Strony

5 lutego 2016

Real Life Player #1 - Gracz oczami społeczeństwa


Gracz. Mityczna istota, która według podań z legend jest stworzeniem żyjącym w półmroku, nie lubiąca ruchu i żywiąca się głównie fast foodem oraz napojami gazowanymi. Nie dba za grosz o swój wygląd, bierze pieniądze z nieznanych nikomu źródeł, tylko po to aby kupować gry, które są przecież skierowane do dzieci, a na dodatek odłączenie go od dostaw prądu, sprawia że życie traci dla niego cały sens. Brzmi zabawnie? Owszem, ale niestety wielu Polaków właśnie tak postrzega osoby lubiące spędzać wolny czas grając w gry. Oczywiście komputerowe, bo inne zwyczajnie nie istnieją, a nawet jeśli, to i tak są skierowane do dzieciaków. Wszak tylko one mają czas aby się bawić. To tylko wierzchołek góry zwanej „Stereotyp gracza”, która wznosi się dumnie w kraju nad Wisłą.

Gruby, brudny i brzydki

Chyba każdy kto przegląda Internet natrafił choć raz w swoim życiu na zdjęcie lub rysunek grubego studenta w okularach, którego twarz pokrywa trądzik częściowo zakryty przez wyleniały zarost, a głowę wieńczy cienki kitek z przetłuszczonych włosów. Przyjęło się niestety, że taki obraz charakteryzuje Graczy, czyli ludzi marnujących swoje życie przed komputerem, tłukąc w „głupie” gry. Ich poziom intelektualny jest tak niski, że ludzie tylko załamują ręce, a słynny tekst „Będę grał w grę”, szybko stał się hitem na polskiej sieci. Owszem mamy w naszym gronie takie niechlubne wyjątki, jednak są one marginesem. Zacznijmy zatem od odpowiedzenia na ważne pytanie: Kim jest Gracz?

To osoba, która spędza sporą część swego wolnego czasu, czyli takiego który ma tylko do własnej dyspozycji, do tego aby rywalizować z innymi ludźmi podczas rozgrywek. Graczy można podzielić na różne grupy w zależności od rodzajów gier, np. elektroniczne czy planszowe, oraz gatunków, np. strategiczne albo kooperacyjne. Gatunki często się zazębiają w danych rodzajach produktów, dlatego osoba lubująca się w rozgrywkach przygodowych, często będzie zarówno graczem planszowym jak i bawiącym się na konsoli czy komputerze (potocznie PC Gamer). 


Aby w ogóle myśleć o byciu dojrzałym Graczem, trzeba być osobą bardzo obrotną. Gry jak i sprzęt do nich są drogie. Średnia cena gry planszowej w Polsce to wydatek rzędu 100 zł, ale mamy też sporo pozycji spokojnie przekraczających 200 zł albo i więcej. Do tego trzeba doliczyć akcesoria jak koszulki ochronne, dodatkowe znaczniki, a na koniec dodatki rozwijające grę. Są to kolejne dwu zerowe pozycje dla naszego portfela. W przypadku ludzi bawiących się na konsolach czy komputerach stacjonarnych, próg finansowy przeskakuje na pozycje trzy zerowe. Jeśli wybierzemy konsolę, zapłacimy mniej, ale produkty na nią są o wiele droższe, więc osoby nie wymieniające gier tylko chcące je zachować w swej domowej kolekcji muszą liczyć się z sporym wydatkiem. PC-towcy niby mają lepiej, jednak zakup silnego PC wraz z jego okresową modernizacją (absolutne minimum to 4-5 lat, jeśli chcemy grać w większość nowo wydanych gier) solidnie wysuszy nam portfel.

Dlatego Gracze, to ludzie, w sporej mierze, dobrze zarabiający, którzy przeznaczają swoje „kieszonkowe” właśnie na gry oraz sprzęt do nich. Można by uznać to za dziecinadę, ale jeśli ktoś zliczy ile miesięcznie wydaje na alkohol oraz papierosy, szybko przekona się, że sumy w skali roku są zbliżone, jeśli nie większe. Haczyk tkwi w tym, że Gracz ma dalej na półce to co kupił i czerpie z tego przyjemność, a taki palacz puścił swe pieniądze z dymem. Dodatkowo duża liczba Graczy to osoby dorosłe, często posiadające rodziny, którym poświęcają sporo czasu oraz z nimi dzielą swą pasję. Widać to mocno u osób kolekcjonujących gry planszowe, karciane czy bitewne, z których te ostatnie pochłaniają olbrzymie ilości pieniędzy. Tacy ludzie często dbają o swój wygląd, są bardzo elokwentni, oczytani i znają dość biegle język angielski w mowie i piśmie. Większość z nich potrafi też panować nad sobą, szybko kalkulować i jest dobra z matematyki oraz retoryki.

Do bycia Graczem trzeba dorosnąć

Bardzo dużo się mówi o agresywnych dzieciakach i nastolatkach, które całymi dniami „tłuką w gry na komputerze”. Faktycznie, zjawisko to jest wszechobecne w tytułach nastawionych na zabawę sieciową, czyli multiplayer. Mowa tutaj głównie o grach militarnych, czyli takich gdzie celem rozgrywki jest pokonanie przeciwnej drużyny i zmiecenie jej z powierzchni areny. Jednak w tym wypadku należy spojrzeć na dwie sprawy. Po pierwsze na sugerowany próg wejścia (tzw. PEGI) dla danego tytułu. Znajduje się on na każdym pudełku z grą. Bardzo często zawiera symbol 16+ lub 18+, co oznacza że gra nie jest odpowiednia dla osób z niższej grupy wiekowej, gdyż zawiera niedozwolone treści, a przy tym może okazać się za trudna. Widać to bardzo dobrze podczas rozgrywek, gdzie osoby nie kontrolujące swych emocji są szybko blokowane w danej grze za wyzwiska, a ich umiejętności nie pozwalają zajść im zbyt wysoko w samej rozgrywce. Oczywiście nie wszyscy nastolatkowie tak się zachowują, jednak stanowią sporą część tej grupy. Dorosły zwyczajnie nie marnuje czasu aby pisać wyzwiska. Skupia się na graniu, gdyż chce w ten sposób odpocząć po ciężkim dniu spędzonym w pracy. 


Po drugie, często sami rodzice przywalają takiej młodzieży na niczym nie ograniczone granie. W czasach gdy Internet nie był tak powszechnym zjawiskiem, chodziło się do kafejek internetowych, a jak rodzic widział, że jego latorośl olewa szkołę, dostawało się po kieszonkowym oraz zakaz wejścia do kafejki. Teraz to ograniczenie zniknęło, a opiekunowie sami korzystają z dobrodziejstwa sieci, więc często nie mają żadnej kontroli nad tym co robią ich podopieczni. Poza tym sporo urządzeń mobilny posiada połączenie z Internetem, a dzięki temu taki brzdąc czy nastolatek może grać lub przeglądać nieodpowiednie dla jego wieku treści, niemal wszędzie. Jednak gdy zabierze mu się zabawki, a komputer zabezpieczy hasłem, wtedy nagle pojawia się kłopot. Niestety większość rodziców o czymś takim nie pomyśli, bo „chce mieć spokój” czego efektem jest szerzenie się fali narwańców w grach sieciowych. Inną grupą, kojarzącą się z mało rozgarniętymi gimnazjalistami (co też jest fałszem) są Casuale, jednak to kwestia na zupełnie osobny materiał.

Kobiety nie grają w gry

To kolejny ciekawy mit, krążący w polskim społeczeństwie. Wbrew powszechnemu przekonaniu płeć nadobna bardzo często sięga po gry, szczególnie planszowe, które są coraz modniejsze w Polsce, oraz logiczne. Do tego drugiego rodzaju należą w dużej mierze gry Point&Click skierowane do posiadaczy komputerów/laptopów, gdzie zabawa polega na prowadzeniu rozmów, rozwiązywaniu zagadek i zbieraniu przedmiotów. Mamy tutaj pełen przekrój gatunkowy od komedii erotycznych (Lary 7: Miłość na fali), przez rasowe przygody fantasy (The Longest Journey) po horrory (seria Black Mirror), przy których Lśnienie wydaje się być słodką dobranocką. Ostatnio w tym gatunku zaczynają coraz częściej pojawiać się tzw. gry eksploracyjne, gdzie patrzymy z rzutu pierwszej osoby i naszym celem jest zwiedzanie otwartego świata i rozwiązywanie w nim zagadek logicznych. Niestety na razie, poza kilkoma wyjątkami jak Kholat czy Zaginięcie Ethana Cartera, ten nurt nie został przyjęty zbyt ciepło. Gry tego typu szybko stają się monotonne i zrobione na jeden powielany schemat, czego świetnym przykładem jest Cradle. Czas pokaże czy to się zmieni.


Innym typem gier, w które zagrywają się panie, są familijne gry planszowe. W szczególności takie, gdzie nie dominują aspekty losowe, a więc eurogry. Mowa o tytułach prostych w budowie mechaniki, ale nie polegające tylko na rzucaniu kostką i przesuwaniu pionków. Często są to gry ekonomiczne, jak Belfort albo Letnisko, oraz czysto rodzinne, skierowane do bardzo szerokiego grona odbiorców, w tym zarówno Casuali jak i Graczy. Sztandarowymi przykładami tego gatunku są Magiczny Labirynt, Owczy Pęd (ten przykuwa też ze względu na cudownie słodkie wykonanie) lub Dobble. Każdy z tych tytułów wymaga od gracza sporego główkowania, a w przypadku Dobble wręcz małpiej zręczności i sokolego wzroku. 

Oczywiście nieraz spotkamy kobiety przy „masowych” sieciowych tytułach takich jak Battlefield, Call of Duty, Guild Wars czy StarCraft, jednak stanowią one zdecydowaną mniejszość. Nie oznacza to, że grają na komputerze głównie w Simsy, gdzie bardzo dużą społeczność stanowią mężczyźni, jednak powiedzmy sobie uczciwie – zdecydowaną większość pań nie kręci ćwiartowanie toporem demonów w Diablo albo robienie krwawej brei z twarzy naszego przeciwnika w Mortal Kombat. Choć i takie niewiasty stąpają po tej planecie.

Mityczna kasta RPG

Wyklęci przez kościół katolicki, sponiewierani przez media, wiją się w ciemnych zakamarkach piwnic, odziani w czarne szaty, skórzane płaszcze, z tajemniczymi kostkami w dłoni i wielką księgą pod pachą. Oczywiście wyolbrzymiam, ale niestety prawdą jest, że media pokazują miłośników gier RPG, jako oszołomów przebranych w dziwne ciuchy, z przytroczoną do pasa sakiewką zawierająca kolorowe, wielościenne kości z różnymi cyferkami oraz symbolami i wielką stertą książek w plecaku. Trochę prawdy w tym jest, a niektóre sesje RPG to istna kanonada małpich wybryków, jednak większość rozgrywek to spokojne, choć nie pozbawione emocji, spotkanie przy piwie w domowym zaciszu. O graczach LARP mało kto słyszał i najczęściej wrzuca się ich do tego samego worka co klasycznych graczy RPG, do których "dziwnym zrządzeniem losu" należą też osoby bawiące się w cRPG (computer Role Playe Game – np. Baldur’s Gate). 


Tak naprawdę są to trzy różne światy, choć mocno z sobą spokrewnione. Klasyczne RPG to rozgrywanie przygody w uniwersum, którego dotyczy podręcznik (np. Wampir: Maskarada), a grający tworzą w nim swoje Alter Ego, wybierając z pośród dostępnych ras, klas itd. Wszystko to spisuje na swej karcie postaci, zaś kości służą do sprawdzania czy dana akcja się powiodła. Często w rozgrywce występują rekwizyty, własnoręcznie zrobione przez graczy, zaś przygodę na bieżąco tworzy Mistrz Gry, będący kimś w rodzaju fatum i narratora w jednym. cRPG to elektroniczna odmiana powyższej wersji, jednak często mocno ograniczona przez samą mechanikę. Tutaj nie kreujemy sami własnej przygody, tylko przeżywamy tą napisaną przez twórców gry. Jednak w dobrym cRPG, takim jak Planescape Tournament albo Fallout, grający jest postawiony przed szeregiem decyzji, z których może wybrać tylko jedną co będzie bezpośrednio rzutowało na dalszy przebieg fabuły. Dzięki temu rozgrywka jest nieliniowa i za każdym razem można poprowadzić naszą postać zupełnie inną drogą podejmując inne decyzje, co otwiera lub zamyka nam część zadań głównych jak i pobocznych. LARP jest natomiast fizyczną inscenizacją klasycznego RPG-a. Tam grający dosłownie odgrywa swą fikcyjną postać, stając się nią na czas rozgrywki. Wiąże się to z zmianą stroju, wyposażenia i charakteryzacją. Niestety miejsc przystosowanych do tego typu zabawy nie spotkamy w Polsce zbyt wiele, dlatego LARP jest najrzadziej spotykany, a co za tym idzie nagłaśniany. Przynajmniej w poprawnym tego słowa znaczeniu.

Normalny człowiek

Jak widzicie, Gracze to nie mityczne bestie wyłaniające się z odmętów Internetu, a zwykli ludzie, którzy pracują, uczą się i żyją pośród nas. To co ich wyróżnia to hobby, któremu poświęcają swój wolny czas. Gry nie są idealne, potrafią silnie uzależnić, tak jak zresztą wszystko co nas otacza, ale każdy medal ma dwie strony. Tą drugą jest edukacja przez zabawę. Granie zaraża do tego aby się uczyć. Być spostrzegawczym, twórczym, poznawać historię, szlifować język angielski i tak dalej. Oczywiście nie wszystkie tytuły do tego nakłaniają i taki Hatred czy Postal nie pokażą nam niczego poza bezmyślnym mordowaniem cywili. Jednak nie są to produkty przeznaczone dla osób niepełnoletnich, choć sporo z nich sięga po takie tytuły. Sami Gracze uznają się jednak za zwykłych szarych obywateli i tylko część z nich pogardza Casualami, będącymi osobną grupą. O tym jednak następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz