Strony

26 czerwca 2019

Lucky Luke #60: Daltonowie tracą pamięć

Ludzie tracą pamięć, szczególnie gdy mają coś na sumieniu i chcą się wymigać od odpowiedzialności. Podobnie jest z braćmi Dalton, którzy po raz kolejny spędzają czas w więzieniu. Tam natrafiają na ciekawy precedens, dotyczący jednego z towarzyszy niedoli. Otóż ich kolega po fachu w skutek urazu głowy stracił pamięć. Wedle prawa nie może on odpowiadać za czyny, których nie pamięta jakoby się dopuścił, zatem zostaje zwolniony z więzienia, aby rozpocząć nowe życie. Joe Dalton postanawia wykorzystać ten przypadek, aby nawiać z pudła, jednak prawo wiąże się z pewnymi komplikacjami, a jedną z nich jest sprawdzenie prawdomówności podejrzanych o amnezję. W tym zadaniu stróżów prawa wesprze Lucky Luke.

Ogólnie odcinek wypada nieźle, ale z udziałem Daltonów na pierwszym planie są znacznie ciekawsze części. Choćby "Nitrogliceryna" lub "Daltonowie na kuracji". Tam poziom humoru jest znacznie wyższy, a gagi sytuacyjne potrafiły rozbawić mnie do łez. Tutaj po prostu kilka razy się zaśmiałem, odrobinę głośniej niż zazwyczaj, ale miało to miejsce najczęściej gdy w kadrze pojawiał się Rintinkan. Jak widać po okładce on również stracił pamięć, tyle że naprawdę, i przez prawie całą przygodę uznaje się za kota. Śmiechu przy tym co nie miara, bowiem przemyślenia tego głupiutkiego psiaka po prostu rozwalają.

W przypadku Daltonów odpowiednikiem Rintinkana jest Averell, ale nawet on w pewnym momencie zapętlił się z swoimi tekstami. Znaczy gdy wiedział kim jest, bo w momentach gdzie naprawdę tracił pamięć, można było się nieźle pośmiać. To co jednak ten album świetnie wyśmiewa, to luki prawne w wymiarze sprawiedliwości i ogólnie ten dział psychologii, jako nauki, zajmujący się amnezją. W tym momencie naprawdę można ostro poszydzić z pewnych absurdów, które w XIX wieku w USA faktycznie miały miejsce. Szkoda tylko, że na końcu nie ma o tym żadnej notki historycznej.

Zatem ten odcinek zaliczam jako udany, ale bez szczególnych fajerwerków. Ot kolejna udana i troszkę za bardzo oklepana przygoda naszego wiecznie samotnego kowboja. Daltonowie są po prostu Daltonami, politycy politykami, Lucky Luke sobą, a Rintinkan kotem. Przynajmniej przez jakiś czas. Wiadomo, że jeśli ktoś zbiera całą serię, lub nie miał z nią za wiele (lub wcale) do czynienia, to ten tom da mu więcej radochy podczas lektury niż takiemu weteranowi jak ja. Niemniej mimo mojego marudzenia, zwalcie to na karb zbytniego przesiąknięcia tą serią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz