Drugi zeszyt przygód dzielnej trójki przyjaciół – rudego trubadura Hugo,
jego Przeznaczenia Narcyza oraz niedźwiedzia Biskoto – zawiodą ich tym
razem do krainy równie odległej, pięknej co i wyjątkowo niebezpiecznej.
Wszystko zaczyna się w mieście Corneloup, w którym trwa budowa katedry.
Niestety z powodu kilku katastrof, w których zginęło już paru
robotników, zaczyna po okolicy krążyć plotka, że nad placem budowy ciąży
klątwa, nie pozwalająca na budowę świętego przybytku. Kiedy
Hugo wraz z swymi towarzyszami dociera do miasta, akurat ma miejsce
kolejny wypadek. Trubadur wraz z Biskoto odkopują spod gruzu
przysypanego czeladnika, dzięki czemu zaprzyjaźniają się z jednym z
mistrzów budowy i poznają całą sprawę. Jak się okazuje ktoś od kilku
miesięcy sabotuje budowę, a robotnicy winę zwalają na małego karła w
czerwonym kapturze. Karła, któremu "czas skradł młodość" jak rzecze
pewien ślepiec, mieszkający na budowie. Niestety ostatecznie dochodzi do
linczu i karzeł, o twarzy starca a umyśle dziecka, zostaje uwięziony w lochu. Hugo nie
mogąc się pogodzić z niesprawiedliwością postanawia posłuchać rady
ślepca Enthymeona i wyrusza na poszukiwanie czarodziejki Gargoli,
znającą tajemnice czasu. Jak się okaże wyprawa ta będzie tak samo
zadziwiająca jak sam finał tej opowieści.
Po raz kolejny czytelnik napotka mieszankę typowego średniowiecznego
miasta z krainami baśni oraz fantasy. Na tle tego wszystkiego przyjdzie
nam poznać zupełnie nowe postacie jak i te które już dobrze znamy z
pierwszego albumu Hugo. W tym oczywiście
wróżkę Śliweczkę czy zadziwiający żywy balono-statek imieniem Nefraim. Trudności
na jakie natkną się nasi dzielni podróżnicy również są większe, jednak
dzięki sprytowi oraz odrobinie szczęścia udaje im się sprostać każdemu
wyzwaniu. Tytułowy bohater przeszedł tutaj pierwszą metamorfozę, co
widać w sposobie jego wysławiania się i rozmowach z wróżką Śliweczką.
Stał się on doroślejszy i poważniej podchodzi do wielu spraw, jednak
nadal ma w sobie swój niewinny chłopięcy urok. Śliweczka to zauważa co
pięknie wyraża jeden z rysunków w końcowych planszach tego albumu.
Obecnie brakuje mi w komiksach tak dojrzałego a zarazem subtelnie
przedstawionego rozwijania się uczucia miłości między dwojgiem ludzi.
Co do tła humorystycznego, to tutaj tradycyjnie na pierwszym miejscu
jest Narcyz, będący Przeznaczeniem naszego rudego trubadura i
największym utrapieniem niedźwiedzia Biskoto. Ogólnie można przyjąć, że w
tym zeszycie domeną Narcyza, poza pakowaniem swych towarzyszy w
kłopoty, jest bycie głodnym. Najczęściej daje o tym głośno znać jego
żołądek, co sam Narcyz puentuje stwierdzeniem o byciu głodzonym przez
swego pana. Rzuca przy tym najprzeróżniejszymi, potocznymi francuskimi
wstawkami, nadając tym samym swoim wypowiedziom odrobiny humorystycznej
nonszalancji. Jednak i ta postać nieco dojrzała i mimo wielu potknięć,
wiecznego marudzenia oraz pakowania swego długiego nosa w cudze sprawy,
wykazuje sporo rozwagi, stając się oczami i uszami Hugo.
Karzeł z Corneloup pokazuje, że prawda
prędzej czy później ujrzy światło dzienne, o ile znajdzie się ktoś
odważny, kto zechce jej w tym nieco pomóc. Obrazuje też w sposób
wyśmienity do czego może doprowadzić nadmierna pycha oraz chore ambicje.
Jest to przedstawione w sposób przejrzysty, miły a nade wszystko
trafiający w serce i zapadający w pamięć. Właśnie za to cenie serię Hugo,
bo każdy z pięciu tomów ma odrębne przesłanie, które jest ponadczasowe.
A tłem do tego jest przyjaźń, odwaga i miłość, właśnie w tej a nie
innej kolejności. Bo chyba właśnie tym jest codzienne życie, a czymże by
ono było bez odrobiny fantazji.
OCENA – 10!/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz