Strony

11 czerwca 2018

Dlaczego "nowy" Cyberpunk 2077 mnie nie kupił?

Po pierwsze i najważniejsze. Poniższy tekst jest moją bardzo luźnym, totalnie subiektywnym przemyśleniem, z którym nikt nie musi się zgadzać. Powiedzmy, że to takie marudzenie dla zasady, choć poparte kilkoma, wydaje mi się dość istotnymi, argumentami. Po drugie, najnowszy zwiastun "Cyberpunk 2077" obejrzałem dopiero dziś, kilka godzin temu, gdyż przez weekend nie miałem dostępu do sieci (dniówki w The Elder Scrolls: Legends poszły do piachu - smutek). Dlaczego zatem piszę ten tekst? Bowiem mam odczucie, że hejt jaki poszedł na Redów za zwiastun ich długo wyczekiwanego dziecka, jest mocno przesadzony. Stanę zatem w ich obronie, ale jako osoba, która nie została kupiona najnowszym zwiastunem. O tym właśnie będzie ten luźny tekst. Zainteresowanych, zapraszam zatem do lektury.

Zacznijmy od tego, że nigdy nie byłem fanem "Cyberpunk 2020" czyli klasycznego, podręcznikowego RPG-a. Koledzy się w to zagrywali, tłukli w "Doom Troopera", a ja wolałem w tamtych czasach klimaty fantasy, z smokami na czele. Dlatego wiele lat spędziłem z nosem w podręczniku "Warhammer: Fantasy Role Play Game", unikając "Cyberpunka". Sytuacja zmieniła się, gdy miałem już nieco więcej latek (jak to dziwnie brzmi) i w moje ręce wpadła gra "Deus Ex". Z miejsca pokochałem jej mroczny klimat i zacząłem patrzeć na "Cyberpunka 2020", który jednak był inny. Podręcznik nie posiadał kolorów, ale oczyma wyobraźni widziałem miasto pełne neonów, kolorów, cyborgów oraz wszędobylskich korporacji. Spodobała mi się ta wizja, ale to nie było to, czemu chciałbym oddać swe serce na wieczność. Niedługo potem obejrzałem anime "Ghost in the Shell" i już wiedziałem w co pragnąłbym zagrać. W owym czasie nieraz wracałem do filmu "Blade Runner", co tylko podsycało pragnienia o ujrzeniu gry, będącej polską odpowiedzią na "Deus Ex". 


Gdy w 2013 światło dzienne ujrzał pierwszy zwiastun "Cyberpunk 2077" moje serce zabiło mocniej. Tak. To była gra na którą czekałem. To w końcu mógł być pogromca "Deus Ex", polski "Blade Runner" w świecie elektronicznej rozrywki. Zdawałem sobie sprawę, ze to co oglądam to zwiastun kinowy, nie zaś przedstawienie rozgrywki, ale Redzi kupili mą duszę, serce i ciało. W tamtej chwili i przez kolejne kilka lat byłem gotów wyłożyć każdą kasę na preorder i specjalnie dla tej gry zainwestować kasę w rozwój mojego komputera. Cholera, jakby było trzeba kupiłbym nowy, tylko dla tej jednej gry. Mroczny klimat noir, masa neonów, ale nie bijących po oczach "kolorkami", wysoki poziom brutalności, oddział specjalny policji, samotny detektyw, zabójczy robot o ciele pięknej kobiety. Tak. To był czysty nektar dla dorosłego nerda, kochającego singlowe gry RPG. Dla nerda pragnącego polskiej, mrocznej odpowiedzi na "Deus Ex".

Na dokładkę zwiastun posiadał fenomenalną, wręcz kapitalnie dobraną, muzykę - Archive - Bullets. Utwór tylko potęgował mroczny klimat noir, zapowiadając rasowy kryminał w świecie Cyberpunka, gdzie gracz wcieli się w rolę osoby ścigającej androidy. Wypisz wymaluj "Blade Runner" albo "Ghost in the Shell". Niestety 5 lat to kupa czasu, która potrafi otrząsnąć nerda mojego pokroju ze snu. Stało się to definitywnie w zeszłym roku. Brak informacji, same spekulacje bez konkretów, Redzi skupieni na "Wiedźminie". Do tego w tym roku wyszło na jaw, że ponoć skład pracujący nad "Cyberpunk 2077" jest niestały. Ludzie odchodzili z projektu i nic nie wróżyło jego rychłego ukończenia. Oczywiście sporo z tego to plotki, więc ciężko dać im wiarę, ale podkopało to mój zapał. Nawet słynne "Beep", które podbiło słupki na giełdzie, nie wzbudziło we mnie żadnych emocji. 


Dziś obejrzałem drugi zwiastun "Cyberpunk 2077" i mimo, że jest ładny, już mnie nie kupił. Tutaj jednak muszę stanąć w obronie polskiego studia, bowiem wieszanie na nich psów za "przesłodzony trailer" uważam za szczyt kretynizmu. Po pierwsze znów dostaliśmy zwiastun filmowy, zatem nie wiemy zbyt dużo. Nadal całość opiera się na spekulacjach, co do samego systemu rozgrywki. Rzeczywiście dużo można zobaczyć smaczków, o ile jest się fanem serii RPG, ale zwiastun tak po prawdzie nic nie mówi. Ot porządna składanka klisz, które widziałem już wiele razy, choćby przy promocji GTA V. I tutaj jest pies pogrzebany.

Oglądając ten zwiastun miałem ciągle wrażenie, że patrzę na miks scen z GTA V i filmów "Blade Runner 2049" oraz "Ghoste in the Shell" z Scarlett Johansson. Niby wszystko OK, ale czuć było powtórką, a co za tym idzie miałem wrażenie, jakby Redzi doili modny ostatnio temat. Tak, wiem to głupie myślenie, jeśli spojrzeć na linię czasową powstawania gry, ale niestety nie mogłem się mu oprzeć. Jeszcze trzy lata temu nie uległbym takiemu odczuciu, jednak teraz, ciężko mi jest z nim walczyć. To właśnie ten czynnik sprawił, że nowy zwiastun "Cyberpunk 2077" mnie nie kupił i nie czekam już na ten tytuł. W zasadzie wiem, że nie kupię go w preorderze, a o ostatecznej decyzji zakupu zadecydują recenzje moich dwóch ulubionych recenzentów - Tomasza "Quaza" Drabika i Angry Joe. Dopiero ich relacje, które niezwykle cenię, bo często trafiają w mój gust, oraz obejrzenie kilku nagrań z rozgrywek, zawyrokują czy w ogóle sięgnę po ten tytuł. 


W chwili obecnej nie wiem, ale byłbym daleki od wieszania psów na samej grze. Tak, zwiastun mnie nie kupił. Nie zapowiada się na to czego pragnąłem, ale nikt nie powiedział, że tym nie będzie. To nadal tylko zwiastun kinowy, nie zaś prezentacja rozgrywki. Dlatego daję sobie na wstrzymanie, obserwuję temat i jeśli (znowu) nie zapadnie się on pod ziemię na 5 lat, to będę na bieżąco z wszystkimi informacjami o grze, wypuszczonymi do sieci. Dlatego trzymam kciuki za Redów, choć mówię wprost - mojej kasy w ciemno już nie otrzymacie za ten tytuł. Za długo milczeliście, za wiele niewiadomych, a i plotki nie są podnoszące na duchu. Dlatego wolę być ostrożny, niż potem żałować. 

Zapraszam też do obejrzenia ciekawej rozmowy na TVGRYpl, gdzie Arash i Gambrinus, omawiają to zagadnienie o wiele bardziej szczegółowo niż ja. Można uzyskać tam wiele interesujących informacji, na temat uniwersum Cyberpunka oraz zobaczyć jak wyglądała jego papierowa wersja.