Strony

13 maja 2019

Wbrew naturze #1: Przebudzenie

Tematyka rasizmu oraz tolerancji seksualnej jest obecnie bardzo powszechna. Niestety wiele ugrupowań ogłaszających się jako walczących z prześladowaniami na tym polu, tak naprawdę wypaczyło do szpiku kości terminy takiej, jak "tolerancja", "równość" i "równouprawnienie". W praktyce mam wrażenie, ze nieraz kompletnie ich nie rozumieją. Z drugiej strony mamy obóz radykalny, który w praktyce robi to samo, podpierając się religią. Przy czym określenie radykalizm, tak naprawdę pasuje do obu obozów, bo gdyby mogli, to spaliliby żywcem każdego, kto myśli lub czuje choć troszkę inaczej. Seria komiksowa "Wbrew naturze" w bardzo ciekawy sposób porusza właśnie wymienione przez ze mnie problemy. Oto świat zamieszkały przez antropomorficzne zwierzęta, gdzie w świetle prawa niedozwolony jest homoseksualizm czy łączenie się par heteroseksualnych z różnych gatunków. Powód? Bo to niemoralne, złe i... wbrew naturze. Tak mówi prawo, tak mówi rząd i ukochany przywódca, zaś sprzeciwianie się temu, to sprzeciwianie się samej Matce Naturze. Oczywiście wszystkie zwierzęta są równe, o ile przestrzegają prawa.

Już na tym etapie komiks bardzo przypadł mi do gustu. Pokazuje on bowiem dosadnie, jak wypacza się pojęcie tolerancji oraz równouprawnienia. Sprytnie zmieniono też hasło znane z książki "Folwark Zwierzęcy" Orwella, gdzie padły znamienne słowa:  "Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych.". Tutaj natomiast usłyszymy: "Wszystkie zwierzęta są równe, o ile przestrzegają prawa.". Czyż nie brzmi to jeszcze bardziej złowieszczo? Bo któż ustanawia prawo, jak nie rządzący, mogący chować się w tym momencie za wygodnym immunitetem lub dobrem publicznym. Bardziej przeraża mnie jednak, że to drugie określenie nieraz pada z ust polityków czy duchownych w realnym świecie, manipulując tym samym społeczeństwem.

Nie inaczej jest to pokazane w komiksie. Tam każdy ma wybór, ale gdy kończy się 25 lat, z automatu wpada się do Programu Rozrodczego, który pomaga dopasować do siebie przedstawicieli tego samego gatunku. Brzmi nawet spoko, bowiem kandydat czy kandydatka nie muszą się zgodzić na wybór i po obowiązkowej randce zdać się na dalsze poszukiwania programu, co może trwać latami. Jest jednak pewien haczyk - single płacą większe podatki, a czasem też kary za odrzucanie ofert z Programu Rozrodczego. Czyż to nie brzmi znajomo? Jeszcze niedawno mówiło się o podobnym podatku dla osób nie będących w stałych związkach, a w czasach PRL taki podatek faktycznie istniał, powszechnie nazywany bykowym. Co gorsza różne wersje takiego podatku istnieją w części krajów świata, co ma "zachęcać" ludzi do zawierania związków i płodzenia dzieci. Dokładnie ten sam mechanizm, tylko w bardziej radykalnej i naocznej formie pokazano w komiksie "Wbrew naturze". Warto zatem sobie zadać pytanie, czy nas to czeka. Nie za rok, czy pięć lat, ale za kilka dekad... kto wie?

Jednak w scenariuszu cały powyższy problem jest motorem napędowym do właściwej akcji. Główna bohaterka, niebieskowłosa świnka imieniem Leslie, własnie skończyła 25 lat. Niemal z miejsca dostaje propozycję "randki" z Programu Rozrodczego, co ją przeraża. Na dokładkę męczy ja w kółko ten sam erotyczny sen, gdzie kocha się z białym wilkiem, a przecież mieszanie się gatunków uważane jest powszechnie za zboczenie. Z czasem sen się nasila, wręcz ewoluuje, a wokół dziewczyny kręcą się dziwne typki. Zaczyna się wtedy dość ciekawa, metafizyczna łamigłówka, utrzymana w wręcz szpiegowskim stylu. Wiecie, tajemnice, mity, pradawne wierzenia i na dokładkę zabójstwa. Jest to naprawdę ciekawe, a przy okazji scenariusz z każdym kolejnym rozdziałem uwypukla sprawy, o których pisałem wcześniej. Pierwszy tom kończy się, że tak to ujmę, w najlepszym momencie, tym samym mocno podnosząc napięcie wyczekiwania. Po prostu po jego lekturze od razu chce się chwycić za kolejny i wiedzieć co będzie dalej. Jeśli przy okazji rozwinie on sprawy tolerancji oraz rasizmu, czy równości wobec prawa, to dla mnie będzie bomba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz