Strony

9 czerwca 2017

Memo od a do ż

Wydawnictwo Granna jest na rynku wiele lat. Zaczynała w małym pokoju, gdzie gry składano ręczenie, natomiast obecnie posiada gigantyczną halę produkcyjną, liczne magazyny oraz sklepy. Dlatego jakiś czas temu postanowiła odświeżyć swoje proste gry dla dzieci. Nadać im nowych szat, jakości i utrzymać ten ładunek edukacyjny jaki im towarzyszył od początku. Czy takie tytuły sprostały próbie czasu i dziś, gdy na rynku jest tak gigantyczna konkurencja, mają rację bytu? Na to pytanie starałem się już odpowiedzieć wcześniej recenzując "Małą Wielką Myszkę" czy "Figuraki" oraz kilka innych gier. Dziś przyjrzymy się kolejnemu takiemu tytułowi, ze znacznie większym bagażem życiowym.

"Memo od a do ż" to w czystej teorii klasyczne memory, czyli zbieranie kafelków do pary. W praktyce jest troszkę inaczej wykonane, gdyż zawiera nie mały ładunek edukacyjny ukierunkowany do małych dzieci w wieku 4-8 lat. Dodatkowo mamy tutaj zupełnie inny wariant gry, mocno urozmaicający całą zabawę, gdyż polega na zręczności. Gra kosztuje 25 zł, jednak spokojnie dostaniemy ją dużo taniej na sklepach internetowych. Czasem widziałem super promocje w okolicy 10 zł (np. z okazji Dnia dziecka czy Gwiazdki), ale najczęściej oferuje się ja za 15 zł. Słowem - grosze. Do tego bywa dostępna w supermarketach, będąc elementem stałej wystawy, nie zaś tylko sezonowej. Jeśli zdecydujemy się na jej zakup to w nie dużym pudełku znajdziemy 54 kartoniki dające nam w sumie 27 par i króciutką instrukcję. 

To co wyróżnia tą wersję to obrazki. Mamy tutaj bowiem literę oraz odpowiadające jej słowo przedstawione za pomocą rysunku. Na przykład litera "H" ma przypisanego "Hipopotama", a "C" "Cytrynę" natomiast "S" "Smoka". Dodatkowo para kafelków wcale nie jest identyczna w pełnym rozumieniu tego słowa. Na jednym mamy duży rysunek i małą literę, a na drugim mały rysunek (dokładnie taki sam) i dużą literę (nieraz o innej czcionce i kolorze). W ten sposób dziecko musi bardziej wytężyć swój wzrok i uczy się spostrzegawczości na zasadzie podobnych haseł, nie zaś dokładnych kopii tego samego obrazu.


Wariantów gry mamy natomiast dwa. Pierwszy to klasyczne memory, innymi słowy szukamy pary elementów, jeśli trafimy mamy ruch ekstra, w innym wypadku kończymy kolejkę. Kto zgarnie na koniec gry więcej par, ten wygrywa. Drugi wariant jest znacznie trudniejszy, gdyż wymaga od nas zręczności. Na start odkrywamy dwa kafelki, potem następna osoba odkrywa kolejny i tak dalej. Jeśli po drodze natrafimy w ten sposób na kafel pasujący do pary z tym odkrytym wcześniej, trzeba zaklepać leżący już na stole kafelek. W tym punkcie nie wiem czy do instrukcji wkradł się błąd. Mówi ona o zaklepaniu dopiero co odkrytego kafelka, nie zaś tego który leży od dawna na stole. W takim wypadku odkrywający ma niebotycznie większe szanse na zaklepanie przed innymi graczami tego co właśnie odkrył. Dlatego warto skupić się na tym kaflu co leży, bo wtedy wszyscy mają równe szanse.

"Memory od a do ż" to gra, która przetrwała próbę czasu. Może nie jest doskonała, ale radzi sobie obecnie całkiem nieźle, patrząc po konkurencji, która potrafi mocno namieszać w mechanice. Nie są to może najlepsze memory na rynku, bo chociażby wersja z "Która godzina" bije je na głowę (choć jest niebotycznie trudniejsza), ale i tak patrząc po grupie docelowej tej gry, ta trzyma się mocno. Jest tania, nie głupia, szybka i solidnie wydana. Owszem, mało tutaj "nowoczesnych" mechanizmów wykorzystujących klasyczną mechanikę, ale widywałem już stokroć gorsze "klony". Jeśli zatem mamy małe dzieci i chcemy zarazić je grami planszowymi lub te już trochę w tym siedzą i chcą się rozwijać, to "Memory od a do ż" prawdopodobnie sprawdzą się bardzo dobrze.

Plusy:
* legenda w nowych szatach
* mimo wieku nadal dobrze radzi sobie na tle konkurencji
* ładunek edukacyjny (słownictwo)
* dwa zupełnie różne warianty rozgrywki
* tania

Minusy:
* mimo wszystko, w końcu się wypali (szybciej niż później)