Strony

13 lutego 2017

Grimm Fairy Tales #6: Zbójecki narzeczony

Po dość długim oczekiwaniu w końcu wydawnictwo Okami dało nam szósty tom Grimm Fairy Tales, zatytułowany Zbójecki narzeczony. Baśń o tym samym tytule mocno różni się od tego co znajdziemy w komiksie, jednak główny motyw - mianowicie kanibalizm - pozostał. Joe Tyler oraz Ralph Tedesco wpadli jednak na ciekawy pomysł jak ten motyw wykorzystać i przełożyć na niego jeden ze współczesnych problemów nastolatków. Choć w zasadzie dotyczy on nie tylko młodocianych osób, ale też często dorosłych, statecznych obywateli. Mowa o zdradzie.

Tematem wyjściowym jest zazdrość dwóch sióstr o jednego mężczyznę. Pierwsza już od jakiegoś czasu kręci się koło swego wybranka, który również jest nią zainteresowany, jednak nie poprzestaje tylko na tej grze. Uderza do drugiej siostry, a ta nie stawia żadnego oporu, mimo że wie jak bardzo skrzywdzi tym samym swoją "bratnią duszę". Gdy wszystko wychodzi na jaw dochodzi do ostrej wymiany zdań, zaś w tym momencie na scenę wkracza kobieta dzierżąca tajemniczą księgę z baśniami dla dorosłych.

Opowiadana historia mocno zmienia to co fani twórczości braci Grimm mogą znać. Otóż mamy tutaj dwie kobiety, siostry, nie zaś jedną naiwna dziewczynę, która o mało nie przypłaciła swej naiwności życiem. Do tego zbójców zamieniono na księcia i jego świtę. Co ważniejsze taki zabieg tutaj bardzo pasuje, gdyż idealnie oddaje pewną bardzo bolesną przywarę ludzi, często spotykaną u kobiet - próżność oraz zawiść. Autorzy wyśmienici wyłożyli obie te cechy na stół, uwydatniając je u obu sióstr. I to jest kolejny wielki atut tego scenariusza - nie ma tutaj niewinnych. Każdy przedstawiony w tym krótkim komiksie bohater zgrzeszył i potem musiał ponieść, nieraz bardzo straszne, konsekwencje swego czynu. Widać to nie tylko na przykładzie głównych bohaterek, ale też paru innych postaci.


Jednak to co scenariusz robi doskonale, część wizualna... cóż... powiedzmy, że pozostawia wiele do życzenia. Seria przyzwyczaiła nas do tego, co zresztą było zabiegiem zamierzonym, że okładka jest wykonana bajecznie. Często nasycona erotyzmem i przywodząca w pierwszym skojarzeniu część komiksów o superbohaterach oraz często pojedynczy zeszyt jest wydawany w kilku wersjach względem okładki. Tymczasem sam komiks jest o wiele mniej estetyczny, choć nieraz krwawy i przesiąknięty erotyką, co szczególnie widać u żeńskich postaci. Nie każdemu się ot oczywiście musi podobać, choć mi nigdy nie przeszkadzało, gdyż mimo wszystko całość stałą na dość wysoki lub przynajmniej dobrym, poziomie.

Tym razem tak nie jest. Kreska jest zwyczajnie brzydka, zaś kolorystyka nie nadąża ratować wtop pokroju rozmazanych twarzy czy do bólu sztywnych ludzkich sylwetek z gigantycznym biustem w przypadku kobiet. Co prawda jest kilka ładnych, nieraz mrocznych, klatek, szczególnie w końcowej części zeszytu, ale to stanowczo za mało. Przez większość czasu spoglądając na twarze czy "ruch" postaci, aż zęby bolą i ma się wrażenie jakby zabrał się za to amator. Póki co jest to najsłabiej narysowany album, co bardzo psuje odbiór naprawdę ważnego przekazu.


Zbójecki narzeczony to świetny, od strony pomysłu i scenariusza, zeszyt, który odpowiednio ciągnie tą serię. Dobrze podchodzi do problemu zdrady, ale tez próżności i chorej rywalizacji pomiędzy rodzeństwem o kogoś, kto w ogóle nie jest wart zachodu. Uwydatnia też konsekwencje takich działań, które mogą okazać się katastrofalne dla obu rywalek, jeśli te nie pójdą zawczasu po rozum do głowy. Szkoda tylko, że wizualnie całość mocno odstaje względem tego co dotąd zaprezentowała seria. Mimo wszystko warto sięgnąć po ten zeszyt, szczególnie jeśli jesteśmy fanami Grimm Fairy Tales i patrzymy głównie na treść nie zaś rysunek.