Strony

23 kwietnia 2020

Batman, Który się Śmieje

Seria "Batman: Metal" była dla mnie miejscami bardzo nierówna. Koło świetnie zaprojektowanego Mrocznego Multiwersum i świetnych historii Mrocznych Batmanów, miałem dość głupiego klasycznego Batmana i niezbyt rozgarniętą Ligę Sprawiedliwości, która, co raczej nie będzie zadnym spoilerem, ostatecznie pokonała swoich przeciwników. Z jednej strony całość potrafiła mnie wkręcić, z drugiej natomiast, nadmierne wykorzystywanie tych samych, ogranych już do bólu schematów frustrowało. Nieco podobnie jest i w tym wypadku. Pierwszy tom "Batmana, Który się Śmieje" ponownie ma lepsze i gorsze momenty. Na szczęście te pierwsze w swym wydźwięku przechylają szalę na swoją stronę, dzięki czemu komiks czytało mi się przyjemnie.

Postawmy sprawę uczciwie - ten komiks kilka razy mnie zaskoczył, choć całości nie uważam za coś ponadczasowego i wybitnego, jak na uniwersum DC. Dla mnie niedoścignionym ideałem, choć zapewne przemawia tutaj spora dawka sentymentu, jest serial "Batman: The Animated Series". Być może to grzech w oczach znawców, ale odruchowo każdą serię przygód o Mrocznym Rycerzu porównuję z wspomnianym serialem. Jest on we mnie bardzo mocno zakorzeniony, nadal uwielbiam do niego wracać (osobiście jestem fanem wersji angielskiej) i mimo, że podobają mi się rożne komiksy z Gackiem, to ten serial zawsze wygrywa. Ten komiks przykuł jednak dość mocno moją uwagę, bowiem postać Batmana, Który się Śmieje, mnie oczarowała i jedynie "Batman: Biały Rycerz" podobał mi się ostatnio bardziej.

Mam jednak pewien problem, a mianowicie czasami scenariusz mnie nużył. Niby rozumiem odwlekanie punktu kulminacyjnego, igraszki naszego Śmieszka z swoimi ofiarami, czy fakt sprowadzenia do tego świata Szarego Batmana, który w zasadzie przypomina Punishera w kostiumie Mrocznego Rycerza. Serio, tylko czachy na klacie mu brakowało. Zresztą jego historia jest bardzo ciekawa i znów wypada lepiej od wielu innych absurdów, jakie stworzono w tym komiksie. Głównym z nich jest tajemnicza trucizna w sercu Jokera oraz powód dla którego Batman, Który się Śmieje, gęsto sprowadza do tego świata nowe wcielenia Bruce'a Wayne'a i je morduje. Myślałem, że będzie to miało więcej... bo ja wiem... sensu. Kiedy mniej więcej w połowie komiksu poznałem odpowiedzi, poczułem ostre rozczarowanie. Z drugiej strony finalna bitwa, a w szczególności ostatnia scena tej historii wypadają obłędnie i przez to chcę koniecznie sięgnąć po następny album z tej serii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz