Strony

29 czerwca 2019

Punisher Max #4

Kobiety zawsze były postaciami tragicznymi w komiksach poświęconych przygodom Punishera. To od utraty jego żony i dziecka zaczęła się wendetta Franka Castel, w której posłał na łono upadłych aniołów niezliczone zastępy duszyczek. Choć czasem jego ofiary trudno nazwać ludźmi mającymi dusze. Handlarze narkotykami, żywym towarem, bronią, mordercy, terroryści, gwałciciele i pedofile. W realnym świecie takim "ludziom" społeczeństwo życzy najczęściej kuli prosto między oczy oraz głęboki, zapomniany grób w głębi lasu. W tym albumie Punisher w pewnym stopniu na nowo przeżywa dawne piekło. Utratę bliskiej mu osoby. Kobiety. Bo to one mocno determinują jego poczynania. To z powodu ich straty utracił część swego człowieczeństwa i wyruszył w krwawą podróż do piekła. Piekła, które sam stworzył.

Obie historie są zamknięciem spraw, jakie już pojawiły się na łamach tej serii. W pierwszej opowieści Frank znów ląduje na Bliskim Wschodzie, gdzie celowo pakuje się w pułapkę, zastawioną przez rosyjskiego generała. Zadarł z nim w czasie operacji na terenie Rosji, którą zlecił mu Nick Fury. Nasz krwiożerczy towarzysz nie lubi niedomkniętych zadań, a przegrana z Punisherem, którego tożsamości nie zna, dużo go kosztowała. Jednak to wszystko jest tak naprawdę tłem dla o wiele bardziej złożonego dramatu. Generałowi doradza człowiek, który ma na pieńku z Punisherem, ale oto pojawia się nieoczekiwany gracz. Kobieta. Wykorzystana przez CIA, zgwałcona przez talibów i nienawidząca swego byłego męża, pomagającego Rosjanom. Ma ona z nim poważne rachunki do wyrównania, zaś Frank Castel to nieoczekiwany dar losu. Niestety próżno nazywać go aniołem stróżem.

W drugiej opowieści Frank znów urzęduje w swym stałym miejscu, gdzie wiele osób ma do niego żal. W tym wdowy bo głowach rodzin mafijnych oraz karteli narkotykowych. Kobiety pragną śmierci swego oprawcy, zastawiając na niego pułapkę, ale oto znów pojawia się nieoczekiwany gracz. Również kobieta, również związana z mafią, tyle że tym razem to jej ofiara. Nie taka "klasyczna", ale o wiele bardziej tragiczna, bowiem rzucono ją na pożarcie potworowi, gdyż ten był potrzebny rodzinie. Dla tej kobiety Punisher stał się inspiracją.

Tak, w tym albumie zdecydowanie dominują kobiety różnego rodzaju. Zdradzone, wykorzystane, porzucone, zgwałcone, owdowiałe. Jedne pragną śmierci Franka inne jego wsparcia, ale wszystkie mają wspólną cechę. Są silne i zdeterminowane, aby osiągnąć swój cel. Frank w tym wszystkim czuje się jakby ponownie przeżywał utratę swej rodziny. Nie może nic zrobić aby odmienić ich los. Zostało mu jedynie stać obok i patrzeć na krwawe piekło, którego jest udziałem. Album domyka poruszane tutaj sprawy, ale pozostawił we mnie,jako czytelniku, wielki smutek w sercu. Bowiem w tej opowieści nie ma nadziei na lepsze jutro. Nie ma osób niewinnych, nietkniętych skażeniem przemocy. Są tylko ofiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz