Strony

8 lipca 2022

Cedryk #1: Ciepło, cieplej... zimno!

Pamiętam z czasów późno nastoletnich sympatyczną animację o chłopcu imieniem Cedryk, którą puszczano w TVP. Seria zadebiutowała w Polsce dopiero w 2002 roku, choć swój debiut otrzymała w 1986 roku we francuskim magazynie Spirou, gdzie była wydawana w odcinkach. Za serię odpowiada belgijski duet Laudec (rysunki) Cauvin (scenariusz) i do 2022 roku stworzyli oni aż 35 tomów tej serii. Pierwsze trzy swego czasu wydało u nas, nie istniejące już, wydawnictwo Twój Komiks, a obecnie trafiło pod skrzydła wydawnictwa Egmont. I trzeba przyznać, że to naprawdę dobra, choć oczywiście sentymentalna, podróż.

Pierwszy album zbiorczy zawiera z oryginalnej serii tomy 4-6, co jest trochę dziwnym ruchem. Obstawiam jednak, że może się to wiązać z licencją, bowiem nieraz już tak bywało, że nie istniejące już wydawnictwa nadal mają prawa do wydanych pierwszych tomów, co blokuje wydanie kompletnej serii w Polsce. Głupie, ale prawdziwe. W tym wypadku o tyle to wybija z rytmu, że fabuła zakłada jakoby czytelnik śledził serie od początku. Na szczęście jest na tyle prosto skonstruowana, że szybko połapiemy się kto jest kim i o co właściwie chodzi.

Konstrukcja serii jest dość typowa dla tego typu literatury belgijskiej czy francuskiej i bardzo przypomina mi książki z serii "Mikołajek". Zatem mamy naszego głównego bohatera Cedryka, jego grupę kolegów z osiedla i szkoły oraz uroczą dziewczynę, w której nasz protagonista jest zakochany. Mikołajek bujał się w Jadwini, natomiast Cedryk wzdycha do uroczej Chinki imieniem Chen. Oczywiście za konkurenta ma bogatego kolegę imieniem, o ironio, Mikołaj oraz kompana do zabaw i wszelkiej maści psot, czyli Krystiana. I tak prezentuje się oto ta seria. Mamy zatem klasyczne gagi z przełomu lat 80 i 90 XX wieku, świetnie skonstruowaną kreskę, tonę nawiązań do ówczesnych klasyków oraz wydarzeń dziejących się we Francji i jazdę po stereotypach.

Zatem ojciec Cedryka jest sprzedawcą dywanów, jego matka pracuje w domu, choć w 17 tomie zdobędzie zatrudnienie w piekarni, a na dokładkę mieszkają z dziadkiem (ze strony mamy), który pomaga wnukowi w niektórych żartach. Czytając ten album z automatu przeniosłem się w czasie. Najpierw do okresu końcówki liceum, kiedy to w moje ręce wpadły pierwsze polskie wydania tej serii, a potem nostalgicznie do dzieciństwa i wczesnych lat 90 ubiegłego stulecia, bowiem to w nich osadzona jest fabuła tego albumu. Oczywiście mowa o Francji, ale w Polsce wiele zachowań było podobnych. Zatem szczerze polecam sięgnąć po tą serię. Dorośli ludzie koło czterdziestki pewnie poczują nostalgię, a młodsze pokolenie możne poznać kawałek historii komiksu francuskiego. Poza tym to nadal solidna opowieść humorystyczna i choćby z tego powodu warto się z nią zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz