Strony

21 stycznia 2018

CV Pocket

kilka lat temu Filip Miłuński, za pośrednictwem wydawnictwa Granna, ukazał światu, prostą grę o jakże zwięzłym tytule "CV". Moją recenzję zamieściłem na blogu dość późno, ale gra po dziś dzień się nie zestarzała. Co prawda dodatek do niej, o podtytule 'Plotki" uznaję za bardzo nietrafiony, gdyż wprowadza chaos do zabawy. Z drugiej strony brata bliźniaka znanego jako "CVlizacje" wychwalam pod niebiosa, bo przerósł pierwowzór, wprowadzając kilka ciekawych zmian. Nadszedł zatem czas, aby przyjrzeć się kieszonkowej wersji "CV", która jakiś czas temu zadebiutowała na rynku. W tym materiale skupię się na różnicach, względem pierwowzoru oraz moich osobistych wrażeniach. Zapraszam zatem do poznania mojej opinii o "CV Pocket".

Najistotniejszą różnicą, która wyszła grze zdecydowanie na plus, jest pozbycie się kostek. Te potrafiły zaważyć o zwycięstwie, bowiem to za ich pomocą mogliśmy zdobyć karty do naszej puli. Łatwo się zatem domyślić, że zachodziły sytuacje, gdy ktoś mający notorycznego pecha w rzutach (tak, mowa o mnie), nie mógł w praktyce liczyć na zwycięstwo. W wersji kieszonkowej tego problemu nie ma, natomiast gracze będą musieli bardziej wysilić mózgownicę. Samo zdobycie karty jest banalnie proste. Problem w tym, aby dobrze wybrać, bo to ostatnio dobrana karta, będzie determinować nasz następny ruch. Tutaj wkrada się zatem spora garść taktyki, z niewielkim łutem szczęścia.

Zamiast planszy budujemy z kart prostokąt 3x5 kart. W pierwszej turze każdy z graczy musi dobrać kartę z najniższego rzędu. Po wykonaniu takiej akcji, pozostałe karty "zsuwają się" w dół, tak aby wypełnić powstałą lukę. Samo pole gry uzupełnimy dopiero wtedy, kiedy pozostaną w nim tylko 4 karty (ogółem). Oznacza to, że rozgrywka wymaga od nas rozważniejszego planowania, bowiem pole gry będzie się kurczyć, a nie stale uzupełniać się o nowe pozycje. Najlepsza sztuczka polega na tym, że dobraną kartę kładziemy na wierzch naszego stosu, w którym musza być zawsze widoczne symbole specjalne z zebranych wcześniej łupów. Po lewej stronie każdej karty mamy liczbę od 1 do 3, lub znak zapytania. To one określają z jakiego rzędu możemy zabrać kolejne trofeum do naszego CV. W przypadku znaku zapytania może być to dowolna pozycja, natomiast liczba opisuje konkretny rząd, zaś gracz wybiera dowolną z dostępnych kolumn, o ile na tej pozycji jest możliwość zabrania karty. Oczywiście zawsze można spasować, co czasem jest wymuszone, przez samą grę.


Ten prosty mechanizm sprawdza się świetnie. Nie tylko ogranicza on losowość, bowiem nie mamy już kości, ale zmusza nas do bardziej przebiegłego główkowania. Oczywiście, szczęście czasem potrafi mieć coś do powiedzenia, szczególnie w fazie uzupełniania pola gry, ale tak naprawdę dominuje taktyka. W mojej opinii, ta mechanika wypada o wiele korzystniej, niż to co mamy w klasycznym "CV". Przy okazji sama rozgrywka jest o wiele krótsza, bardziej dynamiczna i posiada o wiele więcej interakcji. Zliczanie punktów wygląda natomiast podobnie, w czym pomaga załączony do pudełka notatnik. "CV Pocket" jest tytułem naprawdę wartym uwagi. Szczególnie jeśli lubimy grać w podróży, albo mamy ochotę na coś szybkiego, co błyskawicznie się tłumaczy. Polecam zatem ten tytuł wszystkim, bez wyjątku, a nie tylko fanom pierwowzoru.

Plusy:
* zerowy próg wejścia
* o wiele więcej taktyki niż losowości
* szybka rozgrywka
* syndrom "jeszcze jednej partyjki"
* solidnie wykonana
* tania

Minusy:
* zdecydowanie za duże pudełko (mogło być formatu kieszonkowego)