Strony

18 kwietnia 2021

Odyseja Hakima #1: Z Syrii do Turcji

Osobiście uważam ten komiks za jeden z ważniejszych, jakie przeczytałem w ostatnich latach. Dlaczego? Zapewne zabrzmi to mocno na wyrost, wręcz radykalnie, ale mimo wielu moich obiekcji w sferze polityki międzynarodowej, do działań Rosji, U.S.A. i Chin oraz kilku innych ważnych państw, "Odyseja Hakima" uświadomiła mi dwie rzeczy. Po pierwsze, że wiele rządów państw, w tym Polski, chciałoby narzucić na swoim podwórku taki reżim i otwarcie do tego dąży. Pandemia jest dla nich zbawienna, bo pozwala przemycić masę niebezpiecznych praw. Wystarczy spojrzeć chłodnym okiem na to co się choćby dzieje w Europie czy U.S.A.. Po drugie, w jak wygodnych żyjemy warunkach, gdzie otwarcie możemy krytykować religię, władzę oraz ruchy społeczne. To znaczy - JESZCZE możemy.

Szerzej nad treścią samej fabuły komiksu opisującej tułaczkę Hakima i jego rodziny z Syrii do Francji, opiszę w drugim materiale. Tutaj chce się bardziej skupić na wydźwięku politycznym tego dzieła. Dzieła niewątpliwie ważnego i potrzebnego, które każdy choć raz powinien przeczytać. Po to aby nie tylko zrozumieć złożoność sytuacji w Syrii, bo ta jest przeraźliwie zagmatwana i krwawa, zresztą jak historia wszystkich krajów Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Głównie jednak ku przestrodze.



Dlaczego tak myślę? Bowiem od kilku lat widać jak na dłoni wprowadzanie u nas mechanizmów dyktatorskich. Zakaz śmiania się z pewnych ugrupowań społecznych, zmuszanie po przez system podatkowy ludzi do rodzenia dzieci, nawet jeśli ich na to nie stać, czy radykalne treści serwowane w mediach publicznych. Nie twierdzę, ze poprzednia władza była wolna od korupcji oraz przestępstw różnej maści, ale to co się dzieje od kilku lat w Polsce coraz bardziej nosi znamiona reżimu. A ten zawsze jest krwawy. Wystarczy wspomnieć co się działo w czasach PRL.

Syria ma jednak nieporównywalnie gorzej. Kiedyś kraj, gdzie muzułmanie i chrześcijanie z różnych wyznań potrafili żyć ramię w ramię, jest obecnie ruiną wypełnioną zgliszczami i morzem krwi. Miejscem gdzie różne kraje toczą swoją wojnę mordując cywili w imię czarnego złota i politycznych wpływów. Nic dziwnego zatem, że Syryjczycy uciekają z kraju, bo zwyczajnie chcą żyć. Tak samo jak Polacy w czasach zaborów, gdzie w zasadzie eksterminowano naszą nację. Niestety w tym morzu uciekinierów jest coraz więcej bojówkarzy, pasożytów i ludzi, którym powiedziano, ze w Europie wszystko jest za darmo. Nie da się ich odróżnić od osób uciekających przed wojną. Od ludzi myślących i wykształconych.



Ten aspekt jest genialnie zobrazowany w komiksie. Koneksje polityczne, łapówki, indoktrynacja w szkołach, gdzie tworzy się ludzi posłusznych władzy. Gdzie nie wolno myśleć inaczej niż nakazuje surowy ale zarazem dobry ojciec-dyktator. Gdzie każdy przejaw wolności w sposobie myślenia czy relacji międzyspołecznych jest brutalnie tępiony, powodując skłócanie społeczeństwa przy wykorzystaniu radykalnych grup. Brzmi znajomo?

Dlatego ten komiks, podobnie jak "Maus" uważam za przestrogę. Za realne ostrzeżenie przed tym, co może nadejść, jeśli pozwolimy się podzielić. Skłócić. Bo wtedy utracimy wolność i ludzie sterujący tym wszystkim ostatecznie narzucą nam swoją wolę, a każdego kto będzie śmiał przeciwstawić się systemowi zniszczą.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz