Strony

27 czerwca 2019

Shi #1: Na początku był gniew...

Słyszałem wiele dobrego o serii "Shi", dlatego chętnie po nią sięgnąłem. Trochę czasu musiała poczekać, gdyż miałem na półce inne ważne dla mnie tytuły, ale w końcu zabrałem się za lekturę. Za historię odważnych kobiet, matek, które utraciły swe dzieci i mszczą się za to na prawdziwych sprawcach ich tragedii. Elicie Anglii, wysoko urodzonych, którzy uznają świat za swoja własność, a pracujących dla nich ludzi za co najwyżej użyteczne narzędzie. Pomysł może nie nowy, ale ciekawy. Jak wyszło? Cóż... dla mnie trochę dwojako. Od strony wizualnej jest wystrzałowo, fabuła też daje radę, postacie są napisane interesująco, ale mimo wszystko całość mnie nie porwała. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak się stało.

Na starcie powiedzmy sobie wprost dwie rzeczy. "Shi" to naprawdę dobry komiks przygodowy, ze znamionami thrillera politycznego. Po drugie, czytałem już masę tego typu prac, zarówno w komiksach jak i książkach, a i nie jeden film/serial o podobnej tematyce się obejrzało. Właśnie ten czynnik sprawił, że lektura "Shi" była dla mnie po prostu "okej". Absolutnie nic mnie nie zaskoczyło, nie trzymało w napięciu, nie sprawiło, że wstrzymałem oddech z powodu napięcia. Podobne sytuacje widziałem w serialu "Burdel" albo filmie "Ława przysięgłych". Zresztą ten drugi faktycznie potrafił mnie zaskoczyć pewnymi zwrotami akcji, a tego właśnie zabrakło mi w "Shi". Tutaj wszystko szło jak po sznurku, mimo, że akcja komiksu rozgrywa się w dwóch liniach czasowych.

Nie zrozumcie mnie źle. Wspomniałem już, ze to dobry komiks. Naprawdę dobrze napisany, ciekawie prezentujący poszczególne postacie, w tym główne kobiece, umiejętnie nawiązujący do obyczajów z drugiej połowy XIX w Anglii i tak dalej. Z drugiej strony wiele elementów dotyczących sfer wyższych jest mocno przekoloryzowanych. Opowieść zaczyna się w naszych czasach i dotyczy szefa koncernu zbrojeniowego, który wygrał kolejną rozprawę w sądzie przeciw organizacjom pacyfistycznym. Facet wraca do domu na przyjęcie, a tam w ogrodzie jego syn i ciężarna żona wpadają na miny w ogródku. Scena się urywa i przenosimy się do Anglii z roku 1851, gdzie poznajemy dwie główne bohaterki. Córkę wysoko postawionego oficera wojskowego oraz młodą Japonkę trzymającą w rękach zawiniątko z martwym dzieckiem. Druga z nich budzi oczywiście obrzydzenie w oczach elit Londynu, co ostatecznie kończy się serią nieoczekiwanych wydarzeń.

Tak naprawdę gdybym napisał jeszcze coś o fabule, to bym zaspoilerował całą, bowiem nie jest ona przesadnie skomplikowana. Już sama okładka zdradza bardzo dużo i podczas lektury szybko łączymy kolejne elementy. Jednocześnie w samym komiksie dowiadujemy się niewiele o całej tajemnicy związanej z egzotyczną Azjatką. Z jednej strony miało to chyba budować tajemnicę, ale z drugiej jakoś niespecjalnie mnie przyciągnęło. Zresztą obstawiam, że bez problemu przewidziałem rolę innej kobiecej postaci, która pojawia się na końcu albumu już w XXI wieku. Naprawdę zdziwię się jeśli w drugim albumie zostanie ona napisana inaczej, choć byłaby to zapewne miła niespodzianka.

Wizualnie jest naprawdę wspaniale i rysunki Jose Homs szybko mnie oczarowały. Tak naprawdę to dla nich przeczytałem z miła chęcią ten album i na pewno sięgnę po kolejne. Seria liczy zresztą tylko 4 tomy, z czego dwa już ujrzały światło dzienne. Komiks zawiera też treści ukierunkowane tylko na dorosłego widza, np. sceny w burdelu bez cienia cenzury, albo brudne rynsztoki Londynu. To co jednak mi nie do końca pasowało, to pewne przerysowanie elit. Owszem, mieli swoje loże, chędożyli na boku ile wlezie, a do kieliszka zaglądali nader często. Opium też nie było im obce. Niemniej tutaj po raz kolejny mamy jakiś sekretny spisek, budowanie potęgi Imperium Brytyjskiego za pomocą rytuałów, duchownego degenerata i tak dalej. Serio - mnie to już nudzi. Nie twierdzę, ze takie rzeczy nie miały miejsca, ale za każdym razem wałkowanie kropka w kropkę tego samego schematu jest zwyczajnie męczące.

Jak zatem podsumowuję pierwszy tom "Shi"? Jeśli ktoś nie siedzi głęboko w komiksie, albo literaturze przygodowej połączonej z thrillerem politycznym, to powinien być zadowolony z lektury. Będzie dla niego czymś nowym, do tego odważnym i pięknie narysowanym oraz pokolorowanym. W przypadku takich starych weteranów jak ja, którzy ten gatunek mają ostro oblatany, "Shi" okaże się kolejną niezłą, ale wtórną, przygodą. Do przeczytania na raz i skupienia się bardziej na rysunku niż treści, którą idzie łatwo rozszyfrować zawczasu. Dlatego przed sięgnięciem po tą serię, zastanówcie się do której grupy należycie i czy macie ochotę na tego typu przygodę. Ciekawą, jednak trochę za bardzo odgrzewaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz