Często gram tylko z żoną, dlatego chętnie sięgam po gry dla dwojga, szczególnie jeśli są krótkie. Prezentowany w tym materiale tytuł, jest dodatkowo szybki, poręczny i zajmuje niewiele miejsca na stole. Idealny kandydat do grania w podróży czy knajpie jeśli czekamy na pociąg. Oto dostajemy 27 kart, z przecudnymi rysunkami Beaty Smugaj, autorki Internetowych komiksów Lisie sprawy. Nie jest to pierwsza gra sygnowana jej pracami i mam nadzieję, że też nie ostatnia. Bowiem Rycerze okrągłego sera to genialny umilasz czasu, szczególnie gdy cierpimy na jego deficyt.
Celem gry jest zebranie drużyny, która da nam jak najwięcej punktów z konkretnych kombinacji. Nic nowego, ale tutaj jest jeden, genialny mechanizm. Otóż każda karta postaci, czyli w zasadzie każda karta w grze, jest unikalna. Daje nam punkty z zupełnie innego źródła, nawet jeśli jest ono podobne, co tworzy bardzo dużo zależności pomiędzy nimi. Na tym właśnie polega jeden z uroków Rycerzy okrągłego sera. Na budowaniu dość złożonych, jak na tak malutki tytuł, kombinacji. Osobną sprawą jest oprawa graficzna i multum easter eggów, ale o tym później.
Rozgrywkę przygotowujemy od potasowania talii lisów i ustawienia jej w dogodnym dla wszystkich miejscu. Wybieramy pierwszego gracza, każdy z konkurentów otrzymuje 4 karty na rękę, a na końcu odkrywamy 5 kart i układamy w jednym rzędzie. To z niego będziemy rekrutować liski do naszej drużyny. W swojej turze gracz wykonuje następujące akcje:
* Wybiera jedną z dostępnych w rzędzie kart lisów i jeśli trzeba uiszcza jej koszt odrzucając odpowiednią liczbę kart z reki (pierwsze dwie kart można wziąć za darmo, a od trzeciej koszt wynosi 1/2/3 za każde kolejne miejsce w szeregu).
* Rozgrywa akcję kartę o ile to możliwe.
* Dokłada zdobytą kartę lisa do swej drużyny (kładzie przed sobą)
* Przesuwa karty w szeregu rekrutacji w lewo i dobiera tyle kart z talii na rękę ile mamy braków w rzędzie.
* Dowolnymi kartami z ręki uzupełnia szereg rekrutacyjny.
Rozgrywka trwa aż do wyczerpania talii, co zjada około 15-20 minut. Co prawda część lisków ma umiejętności wtasowujące karty do talii z różnych źródeł (stosu kart odrzuconych, ręki czy szeregu rekrutacji), jednak nie wydłuża to rozgrywki jakoś szczególnie mocno. Potrafi jednak zaważyć na końcowym wyniku. Są bowiem postacie generujące punkty np. za karty na ręce lub w stosie kart odrzuconych. Na tym właśnie polega sztuczka - stworzyć taką kombinację w drużynie, aby poszczególne elementy się uzupełniały.
Do tego dochodzi masa umiejętnego humoru czy easter eggów. Zarówno w opisach kart, ich tytułach oraz samych rysunkach. Mamy zatem lisiczkę Meliskę, której opis brzmi "Tylko spokojnie". Coś słodkiego :) Jest też Ser Artur, Serafina czy Bardosz i każda z tych kart ma cudowny opis oraz miodny rysunek. Zresztą Serafinkę i Bardosza macie na zdjęciu powyżej.
Rycerze okrągłego sera to świetna gra dwuosobowa. Da się nawet grać w 3-4 osoby jeśli zaopatrzymy się w dwie talie, ale zdecydowanie polecam ten pierwszy tryb. Jest najciekawszy. Liczę na to, ze w przyszłości, dalszej lub bliższej, pojawią się dodatki w formie nowych talii z zupełnie nowymi funkcjami. U mnie ta gra zostaje na zawsze i chętnie będę ją z sobą zabierał w podróż. Z pewnością umili oczekiwania na wiecznie spóźnione pociągi PKP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz