Strony

10 lutego 2018

Reqiuem Króla Róż #3

Ten album jest znacznie spokojniejszy, przynajmniej od strony wojennej zawieruchy. Nie oznacza to jednak, że mamy tutaj brak akcji. Tej jest bowiem aż nadto, ale skupia się głównie na relacjach pomiędzy bohaterami oraz ich wewnętrznym rozdarciom. Widać to głównie na dwóch postaciach. Ryszarda Yorka, będącego hermafrodytą, oraz Henryka Lancastera, byłego władcy Anglii. Nie są oni jednak jedynymi ofiarami tego dramatu, bowiem wokoło nich trwa prawdziwa wojna uczuć, gdzie miłość miesza się z nienawiścią. Wszystko w imię zemsty oraz władzy.

Ten album w końcu pokazuje jak mocno autor, Aya Kanno, czerpie z historii średniowiecznej Anglii, a konkretniej całego konfliktu nazwanego Wojną Dwóch Róż. Zgadzam się z nim, że nie jest to seria historyczna, bo dominują elementy wymyślone przez autora. Z drugiej strony, ktoś kto liznął ten temat, choćby przeglądając Wikipedię, zauważy ogromną ilość nawiązań do historii. Nie tylko w samych postaciach, ale też konkretnych wydarzeniach. Najlepszym przykładem jest tutaj hrabia Warwick, który zyskał sobie przydomek "Twórcy Królów". Faktycznie to on sprawił, że na tronie Angielskim przez blisko dekadę zmieniały się koronowane głowy. Zmieniał też on front, patrząc na własne interesy. Ten element został przez Kanno bardzo ciekawie wykorzystany, co zresztą mocno widać w tym tomie.

Drugim ważnym wątkiem historycznym, do którego nawiązuje komiks, jest sojusz z Francją. Wojnę domową pomiędzy Lancasterami a Yorkami uznaje się za swoiste przedłużenie Wojny Stuletniej, bowiem Francja również maczała w tym konflikcie palce. Wspomagali raz jedna raz drugą stronę, po to aby zwiększać swe wpływy w Anglii. Zresztą ostatecznie udało im się na tym skorzystać. Jak to wypadnie finalnie w serii Kanno? Czas pokaże, ale na razie ten aspekt wygląda obiecująco.

Odchodząc już od historii, a skupiając się na literackiej fantazji, w trzecim albumie "Requiem Króla Róż" otrzymujemy bardzo interesujący wątek psychologiczny. Po pierwsze obecny król Edward York, zakochuje się w kobiecie, która poprzysięgła zemstę na jego rodzie. Jej mąż zginął na wojnie, a zawsze był oddany Lancasterom. Zatem widząc, jak władca na nią patrzy, postanawia stać się jego miłością, zasiąść na tronie jako królowa, aby doprowadzić do jego klęski. Skutkuje to naprawdę nieoczekiwanymi konsekwencjami, tutaj głównie w odniesieniu do Ryszarda. Ten miota się w swoim ciele jak opętany. Z jednej strony obwiązuje sobie biust, z drugiej zastanawia się czy nie pozbawić się męskiego przyrodzenia. Chce być mężczyzną, ubiera się i zachowuje się jak mężczyzna, ale w jego głowie coraz częściej do głosu dochodzi kobieca natura. Na domiar złego wiele osób zauważa jakie ma delikatne rysy twarzy, drobne dłonie i wątłe ciało. To stawia go na kompletnym rozdrożu psychicznym i tak naprawdę ciężko powiedzieć co wybierze.

Nadal jednak nie umiem kibicować czy współczuć tej postaci. To z jego winy doszło do wojny pomiędzy Yorkami a Lancasterami, to on zagrzewa do wojny, choć oczywiście nie jest jedynym prowodyrem. W głębi serca skrywa mroczny sekret, po śmierci ojca stał się bestią łaknącą krwi, choć ta na razie zdaje się być uśpiona. Pytanie: na jak długo? Sprawa komplikuje się, kiedy na scenie pojawia się poprzedni król, Henryk Lancaster. Ich relacja od samego początku była osobliwa, a teraz potrafi namącić Ryszardowi jeszcze bardziej. Szczególnie, że za kurtyną przebywa jeszcze jedna, bardzo ważna postać.

Finał trzeciego tomu pod pewnymi względami mnie zaskoczył. Obstawiałem, że nieco inaczej się potoczą losy kilku bohaterów, natomiast ostatnia scena skłoniła mnie do ekspresowego sięgnięcia po czwarty album. Naprawdę jestem ciekaw, czy moje przypuszczenia co do jej przesłania są słuszne. Jeśli tak, to liczę, że fabuła jeszcze mocniej odbiegnie od realiów historycznych, choć może będzie to dotyczyć tylko Ryszarda Yorka. Zniszczonego przez okrutny żart losu, chore ambicje i matkę, wmawiającą mu ciągle, że jest nasieniem diabła.