Strony

16 maja 2017

Inner Voices

Horrory nigdy specjalnie mnie nie przerażały, niemniej bardzo lubię ten gatunek, szczególnie w przypadku gier. Po "Inner Voices" sięgnąłem zatem z zaciekawieniem choć przyznaję uczciwie, nie liczyłem na nic oszałamiającego. Niemniej przemówiły do mnie nagłówki reklamowe głoszące, że świat gry opiera się na uniwersach stworzonych przez Kinga czy Lovecrafta. Faktycznie widać to na każdym kroku, szczególnie w odniesieniu do drugiego z wymienionych pisarzy, a do tego fabuła ma sens. Czy zatem "Inner Voices" podołał moim oczekiwaniom i dał mi coś do czego będę chciał wracać? Tak, aczkolwiek nie obyło się bez drobnych potknięć po drodze.

Scenariusz jest napisany ciekawie i już od początku wrzuca gracza na głęboką wodę. Budzimy się w dziwnym miejscu, wręcz wyjętym z sennego koszmaru, docieramy do tajemniczego pokoju i spotykamy niepokojącą zjawę. Wychodzi na to, że nasza dusza zawisła pomiędzy życiem a śmiercią, zaś napotkana istota jest nam przyjazna. Postanawia pomóc nam odzyskać wspomnienia, jednak sami będziemy musieli pokonać labirynt koszmarów, wspomnień i sekretów, jakie zrodziły się w naszej głowie za życia. Szybko się jednak okazuje, że nic tutaj nie jest takie oczywiste jakby się mogło z pozoru wydawać.


W całej grze mamy trzy dominujące postacie. Pierwszą jest bohater sterowany przez gracza, czyli John. Gość, tak samo jak gracz, czuje się z początku kompletnie zagubiony w tym dziwnym świecie. Nie wie kim jest, co zrobił, skąd pochodzi ani jak trafił do tego miejsca. Tutaj pojawia się główny rdzeń rozgrywki, polegający na odzyskaniu wspomnień Johna. Jednocześnie gracz będzie mógł podjąć w kilku zadaniach kluczowe decyzje, które zaważą na finale, gdzie obejrzymy jedno z pięciu zakończeń. Brzmi obiecująco, ale nie jest tak do końca. Owszem, mamy tak dużo zakończeń, jednak sama rozgrywka, mimo losowo generowanych kombinacji lokacji, jest dość liniowa. Podejmujemy decyzje, szukamy sekretów, wybieramy gdzie iść, jednak przy trzecim podejściu do zabawy, a trzeba zaznaczyć że rozgrywkę da się ukończyć w półtorej godziny (a czasem i szybciej), zaczynamy się nużyć. Czasem w wyniku naszych decyzji pojawi się inna lokacja, jednak lwia część zadań jest taka sama. 


Na pomoc w walce z rutyną przychodzą dwie kolejne postacie. Zjawa z pierwszych scen gry zwana David oraz duch żony głównego bohatera, Dominica. To właśnie pomiędzy sugestiami tych dwóch "duchów" czy też raczej "głosów" będziemy musieli wybierać. Część kluczowych zagadek polega na tym, kogo posłuchamy i jak finalnie się zachowamy w obliczu dziejącej się wokoło nas sytuacji. Rozmowy z tymi postaciami, jak zresztą wszystkie inne, odpalają się automatycznie po osiągnięciu konkretnego celu - wejściu do pomieszczenia, rozwiązaniu łamigłówki czy odnalezieniu notatki. Niezależnie od tego co postanowimy, po ukończeniu zadania otrzymamy runę z naszym wspomnieniem. To one stanowią klucz do finalnej sceny oraz tego co stanie się z głównym bohaterem.


Jeśli zaś idzie o same zagadki to są bardzo proste. Ot trochę główkowania, szukania i ogrom łażenia. Niestety na tym polu "Inner Voices" pokazuje mocno pogrzebany potencjał. Mamy ogrom przedmiotów do "pustej" interakcji, która nic nie wnosi do samej fabuły, zaś podnoszenie i używanie przedmiotów jest nieraz kłopotliwe. Trafiło się też trochę przenikających obiektów czy takich, którym fizyka zaczynała poważnie fiksować, co burzyło świetny klimat horroru. Najgorzej wypadało to przy podnoszeniu kluczy aby otworzyć kłódkę. Kilka razy zdarzyło mi się, że klucz nie trafiał w cel i zaczynał szaleć po całej teksturze drzwi, co utrudniało ich otwarcie. Już wolałbym klasyczny ekwipunek i animację dłoni otwierających kłódkę.


Co zaś się tyczy samej oprawy graficznej i ścieżki audio to te stoją na wysokim poziomie. Klimat rasowego horroru wylewa się tutaj z każdej strony, głównie za sprawą rewelacyjnej zabawy oświetleniem. Są lokacje jasne inne skąpane w mroku, gdzie nawet światło latarki niewiele pomaga. Do tego masa dziwnych symboli, run i czasem wyskakujących przed nami postaci. Prowadzenie rozgrywki po ciemku, z słuchawkami na uszach może wręcz przyprawić o zawał i to nie jednokrotnie. W tym momencie całość burzy wtórne wykonywanie misji przy powtórnym przejściu gry. Owszem, potrafimy podskoczyć ze strachu, ale to już nie będzie to samo.


Ostatecznie "Inner Voices" grało mi się bardzo dobrze, mimo kilku wad. Szkoda, że gra jest taka krótka, bo można było z niej fabularnie wycisnąć znacznie, znacznie więcej. Sama idea losowo generowanego labiryntu działa, ale problem w tym, że są to te same pomieszczenia, więc na jedną nową lokację przypada nam włóczenie się przez jakiś czas po znanych kątach. To potrafi zabić klimat, a jeśli natrafimy dwa razy na takie samo zakończenie, możemy stracić ochotę na ponowne sięgnięcie po grę. Niemniej za pierwszym razem zabawa potrafi trwać naprawdę długo (jak na taki tytuł), fabuła wciąga i zarazem sprawia, że na karku czujemy mrowienie. "Inner Voices" to dobra gra, nawet bardzo dobra, ale mogła być rewelacyjna gdyby dłużej nad nią posiedzieć i nieco bardziej rozbudować od strony gameplaya.

Plusy
* klimat, klimat, klimat
* zabawa światłem
* ładna grafika
* nawiązania do klasyki gatunku
* pięć różnych zakończeń
* dobrze napisany scenariusz i postacie
* sporo znajdziek
* świetne audio

Minusy:
* przy kolejnym podejściu potrafi nużyć
* niewygodne operowanie podnoszonymi przedmiotami
* bardzo niski poziom trudności
* okazjonalne spadki stabilności (po patchu jest znacznie lepiej)
* sporo pustej interakcji z otoczeniem