam z kart komiksów. Mój osobisty ulubieniec, który przez lata bardzo ewoluował, choć nie w taki sposób, jak życzyłby sobie tego Lucky Luke, Daltonowie albo matka natura. Rintinkan jest jedyny w swoim rodzaju i nie znam osoby, która by go nie pokochała.

Daltonowie kolejny raz uciekają z więzienia, co szybko stało się wręcz tradycją w tej serii, ale tym razem ich tropem podąża pies gończy. Bzik, czy też raczej Rintinkan. Mimo, że w komiksie obowiązuje polska nazwa, pozostańmy przy francuskiej, bo znacznie lepiej oddaje charakter tego "inteligentnego" czworonoga. Rintinkan zawsze rozumie wszystko na opak, przez co zarówno Daltonom, jak Lucky Luke'owi, sprawia nie małe problemy. Aportuje gdy nie trzeba, śpi na warcie, łasi się gdy jest to najmniej wskazane, albo gania za kotami przeszkadzając tym samym innym wykonywać swoją pracę. Innymi słowy - ten pies go ogrom kłopotów, ale zawsze wszystko kończy się jakimś cudem dobrze, a psisko dostaje suty posiłek za wytropienie złoczyńców.

Innym elementem, który na stałe zapisał się w serii są przemyślenia Jolly Jumpera oraz znaczny wzrost jego inteligencji. W zasadzie dorównującej ludzkiej. Tym samym zacieśnia się znacznie jego więź z Lucky Lukiem, co przełoży się na wiele pomysłowych gagów sytuacyjnych czy utarczek słownych. Jolly od samego początku nie darzy sympatią Rintinkana, którego traktuje z wyższością oraz często komentuje bark inteligencji u psa. Te wszystkie elementy sprawiły, że koń i jego jeździec stali się ukochanymi włóczykijami Dzikiego Zachodu na kartach komiksu. Patrząc po tym, jak ich obecna kariera się rozwija, raczej tak pozostanie i będą przyciągać do siebie kolejne pokolenia.

PRZYKŁADOWE PLANSZE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz