Strony

20 lutego 2022

Kaczogród: Stawiłem sobie pomnik

Tym razem mocno zagrało mi na sentymentach, bowiem sporo zawartych tutaj historyjek utkwiło mi w pamięci z starych wydań tygodnika Kaczor Donald. Jednak natrafiłem też na opowieści, których nie znałem lub bardzo słabo pamiętałem. Między innymi "Głośny kowboj", gdzie Donald sprzedał swoją piosenkę i tym spowodował lawinę kłopotów, lub "Biedny, stary kaczor" z Wujkiem Sknerusem i Braćmi Be w rolach głównych. Jednak ten tom kryje znacznie więcej niespodzianek.

Chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci "Opowieść przedświąteczna", którą bardzo przyjemnie sobie odświeżyłem. Dotyczy ona próby zebrania pieniędzy na zorganizowanie świąt dla ubogich dzieci. Sknerus obiecuje, że dołoży się do całego przedsięwzięcia, o ile Donald najpierw uzbiera 25 dolarów na kolejkę elektryczną. I w tym momencie zaczyna się cała kaskada wypadków, a ich finał jest okazuje się nie tylko komiczny, ale też daje nauczkę staremu centusiowi. Jest to idealna opowieść na święta, ale nawet teraz, gdy zbliża się wiosna, bawiłem się przy niej cudownie.

Inna historyjka, którą dobrze pamiętałem była z udziałem Diodaka. Stworzył on myślące skrzynki rozwijające umysły dzikich zwierząt. Dzięki temu zyskały nie małą inteligencję i, jak się łatwo domyślić, szybko ściągnęły na biedne kaczory kłopoty. Z ciekawszych komiksów, jakie sobie przypomniałem była "Tajemnica szczęścia" zdradzająca pewien sekret Gogusia. Nie pałam miłością do tej postaci, a ma ona w tym albumie sporo wystąpień, choć w większości ostatecznie niekoniecznie szkodzi Donaldowi i jego siostrzeńcom. Wręcz przeciwnie - jego szczęście bywa obosieczne.

I tutaj sporo historyjek nie znałem. Między innymi ta o spadkobiercy Ameryki Północnej, zatrudnienie przez Sknerusa Donalda, aby ten wydawał jego pieniądze, historia pewnego znaczka z Ameryki Łacińskiej i człowieka zwanego El Dorado, albo wspomniane we wstępie opowieści. To było ciekawe doświadczenie przeczytać je po raz pierwszy. Dały mi sporo radości, której w obecnych, porąbanych czasach posiadam zdecydowany deficyt. I własnie za to lubię wracać do Kaczogrodu. Po kolejna dawkę niczym nieskrępowanego humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz