Strony

10 czerwca 2022

Wanted Lucky Luke

Gdy w moje ręce trafił album "Człowiek, który zabił Lucky Luke'a" skakałem pod niebiosa. W mojej recenzji bardzo chwaliłem ten tom, z w zasadzie każdy jego aspekt. Kreskę, klimat rasowego westernu, scenariusz, postacie. No cud, miód, malina, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę. Jednak po "Wanted Lucky Luke" sięgnąłem bez cienia wahania i się nie zawiodłem. Może nie jest to aż tak rozbudowana opowieść jak poprzednio, ale nadal trzyma poziom solidnego westernu, gdzie niekoniecznie happy end jest kolorowy.

Tematem przewodnim jest list gończy wystawiony na ogromną kwotę 50 000 dolarów. Co ciekawe widnieje na nim twarz Lucky Luke'a, co oczywiście dziwi każdego kto go zna. Pikanterii dodaje kolejny element, mianowicie nasz kowboj jest poszukiwany żywy oraz oskarżony o morderstwo, a list wystawił wysoki rangą sędzia. Innymi słowy to wszystko zdaje nie trzymać się kupy, co nie przeszkadza wszelkiej maści łotrom polować na Luke'a, w celu zgarnięcia nagrody. W trakcie przemierzania prerii, trzymając się z dala od miast, nasz jeździec natrafia na trzy młode kobiety, zmierzające ze swym małym stadem bydła do Liberty City. Siostry chcą tam rozpocząć nowe życie, jednak przeprawa przez suche stepy Ameryki jest mordercza i ostatecznie godzą się na pomoc naszego protagonisty. Będzie to jednak miało swoją cenę, jak się okazuje niezwykle wysoką.

Przyznaję, że nie domyśliłem się okoliczności wystawienia listu gończego na naszego bohatera. Choć były pewne wskazówki w drugiej połowie komiksu, to i tak je przeoczyłem. To sprawiło, ze finał czytało mi się jeszcze raźniej. Do tego jest on bardzo dramaturgiczny i na swój sposób smutny. Z jednej strony zwiastuje powstanie kolejnych tomów, z drugiej pokazuje dramatyzm naszego protagonisty, który tak naprawdę jest samotny. dosłownie samotny. Zresztą ten motyw przewinął się już w pierwszym albumie i tam też wypadł genialnie.

Sam scenariusz drugiego tomu jest jednak mniej zaskakujący jeśli idzie o motywy poboczne. Ten element idzie jak po sznurku, jednak w niczym to nie przeszkadza. Dużym plusem nadal jest oczywiście rysunek oraz odpowiednio dobrana kolorystyka, budująca niesamowity klimat. Tak samo elementy humorystyczne odnoszące się do oryginalnej serii o przygodach Lucky Luke'a i tego jak na przestrzeni lat zmieniał się tam jego wizerunek. Np. rzucenie palenia tytoniu na rzecz podgryzania źdźbła trawy.

Naprawdę chce więcej tego typu komiksów, bo to nie tylko wyborne westerny, ale też solidne dramaty obyczajowe. Pokazują prawdziwe życie Dzikiego Zachodu, odzierają z naiwności jego legendy i pozostawiają czytelnika z garścią refleksji. A wszystko to w uniwersum jednej z najbardziej ikonicznych postaci francuskiego komiksu, kojarzącej się głównie z komedią. Nie wiem jak wy, ale do mnie taka forma przemawia w całej rozciągłości i niecierpliwie wyczekuję kolejnego albumu z tej serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz