Poprzedni album przygód byłego Konfederata z poparzoną twarzą nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia, choć czytało mi się go dobrze. najnowszy nu,er jest za to o wiele ciekawszy. Oferuje on raptem trzy historie, z czego ostatnia jest bardzo krótka, jednak zdecydowanie lepiej przykuwają one uwagę czytelnika. Są brutalne, krwawe, ale jednocześnie życiowe i co ważniejsze zdradzają przeszłość tytułowego bohatera. W tym właśnie tkwi magia tego albumu - w przeszłości. Historia Hexa jest naprawdę ciekawa i trzeba przyznać, że po zapoznaniu się z nią, trudno się dziwić poczynaniom tej postaci. Doznał wiele złego, a każde dobro jakie napotkał zostało okupione czyjąś krwią. Niby schemat często spotykany w literaturze czy filmie, ale tutaj wypada on ciekawiej.
Pierwsza historia nosi wymowny tytuł Zemsta i opowiada o tym jak Hex nabawił się makabrycznego okaleczenia twarzy. Mamy tutaj mocną skakankę po osi czasu, jednak wszystko tak zaprojektowano, że łatwo odnaleźć się w całej akcji. Dowiadujemy się co nieco o młodzieńczych latach Hexa, jego pobycie u Apaczów, służbie po stronie konfederacji i tym jak stał się łowcą nagród zabijającym za zlecenie. Jest to postać barwna, o bardzo mrocznej historii, osobistość, zasłużenie budząca lęk na Dzikim Zachodzie, ale o dziwo realna. Tak - Jonah Hex mógłby istnieć w rzeczywistości, co sprawia że tym bardziej chętnie sięga się po jego przygody. Jedyną rzeczą zdającą się być mocno naciąganą jest ilość ołowiu jaką wyciąga się z jego ciała w każdym odcinku. Nie jestem ekspertem od broni palnej, ale wydaje mi się, że raczej nie przetrwałby tego co zafundowali mu autorzy. Z drugiej zaś strony człowiek to uparta bestia, a cuda faktycznie potrafią występować na tym świecie.
Temat zemsty dotyczy również drugiego opowiadania, noszącego tytuł Ballada o Tallulah Black. W przeciwieństwie do poprzedniej historii, jest ona bardziej, hmm... klasyczna. Mamy tutaj motyw drania i mordercy pracującego dla rządu, który wybił rodzinę tytułowej bohaterki, przez co ta wylądowała w burdelu. Tam zostaje przez tego samego krwiopijce pocięta nożem na całym ciele, włącznie z twarzą. dziewczyna pragnąc sprawiedliwości odnajduje Hexa, który uczy ją swego fachu. W przeciwieństwie do Zemsty, tutaj fabuła jest łatwa do przewidzenia już po pierwszym rozdziale. W Zemście było kilka interesujących zwrotów akcji, głównie zapewnionych przesuwaniem się po osi czasu, co tłumaczyło zachowanie tej czy innej postaci w "teraźniejszości". Tutaj tego nie uświadczymy. Mamy prosty schemat - kat, ofiara pragnąca zemsty i "dobry" zabijaka pozwalający jej to osiągnąć. Niemniej czyta się to ciekawie i chce się wiedzieć jak cała opowieść się skończy. To co mnie jednak trochę raziło to kreska. Była zbyt rozmyta i mniej oddająca ducha serii. Zdaję sobie sprawę ze był to zabieg celowy, ale jakoś nie trafił do mego oka.
Ostatnia opowieść nosi tytuł Samotny wędrowiec i jest najciekawsza, ale za razem najkrótsza. Tu mamy pokaz prawdziwych, fabularnych fajerwerków. Nic nie jest tym na co wygląda i mimo szansy na przewidzenie części wydarzeń, to finał naprawdę zaskakuje. Najlepiej tutaj wypada sam Hex pokazując kwintesencję swego oblicza. Człowieka aż za dobrze znającego życie, wyrachowanego, ale jednocześnie posiadającego resztki sumienia. To postać tragiczna, nie mogąca nigdzie zagrzać miejsca gdyż zawsze towarzyszy mu śmierć, często tych których chce chronić lub stara się ocalić nawet jeśli ich nie zna. Odcinek ten wypada również rewelacyjnie od strony wizualnej. Kreska jakby oddawała charakter klasycznych westernów, ale jednocześnie jest mroczna i krwawa, choć nie przesycona litrami posoki.
Jonah Hex: Początki to naprawdę dobra lektura. Zdecydowanie bardziej podobał mi się od tego co prezentował mocno średni Mściciel, choć graficznie stał na wysokim poziomie. Zamieszczone tu historie są ciekawsze fabularne, bardziej rozbudowane i mimo sporej przewidywalności, miejscami potrafią zaskoczyć. Dlatego czytelnik potrafi zrozumieć i nawet polubić, tak szczerze, postać tytułowego bohatera, który okazuje się być bohaterem z krwi i kości. Brudnym, o złamanej duszy, skąpanym we krwi swych wrogów, ale mimo to nadal posiadającym, choć rzadko, ludzkie odruchy.
Ocena - 7,5/10
Temat zemsty dotyczy również drugiego opowiadania, noszącego tytuł Ballada o Tallulah Black. W przeciwieństwie do poprzedniej historii, jest ona bardziej, hmm... klasyczna. Mamy tutaj motyw drania i mordercy pracującego dla rządu, który wybił rodzinę tytułowej bohaterki, przez co ta wylądowała w burdelu. Tam zostaje przez tego samego krwiopijce pocięta nożem na całym ciele, włącznie z twarzą. dziewczyna pragnąc sprawiedliwości odnajduje Hexa, który uczy ją swego fachu. W przeciwieństwie do Zemsty, tutaj fabuła jest łatwa do przewidzenia już po pierwszym rozdziale. W Zemście było kilka interesujących zwrotów akcji, głównie zapewnionych przesuwaniem się po osi czasu, co tłumaczyło zachowanie tej czy innej postaci w "teraźniejszości". Tutaj tego nie uświadczymy. Mamy prosty schemat - kat, ofiara pragnąca zemsty i "dobry" zabijaka pozwalający jej to osiągnąć. Niemniej czyta się to ciekawie i chce się wiedzieć jak cała opowieść się skończy. To co mnie jednak trochę raziło to kreska. Była zbyt rozmyta i mniej oddająca ducha serii. Zdaję sobie sprawę ze był to zabieg celowy, ale jakoś nie trafił do mego oka.
Ostatnia opowieść nosi tytuł Samotny wędrowiec i jest najciekawsza, ale za razem najkrótsza. Tu mamy pokaz prawdziwych, fabularnych fajerwerków. Nic nie jest tym na co wygląda i mimo szansy na przewidzenie części wydarzeń, to finał naprawdę zaskakuje. Najlepiej tutaj wypada sam Hex pokazując kwintesencję swego oblicza. Człowieka aż za dobrze znającego życie, wyrachowanego, ale jednocześnie posiadającego resztki sumienia. To postać tragiczna, nie mogąca nigdzie zagrzać miejsca gdyż zawsze towarzyszy mu śmierć, często tych których chce chronić lub stara się ocalić nawet jeśli ich nie zna. Odcinek ten wypada również rewelacyjnie od strony wizualnej. Kreska jakby oddawała charakter klasycznych westernów, ale jednocześnie jest mroczna i krwawa, choć nie przesycona litrami posoki.
Jonah Hex: Początki to naprawdę dobra lektura. Zdecydowanie bardziej podobał mi się od tego co prezentował mocno średni Mściciel, choć graficznie stał na wysokim poziomie. Zamieszczone tu historie są ciekawsze fabularne, bardziej rozbudowane i mimo sporej przewidywalności, miejscami potrafią zaskoczyć. Dlatego czytelnik potrafi zrozumieć i nawet polubić, tak szczerze, postać tytułowego bohatera, który okazuje się być bohaterem z krwi i kości. Brudnym, o złamanej duszy, skąpanym we krwi swych wrogów, ale mimo to nadal posiadającym, choć rzadko, ludzkie odruchy.
Ocena - 7,5/10
Skoro autor czytał i mu się podobało, to czemu używa zwrotu "poparzona twarz" ?
OdpowiedzUsuńSPOILER!!!
OdpowiedzUsuńO ile dobrze widziałem, w komiksie było wyraźnie pokazane, że wódz Apaczów oparzył twarz Hexa głownią tomahawka, nadając mu tym samym znak hańby. Co prawda miało to miejsce w miejscu gdzie bohater zarobił wcześniej biczem i została mu blizna, jednak policzek i część warg miał spalone. Nie dawałem zdjęcia tej sceny bo za dużo zdradzała.