Pierwszy tom tej serii przypadł mi do gustu, ale drugi mocno podbił poprzeczkę. Potwierdził kilka przypuszczeń, jakie wysnułem poprzednio odnośnie ducha Nathana i jego klątwy bycia uwięzionym w liceum. Mimo wszystko kilka rzeczy mnie zaskoczyło, choć ogólna fabuła jest raczej przewidywalna. Jednak to, co stanowi prawdziwą wagę tej serii to wątki poboczne stopniowo zazębiające się z przewodnim motywem, gdzie nastoletni łamaga powoli przezwycięża swoje lęki.
Louca dołączył do klubu piłkarskiego i z pomocą Nathana jego drużyna wygrała mecz. Chłopak za bardzo obrósł w piórka, przez co znów wpadł w serię tarapatów. Nadal też nie umie zebrać się na odwagę, aby zdobyć serce swej ukochanej Julii, nie rozumiejąc, ze ta za nim szaleje od dawna. Chce po prostu żeby chłopak był bardziej sobą oraz nieco mniej roztrzepany. Jednak prawdziwy problem dopiero widnieje na horyzoncie. Oto drużyna Louci musi pokonać Kondory, bowiem w innym wypadku szkoła rozwiąże ich klub. Niestety przeciwnik jest twardy, a ich kapitan Hugo, z całego serca nienawidzi Adela, kapitana zespołu z liceum naszego protagonisty. Jak się okazuje korzenie tego sporu sięgają dużo głębiej.
Jak wspomniałem we wstępie, kilka razy scenariusz mnie zaskoczył. Głównie w odniesieniu do postaci dalszoplanowych, bowiem, co uważam za celowe działanie scenariusza, Louca potrafi być wybitnie irytujący. Chłopak zdecydowanie nie uczy się na błędach, wymyśla coraz to głupsze plany zdobycia serca swej ukochanej i pakuje siew tarapaty. Z drugiej strony trzeba mu przyznać, co też czynią towarzyszące mu postacie jednocześnie wytykając mu jego głupotę, że jest niezwykle wytrwały. Nie poddaje się, potrafi w przypływie impulsu wyzwać silniejszego od siebie, ale potem nie ucieka. Walczy do samego końca, nawet jeśli wszyscy wiedzą, że przegra. I w pewnym stopniu to go napędza.
Natomiast po lekturze tego tomu jestem absolutnie pewien, że Nathan żyje. A raczej jest w śpiączce lub czymś w tym rodzaju. Co prawda nie dostałem dowodu przed nos, ale wszystkie poszlaki na to wskazują. Już pierwszy album to robił, ale ten wyłożył sprawę łopatologicznie. Niemniej zaskoczeniem okazało się kto stoi za tym stanem rzeczy. Nie wyjaśniono jak do tego doszło oraz przyczyn tragedii, ale tutaj rodzą się nowe spekulacje. Czy się potwierdzą? Mam nadzieję, że tak, jednak o tym przekonam się w trzecim albumie, który już zapowiedziano na ten rok. I szczerze przyznam, ze nie mogę się go doczekać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz