Strony

10 maja 2022

TER #1: Obcy

Przyznaję, że podszedłem do tego komiksu na zasadzie: jestem ciekaw o czym to, ale pewnie to będzie jednorazówka. Jakże się cudownie pomyliłem. Owszem, sporo tutaj klasycznych motywów i ogranych schematów, jeden z nich otwiera, choć w intrygujący sposób, opowiadaną tutaj historię. Potem mamy raczej standardowe snucie opowieści, przynajmniej z mojego punktu widzenia, osoby mającej nieraz do czynienia z tego typu gatunkiem w komiksach. Jednak największą siłą TER, jest zakończenie pierwszego tomu, które sprawiło, ze moja szczęka opadła kilka pięter w dół.

Ostatni raz taką frajdę z lektury oraz reakcję na końcu albumu otwierającego nową dla mnie serię, miałem po lekturze Azymutu. Innymi słowy dawno temu, bowiem pierwszy tom wpadł w moje ręce jeszcze za czasów Wydawnictwa Komiksowego. TER temu dorównał, choć to zupełnie inny gatunek, ale ma kilka podobieństw. Oto poznajemy historię z perspektywy wspomnień trzydziestoletniego mężczyzny, którego inni nazywają Mandor. Nagiego, nieprzytomnego i kompletnie niemego znalazł w grobowcu lokalny majsterkowicz Pip, który potajemnie trudni się okradaniem grobów. Co jednak ciekawe, Mandor ma smykałkę oraz wiedzę, jak naprawić stare przedmioty, choć sam nie wie skąd to wie. Zresztą nie pamięta niczego i w zasadzie musi na nowo nauczyć się mówić.

Jak wspomniałem sporo tutaj klasycznych zagrywek. Mamy zatem kastę elit-duchownych oraz ich proroctwo, mamy piękną siostrę Pipa i jej romans z głównym bohaterem. Mamy też osiłka, ponętną kapłankę, masę nawiązań do sprzętów oraz wydarzeń z XX i XXI wieku i tak dalej. Słowem, jeśli czytało się inne komiksy tego typu, to ciężko nas zaskoczyć. A mimo to, twórcą się to udało, bowiem ostatnie strony powodują opad szczęki. Ciężko bowiem wywnioskować zakończenie tego tomu, a to co się tam dzieje jest bardzo dynamiczne i rozpala wyobraźnię do białości.

Zatem finalnie dostajemy bardzo sprawnie napisaną historię, bazującą na ogranych motywach, ale jednocześnie świadomą tego i opowiadającą własny scenariusz. Takie zagrywki kocham, bo potrafią porwać nowych czytelników, nie oblatanych jeszcze z gatunkiem, jak i zadowolić weteranów. Całość jest do tego świetnie zilustrowana, bardzo umiejętnie pokolorowana, co buduje idealny klimat. Jestem strasznie ciekaw jak potoczy się dalej ta opowieść, bowiem teorii mam sporo, a jeśli autorzy będą dalej tak lawirowali w scenariuszu, to mogą mnie zaskoczyć wielokrotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz