Strony

22 listopada 2022

TER #2: Przewodnik

Czy seria TER jest czymś wybitnym, ponadczasowym albo wyróżniającym się z tłumu podobnych tematycznie dzieł? Tak szczerze to nie, ale mimo wszystko skradła moje serce i wylądowała w kolekcji, gdzie trafiają tylko tytuły, do których chce ciągle wracać. Zatem w tym materiale bardziej skupię się na kwestii, dlaczego tak się stało i co zaważyło finalnie na moim tak optymistycznym odbiorze TER. Bowiem zgadzam się z wieloma recenzentami, którzy mówią wprost, że jest to dzieło na swój sposób wtórne, którego pierwszy tom wyróżniało jedynie zakończenie. Tak, to prawda. Niemniej komiks ten ma pewne atuty, które bardzo przemawiają za powracaniem do tej przygody raz za razem.

Co zatem tutaj mamy? Otóż dla fanów dzieł Science Fiction wszelkiej maści, nie tylko w formie komiksu, zapewne będzie to wielokrotnie wałkowany schemat. Cholera, nawet w literaturze fantasy widziałem go zbyt często. Czyli po kolei, wymieńmy to punkt po punkcie:
* Jakiś gość, tym razem nagi (choć to już było), bez pamięci, bez wspomnień, bez umiejętności mowy, której oczywiście szybko się uczy, zostaje odnaleziony na odludzi. W tym wypadku cmentarzysku.
* Świat wygląda jak odrodzony z popiołów apokalipsy. czytelnik poznaje przedmioty codziennego użytku, które dla mieszkańców świata są dziwne i czasem wręcz "magiczne".
* Istnieje religijna przepowiednia o Proroku, który poprowadzi ludność ku zbawieniu.
* Kasta kapłanów, oczywiście podzielona na dwa obozy, spiera się o przepowiednię.
* Nasz protagonista błyskawicznie się uczy, zakochuje się, nie chce brać na barki odpowiedzialności za czegoś czego nie wie i tak dalej.
* Świat nawiedza seria morderczych katastrof naturalnych.

Brzmi znajomo? No właśnie, a mimo wszystko finał pierwszego tomu TER był obłędny, obalający wiele utartych schematów tak naprawdę jednym kadrem. I dokładnie to samo robi drugi tom, tylko podnosi nieco poprzeczkę. Znów bawi się oklepanymi schematami, znów jedzie na kliszach, ale przy tym opowiada własną historię łamiąc niektóre schematy w bardzo brutalny sposób. Zatem poznajemy w pełni historię powstania świata, spełnia się rola tytułowego Proroka zwanego Przewodnikiem, czytelnik odkrywa tajemnice przeszłości, po czym na samym końcu dostaje w pysk, bowiem znów złamano pewien element.

I to jest własnie fajne. TER w żadnym tomie nie przedłuża znanych motywów, nie rozwleka ich, ale jednocześnie nie streszcza po łebkach. Nie. Tutaj postacie po prostu działają, zachowują się racjonalnie dzięki czemu akcja jest pchana błyskawicznie do przodu, bez niepotrzebnych przestojów. Co ważniejsze postacie są na tyle wyraziste, ze zarówno one, jak i wątki poboczne zapadają w pamięci, natomiast scenariusz ma po prostu sens i jest pozbawiony dziur logicznych. Oczywiście nie ma tutaj mowy o realizmie, ale po co nam on, skoro konwencja komiksu od początku go nie zakładała, natomiast zadbała o to, aby świat przedstawiony był spójny i sensowny.

Oto siła TER. Prostota, okraszona świetnym rysunkiem, solidnie napisanymi postaciami oraz bawiąca się znaną konwencją. Wiecie, na zasadzie: "Ta postać nie może umrzeć, bo jest zbyt ważna dla fabuły", a scenarzysta się z ciebie śmienie i ja ubija, robiąc to przy tym z zachowaniem logiki zdarzeń na linii przyczyna-skutek. Właśnie za to kocham TER i będę tej serii kibicował do samego końca. Robi to samo co Szklane miecze, tylko lepiej, bo bez zbędnych przestojów, przeciągających się dramatyzmów i nie ukrywa przed czytelnikiem czym tak naprawdę jest. Czyli prostą przygodą science fiction, bawiącą się znanymi motywami, ale przy tym opowiadającą własną historię. I za to mam ogromny szacunek do jej autorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz