Strony

12 lutego 2018

Kosmopolis

"Kosmopolis" z jednej strony przyciągnął moją uwagę, z drugiej, za sprawą oprawy graficznej, skutecznie mnie odpychał. W efekcie tego późno sięgnąłem po ten tytuł, czego żałuję, bo naprawdę dobrze spędziłem nad nim czas. Prosta gra karciana, wymagająca kombinowania, blefowania i obserwowania przeciwników, a przy tym posiada kapkę losowości. Mamy tutaj do czynienia z czymś co nas raczej nie zaskoczy, jeśli idzie o mechanikę, niemniej gra potrafi przyciągnąć na długo. W praktyce z każdą kolejną partyjką odkrywamy nowe pokłady możliwości. "Kosmopolis" jest zatem skierowany do osób lubiących troszkę bardziej wysilić mózgownice, aczkolwiek nie mówimy tutaj o czymś co nas wymęczy.

Zacznijmy od tego, że grze wyraźnie wyszłoby na plus, gdyby zamiast obecnych grafik, wrzucić same liczby. Można tutaj wzorować się choćby projektem kart z "Block 5", które robi to umiejętnie. A tak mamy jakiś temat na doczepkę, całość prezentuje się niezbyt ciekawie i może zniechęcić potencjalnego nabywcę. Szczególnie takiego, co najpierw zwraca uwagę na estetykę szaty graficznej. Niemniej sama mechanika gry jest, jak najbardziej dopracowana i ciekawie skonstruowana. Zadaniem graczy będzie bowiem zebranie jak największej puli punktów z kart przed sobą. By to uczynić będą musieli jednak wspomagać wspólne pole zasobów, wyznaczające ile dobra danego rodzaju możemy posiadać. Tutaj wkrada się też dobrze wyważona negatywna interakcja, zachęcająca do powtarzania zabawy.

Rozgrywka trwa 3 rundy, podczas których gracze będą starali się zebrać jak najwięcej punktów. Należy jednak być czujnym, bo w każdej rundzie sytuacja może ulec zmianie w puli centralnej, a co za tym idzie, utracimy gromadzone punkty. Na środku stołu ustawiamy po jednej karcie startowej z każdego koloru. Obok natomiast potasowaną talie modyfikacji i drewniane znaczniki. Talię główną tasujemy i każdemu z graczy dajemy po 5 kart. Ten zostawia sobie 2, a pozostałe przekazuje osobie po lewej. Z otrzymanych kart znów zostawia 2, a ostatnia wędruje do gracza po lewej. Tak przygotowani zaczynamy rozgrywkę.


W swojej turze, gracz może wyłożyć kartę przed sobą lub do puli ogólnej. Wartość na karcie odczytujemy na dwa sposoby. Jeśli leży w puli ogólnej, to określa maksymalną wartość sumy kart na koniec rundy w danym kolorze. W przypadku gdy dostawiamy do naszej puli, wtedy otrzymujemy punkty, o ile utrzymamy kartę. Z końcem każdej rundy porównuje się sumę wartości kart w tym samym kolorze z puli głównej z pulami poszczególnych graczy. Jeśli jest równo lub mniej, to gracz zachowuje karty, w innym wypadku traci. Haczyk polega na tym, że dokładając coś do puli ogólnej, aktywujemy postać, gdzie pojawiła się karta. I tak możemy dzięki temu dobrać kartę na rękę, zabrać coś i dostawić do naszej puli, zagrać modyfikację lub zdobyć drewniany znacznik obniżający wartość naszych kart, aby je utrzymać z końcem rundy.

Te proste mechanizmy bardzo zwiększają regrywalność oraz zmuszają nas do kombinowania. Co prawda na dwie osoby aż tak tego nie czuć, choć tutaj sporo zależy od charakterów samych graczy, niemniej już na więcej osób mamy naprawdę sporo frajdy. Nigdy nie można być niczego pewnym, zawsze może się okazać, ze początkowa ręka, z pozoru kiepska, okaże się silna, lub też odwrotnie. Do tego sama rozgrywka jest dość szybka, zatem rodzi syndrom "Jeszcze jednej tury". "Kosmopolis" to naprawdę dobra gra. Nie jakaś wybitna w swoim gatunku, ale porządnie opracowana i potrafiąca przyciągnąć graczy na dłużej. Czasem losowość da nam w kość, a wizualnie nie prezentuje się jakoś ciekawie, ale i tak warto po nią sięgnąć.

Plusy:
* niemal zerowy próg wejścia
* wyważona negatywna interakcja
* kombinowanie + blef
* syndrom "jeszcze jednej gry"
* cena

Minusy:
* szata graficzna
* czasem losowość da nam po tyłku