Strony

7 czerwca 2019

Punisher Max #3

Punisher był od zawsze jedną z moich ulubionych postaci w uniwersum Marvela czy w świecie super hero w ogóle. Przebijał go tylko Batman z serialu animowanego emitowanego w latach 1992-1995. W tamtym czasie zbierałem komiksy wydawane przez TM Semic i jedną z serii, które chomikowałem przed rodzicami, był właśnie "Punisher". Trochę mi brakuje tamtej serii, niestety nic z niej mi już nie zostało, ale na pocieszenie mam o wiele lepszą, ciekawszą i znacznie brutalniejszą - "Punisher Max". Serio, posoki niczym rasowym filmie gore, amunicji więcej niż w filmie "Komando", a trupów tutaj pod sufit, niczym w rasowym meczu multiplayer z Batllefield: Bad Company 2. Pierwszy tom był niezły, drugi dobry, ale trzeci to dla mnie czysta, choć niezwykle mroczna, słodycz. Komiks przedstawia dwie zamknięte sprawy, bardzo odmienne od dotychczasowych porachunków z włoską mafią czy ulicznymi handlarzami narkotyków. Nie, tym razem Punisher, jak sam przyznaje, wdepną w naprawdę paskudną sprawę i nie docenił swego przeciwnika.

Pierwsza historia nowsi tytuł "Handlarze niewolników" i dotyka problemu, który obecnie, w mojej opinii przynajmniej, jest jednym z najgorszych dramatów młodych kobiet. Chodzi oczywiście o handel żywym towarem i zmuszaniem kobiet do prostytucji. Kwestię tą w efektowny sposób poruszono choćby w filmie "Uprowadzona" z 2008 roku, jednak to co stworzył Garth Ennis odpowiedzialny za scenariusz do tej serii, jest o wiele bardziej mroczne. Owszem, też mamy tutaj więcej krwi i trupów, ale we wspomnianym filmie nie było nawet mowy o scenach przedstawionych w komiksie, a odnoszących się do traktowania porwanych dziewcząt. Jednak to co przeraża jeszcze bardziej, że autor zdaje się i tak nieco złagodził prawdę, która potrafi przyprawić o torsje. Właśnie ten koszmar Ennis pokazuje, na swój sposób, w tej opowieści.

Frank Castle poluje na kolejnego handlarza prochami i gdy namierzył cel wyskakuje na niego młoda kobieta i pakuje na oślep cały magazynek. Rani gangstera po czym ucieka ścigana przez jego goryli. Frank, jak mawia, nie zagląda darowanemu koniowi w zęby, kończy robotę i ratuje kobietę. Ta jednak błaga o pomoc i zaczyna bredzić coś o śmierci dziecka. Tym sposobem ląduje w kryjówce słynnego Punishera i opowiada swoją przerażającą historię, jak stałą się żywą seks-zabawką w rękach ludzi pozbawionych cienia emocji. Byłych żołnierzy z Bośni, mordujących całe muzułmańskie wioski. Jednocześnie policja, za namową pewnego brudnego detektywa zaczyna obławę na Punishera, co tylko podsyca jego furię. Historia jest raczej łatwa do przewidzenia, ale to jak została opowiedziana sprawia, że aż chce się na głos kibicować tytułowej maszynie do zabijania. Tak, Frank Castle po prostu zabija, ale jego ofiary ciężko nazwać ludźmi. Bo czy istotą ludzką nazwiemy bestię, która porywa nastolatkę, następnie aby zmusić ją do posłuszeństwa, nakazuje przez kilka dni gwałcić ją czterem, napakowanym typom? Czy człowiekiem nazwiemy kogoś, kto zmusza młodą kobietę do prostytucji, gdzie w Boże Narodzenie jest maltretowana przez kilkanaście godzin? Nie. Dla mnie to nie ludzie, a wiem że takie bestie naprawdę istnieją i nie jest to tylko komiksowa fikcja. W tym momencie żałuję, że Frank Castle nie istnieje naprawdę, że to tylko komiks.

Druga historia nosi tytuł "Barakuda" i nie dotyka tak obleśnego tematu, ale równie krwiożerczego i niestety realnego. Punisher znów wpakował się w kłopoty przez przypadek i tym razem własną nieuwagę. Założył, że pójdzie mu łatwo, bo cel tym razem nie był uzbrojony w spluwę i kulki, a jedynie pieniądze. Jakże się pomylił, bowiem garnitur i kontakty mogą zdziałać znacznie więcej niż naładowana giwera. W narkotykowej dziupli natrafia na związanego oraz nagiego gościa. Ten jest przerażony i twierdzi, że wie coś, za co wydano na niego wyrok. Nie jest to jednak związane z narkotykami, mafią czy powszechnymi brudami. Gorzej - jest to legalne. Frank olewa sprawę, ale coś nie daje mu spokoju. Ostatecznie wraca po gościa na komisariat, przez co wplątuje się w naprawdę brudny świat wielkich interesów, gdzie pewien zbyt pewny swego młody, wielce ambitny człowiek, spieprzył sprawę.

Tak oto zaczyna się, o wiele mniej krwawa, nie licząc finału, którego fragment otwiera całą historię, wędrówka przez świat biznesu oraz tego co w świetle prawa jest i nie jest legalne. Oczywiście nie zabraknie też prawdziwego kawałka mięsa, będącego godnym przeciwnikiem dla Punishera. Ich pojedynek uważam zresztą za jeden z ciekawszych z tych, które dotąd się pojawiły w tej serii. Finał natomiast jest bardzo interesujący, choć ten z pierwszej historii o wiele, wiele mroczniejszy i za razem realniejszy. Mimo wszystko taka wizja przygód Punishera podoba mi się znacznie bardziej niz jego wendetta przeciw włoskiej mafii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz