Strony

23 marca 2018

Star Wars Komiks: Doctor Aphra #1: Ścigana przez wszystkich

Od dawna twierdzę, że komiksy z obecnego kanonu Star Wars, są ciekawsze niż to co prezentują nam kolejne główne epizody gwiezdnej sagi. "Przebudzenie mocy było dobre", ale już "Ostatni Jedi", w moim odczuciu to cienizna. Owszem, komiksy też nie zawsze powalają na kolana, niemniej seria poświęcona Doctor Aphrze i jej mentorowi Darthowi Vaderowi jest genialna. Chętnie zobaczyłbym ekranizacje tych serii, bo tam czuć prawdziwą moc Gwiezdnych Wojen. Do tego przesiąkniętą potęgą Mrocznego Lorda Sith. "Ścigana przez wszystkich" nie jest aż tak złowieszcza, ale sama historia trzyma poziom, główna bohaterka jest nakreślona ciekawie, a jej towarzysze dobrze wywiązują się z swoich ról. Oto przepis na udany komiks w świecie Star Wars, który odkrywa przed czytelnikiem jedną z swoich tajemnic. Zwie się ona Ordu Aspectu.

Historia zawarta w tym albumie jest kontynuacją losów Doctor Aphry, która zakończyła swą współprace z Lordem Vaderem w dość nieciekawy sposób. Mianowicie jej pracodawca wywalił ją przez śluzę, gdy okazała się zbędna. Aphra przeżyła, choć nie tylko dzięki szczęściu. Wróciła do swego poprzedniego zawodu, czyli archeologa, rabującego stare ruiny i opychającego na boku znaleziska. Wszak tytuł zdobyła, choć nieuczciwie, ciężką pracą i oficjalnie jest panią doktor. W zasadzie to była, bowiem ktoś zadbał, aby podważyć jej pracę doktorską, utrudniając tym samym życie. Tą osobą okazuje się być ojciec Aphry, dość dziwny człowiek, poszukujący legendarnego zakonu Ordu Aspectu. Zmusza córkę do pomocy, mając nadzieję odnaleźć legendarną fortecę, gdzie niejaki Rur poznał sekret wieczności.

Sama opowieść o Ordu Aspectu jest ciekawiej pomyślana, niż nie jedna historia z serialu "Wojny Klonów" albo to, co prezentowały sobą Epizody VII i VIII. Z jednej strony prosta, z drugiej natomiast tajemnicza, mająca wiele teorii o tym jak mogło być naprawdę. Finał nie pozostawia czytelnika w niepewności, zdradzając prawdę, a ta jest interesująco skonstruowana. Na tym polu komiks naprawdę daje radę i choć nie stoi jakoś przesadnie wysoko, to fabułą potrafi wciągnąć aż do ostatniej strony. Tutaj natomiast otrzymujemy ciekawe otwarcie na kolejny tom i liczę, że autorzy dobrze wykorzystają


Nie zabrakło też sporej dawki humorystycznych wstawek. Tutaj klasycznie brylują Triplezero i BeeTee, czyli mordercze odpowiedniki C3PO oraz R2D2. W praktyce nie wyobrażam sobie komiksu z Doctor Aphrą, w której zabrakłoby tej dwójki. Są milion razy ciekawsi od swych protoplastów, do tego morderczo (dosłownie) skuteczni i nie stroniący od zbędnej przemocy. Oczywiście jeśli sytuacja na to pozwala. Teksty Triplezero o zabawie w torturowanie ludzi i ubolewanie nad tym, jak niefortunnie się złożyło, ze ktoś szybko i (niemal) bezboleśnie umarł, są naprawdę udane. Jest to czarny humor z wyższej półki, którego strasznie brakuje mi w filmowych epizodach Star Wars.

Nie gorzej rysuje się ojciec głównej bohaterki. Mnich, do tego dość zwariowany, wierzący że może przynieść zbawienie całej galaktyce. Relacje pomiędzy nim, a jego córką są dość burzliwe. Niemniej jego postać nie nudzi, potrafi wpakować naszych bohaterów w niezłe tarapaty, a pierwszoplanowy antagonista w tej przygodzie, też wypada na jego tle interesująco. Jedynie czasem nie pasował mi rysunek samej Aphry, która niejako odmłodniała względem swej postaci z serii "Darth Vader". Co prawda kreska jest dobra, ale miejscami zbyt delikatna, szczególnie jeśli idzie o rysy twarzy niektórych postaci. Niemniej w niczym to nie przeszkadza.


Komu komiks może się spodobać?
Jeśli ktoś jest fanem "Rogue 1" albo serii komiksowej "Darth Vader" to z pewnością się nie zawiedzie. Mamy tutaj rasową przygodę, pościgi i kilka momentów z mieczem świetlnym.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Mimo że nie jestem fanem Star Wars, to tak, kupił bym. 20 zł to nie majątek, z drugiej ręki można spokojnie go zdobyć za połowę tej sumy, a zawartą tutaj przygodę naprawdę dobrze się czyta.

Czy komiks zostaje w mojej kolekcji?
Nie, bowiem nie zbieram nic z serii Star Wars i ten album tego postanowienia nie zmienił.