Strony

1 marca 2018

Lady S #5: Kret w Waszyngtonie

Tym razem akcja komiksu zabiera nas na terytorium USA, a konkretniej do Białego Domu. Van Hamme genialnie pokazał kulisy walki o władzę, w tym konkretnym wypadku o fotel prezydenta "najsilniejszego" mocarstwa na świecie. Nasza Lady S, wraz z swoją przeszłością, niestety trafia pomiędzy młot a kowadło, gdy jeden z polityków pragnie zdyskredytować swoją rywalkę. Mimo, że komiks została wydany w 2008 roku, czyli bitą dekadę temu, to w praktyce praktyki w nim przedstawione nigdy nie zeszły ze sceny politycznej. Obłuda, kłamstwo, wykorzystywanie innych i tworzenie sztucznego wroga, grając na strachu opinii publicznej. To najlepsze słowa opisujące to czym w praktyce jest ten świat, a Van Hamme oraz Aymond genialnie go wkomponowali do swej serii.

Minęło kilka miesięcy od ostatnich wydarzeń we Francji. Suzan Fitzroy, a w praktyce Szania Rivkas, spędza spokojnie czas w pracy, zaś jej przybrany ojciec piastuje wysokie stanowisko koło Pani Prezydent. Wdaje się też w nią w romans, który przeradza się w miłość. Prasa o tym milczy, ale i tak wszyscy wiedzą, o parze zakochanych, którym jednak nikt nie chce przeszkadzać. Niestety do czasu, gdy konkurent do prezydenckiego stołka, senator Harry Glover, wywodzący się z tej samej partii co obecna Prezydent, ma zamiar zawalczyć o nominację. Tak ogromna władza kusi każdego, zatem senator wprawia w ruch machinę, mającą zrujnować Fitzroya, wykorzystując do tego jego adoptowaną córkę. Niestety nie zdaje sobie sprawy z kim ma tak naprawdę do czynienia, tym samym jakie zagrożenie ściąga na głowy innych ludzi.

Zarówno prezydent Donna Freeman oraz senator Glover to rasowe przykłady antagonistów. Jedno i drugie nie cofnie się przed niczym, aby tylko osiągnąć cel i utrzymać się u władzy. Pieniądze, ludzkie życie, czy nawet miłość nie mają tutaj znaczenia. Liczy się jedynie krzesło i to, jaką potęgę ono daje jego posiadaczowi. Z tej dwójki to oczywiście Glover jest tym gorszym, pozbawionym skrupułów i ludzkich odruchów potworem, bez mrugnięcia okiem skazującym kogoś na śmierć. Freeman nie ma jednak czystych rąk. Potrafi poświęcić miłość swego życia, aby tylko utrzymać się u władzy, udając jedynie dobrą kobietę.


W całym tym piekle Suzan musi znaleźć sposób, aby uratować swego ojca przed politycznym samobójstwem oraz więzieniem. James Fitzroy wie o wszystkim, co zresztą zostało wyraźnie powiedziane już w pierwszym albumie serii. Z przyczyn osobistych zajął się dziewczyną, gdy była jeszcze nastolatką. Potem, na prośbę swej umierającej żony, adoptował ją, załatwiając amerykańskie obywatelstwo. Wszystko to uczynił łamiąc prawo, wykorzystując fałszywe dokumentny młodej Szani podającej się za Suzan. FBI drąży sprawę i szybko natrafia na kolejne tropy, dlatego dziewczyna robi wszystko, aby ocalić swego przybranego ojca. Zdaje sobie sprawę, że jest stracona i nic jej już nie uratuje, ale dla niego jest jeszcze cień nadziei. Chwyta się wiec bardzo ryzykownego koła ratunkowego, które potrafi zaskoczyć czytelnika. Skutki tego wyboru są co najmniej zaskakujące, choć finał był raczej łatwy do przewidzenia.


Piąty tom dobrze ujmuje zatem sprawę walki o stołek, zostawiając w pewnym sensie na boku pojedynki miedzy agentami wywiadów różnych państw. Co prawda ten tom najmniej mnie zaskoczył, jeśli idzie o zwroty fabularne, choć miał swoje momenty, to jednak czytało się go bardzo przyjemnie. Coś jak rasowy, amerykański thriller polityczny, pokroju "Stanu gry". To co tutaj opisałem z fabuły, to zaledwie ogólny zarys całej układanki, jednak czytelnik nie ma za zadanie jej rozwikłać. Raczej zobaczyć do czego są zdolni ludzie pragnący potęgi oraz do czego potrafią się posunąć, aby ja zdobyć. Jest to zatem na swój sposób przerywnik w dotychczasowej formie serii, dający w finale ogromne możliwości na jej rozwój w przyszłości. W praktyce, nieograniczone.