Strony

20 września 2015

Polowanie na prezydenta

Być może jestem zbyt ponurym człowiekiem, jednak kompletnie nie rozumiem humoru Skandynawów. Bardzo lubię książki autorów pochodzących z dalekiej północy Europy, widziałem trochę filmowych produkcji z tego regionu świata, ale ich satyra czy komedie kompletnie mnie nie ruszają i ciężko mi zrozumieć jak nakłaniają aktorów wielkiego formatu do zagrania w takich dziwadłach. Big Game, czy jak przetłumaczono to u nas, Polowanie na prezydenta, w założeniu miało być pastiszem wyśmiewającym, a raczej nabijającym się, z wszelkiej maści produkcji gdzie wybraniec losu ratuje najważniejszego człowieka na Ziemi, czyli prezydenta United State of America. Obecnie dzięki Barackowi Obamie mamy falę czarnoskórych prezydentów USA, co też wykorzystano i w tym filmie, a rolę tą powierzono Samuelowi L. Jacksonowi. Niestety mimo wielu dobrych chęci Polowanie na prezydenta to produkcja denna, będąca kompletnym nieporozumieniem, z wielu, ale to bardzo wielu, powodów.

Scenariusz jest niejako połączeniem Air Force One z Olimpem w ogniu, tylko że rzecz dzieje się w lasach Finlandii. Prezydent USA leci swym wielkim i super wyposażonym samolotem do Helsinek na bardzo ważne zebranie głów najważniejszych państw na świecie. Podczas przelotu nad zalesionymi górami dochodzi do zdrady szefa ochrony na pokładzie Air Force One, w wyniku której prezydent zostaje zrzucony na ziemię w specjalnej kapsule, a samolot zniszczony wraz z całą załogą. Jednak nim terroryści docierają do sondy, młody fin, który przechodzi swój myśliwski chrzest, ratuje prezydenta i pomaga mu przetrwać w dziczy. Zaczyna się szalony pościg za, w której stawką jest głowa najważniejszego człowieka na Ziemi.

Sam pomysł w swym założeniu nie był zły. Wyśmiać wiecznie porywanego prezydenta USA, jego dziurawa ochronę oraz samotnego wędrowca, który ratuje sytuację. Niestety wykonanie to już zupełnie inna para kaloszy. Zacznijmy od tego, ze w całej produkcji nigdzie nie czuć że mamy do czynienia z parodią. Wręcz przeciwnie. Wszystko wydaje się być pokazane bardzo poważnie i brane na serio, co tylko ośmiesza film w oczach widza. Zamiast śmiać się z gagów sytuacyjnych , widz kwaśno uśmiecha się na widok kolejnych, totalnie wyssanych z palca, absurdów. Do tego spora ich część bardziej budzi politowanie niż śmiech. Rozumiem że wszystko jest tu pokazane na wyrost, ale Finowie chyba zapomnieli o słowie umiar. W efekcie tego wybuch o sile małej bomby atomowej nie robi na nikim wrażenia, tak samo jak zestrzelenie śmigłowca za pomocą łuku (bynajmniej nie takiego jaki miał Rambo). 

Na dokładkę mamy tragiczną wręcz grę aktorską oraz bardzo mizerne efekty specjalne. Po seansie miałem wrażenie, że aktorzy po prostu zainkasowali kasę, zrobili swoje na odwal, byle tylko się pokazać przed kamerą i zwiali, zapominając że w ogóle przyszli do pracy. Żaden z nich nie wykrzesał z siebie nawet jednej iskry zaangażowania, podczas kręcenia tego potworka. Zdaję sobie sprawę, że scenariusz nie pozwalał na wiele, ale żeby zagrać gorzej niż Kristen Stewart w sadze Zmierzch, to już naprawdę woła o pomstę do nieba. Z drugiej strony, poniekąd wymaga to sporego zaangażowania, bo mowa chyba o najgorszej aktorce obecnego pokolenia. W Big Game wszyscy niestety zachowują się jak ona, gdyż grają na jedno kopyto z dwoma minami na krzyż – zdziwioną oraz zdeterminowaną.
W dziedzinie CGI również nikt nie zaszalał. Mamy kilka eksplozji, sporo strzelaniny, parę scen w lesie, które aż biją po oczach sztuczną scenografią oraz kilka naprawdę pięknych zdjęć plenerów Finlandii. Tylko dla nich warto było przecierpieć półtorej godziny absurdu oraz wizualnej porażki. Większość scen nagrywanych w studiu aż bije swą sztucznością, tak samo jak wszelkiej maści eksplozje. Muzycznie również nic nie zapada w pamięć na dłużej niż pięć sekund, więc po seansie zastanawiamy się po co w ogóle zmarnowaliśmy tyle czasu. Reasumując, Polowanie na prezydenta to gniot na miarę telewizji Puls, a nie wiem czy nawet nie coś gorszego. Ten film nie prezentuje sobą nic wartościowego i porównywanie go do Kosmicznych jaj lub Czy leci z nami pilot, jest zwyczajną obrazą intelektu widza. Radzę omijać tego potworka szerokim łukiem, gdyż nawet przy dużej dozie alkoholu ogląda się to bardzo topornie.

Ocena - 2/10