Strony

24 października 2021

Miki i kraina pradawnych

Za dziecka nigdy nie byłem fanem Myszki Miki, głównie z tego powodu, że strasznie drażnił mnie jej piskliwy głos. Jestem osobą półgłuchą, zatem moje zdrowe ucho jest niezwykle wrażliwe na szumy oraz wysokie dźwięki. To bardzo utrudniało słuchanie głosu tej postaci, zatem szybko moim ulubieńcem stał się Kaczor Donald. Ciężko go nieraz było zrozumieć, ale przynajmniej nie bolała mnie głowa. Poza tym mój charakter jest trochę podobny do tego co prezentuje sobą ten kaczor. Mimo wszystko zdecydowałem się sięgnąć po komiks "Kimi i kraina pradawnych", głównie z powodu jego warstwy artystycznej i... nie zawiodłem się. Bowiem koło przecudnych ilustracji dostałem tutaj naprawdę dobrze napisaną historię.

Zacznijmy jednak od tego co najbardziej rzuca się w oczy. Rysunku. Malowniczego, fantazyjnego, przecudnie budującego klimat rasowej powieści fantasy. Z jednej strony oczami wyobraźni widziałem tutaj sceny z filmu "Avatar" z drugiej rasowe fantasy pokroju "Hugo" czy "Lanfeust z Troy" (tyle że z wyłączeniem brutalnej przemocy). To co widzimy na okładce to jedynie maleńki przedsmak obłędnych wręcz plansz przedstawiających podniebne krajobrazy usiane chmurami i podniebnymi, dryfującymi wyspami. Całość oczywiście przesiąknięta uniwersum Disneya nawiązująca do wielu znanych postaci, jak Czarny Piotruś, Goofy, Horacy i Klarabela oraz oczywiście Miki i Minie. Brakowało mi w tym osobistości z Kaczych Opowieści, ale to dopiero pierwszy tom, więc wszystko może się jeszcze wydarzyć.

Fabularnie również jest naprawdę dobrze. Miki jest Mistrzem Powroźnikiem wytwarzającym liny potrzebne do łączenia oraz holowania dryfujących wysp. Dawniej szukał wraz z Minie i Goofym przejścia przez Morze Chmur aby odkryć drogę prowadzącą do mitycznego kontynentu. Miejsca na powierzchni, gdzie wszystkim żyłoby się bezpieczniej. Niestety wypadek sprawił, że Goofy zaginął, a Minie i Miki się rozstali. Jednak los ich nie oszczędza i trafiają w sam środek konfliktu pomiędzy Królem Fantomem a Czarnym Piotrusiem i jego Gildią.

Akcja toczy się tutaj bardzo wartko, jest mnóstwo dynamicznych scen, sporo treści, choć samych dialogów nie ma za dużo. Przynajmniej ja tak to odczułem. Jednak całość czyta się wyjątkowo przyjemnie i jednocześnie można cieszyć oczy przecudnymi ilustracjami. Finał jest raczej łatwy do przewidzenia. Ogólnie miałem wrażenie, że całość skończyła się za szybko. Najchętniej sięgnąłbym od razu po kolejny tom, ale na niego będzie trzeba cierpliwie poczekać. Przyznaję, że mimo wszystko komiks przerósł moje oczekiwania i dostałem świetnie dopracowana przygodę. Zdecydowanie za krótką, ale naprawdę ciekawą. Dlatego powiem wprost - Ja chcę więcej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz