Strony

3 maja 2018

Katanga #1: Diamenty

Gdy w 1960 roku Demokratyczna Republika Konga odzyskała niepodległość, po wielu latach okupacji belgijskiej, niedługo cieszyła się pokojem. Latem tego samego roku, kilka miesięcy po uzyskaniu wolności, prowincja Katanga ogłosiła niepodległość. Doprowadziło to do kilkuletniej, bardzo krwawej wojny domowej, w efekcie której doszło do ogromnych czystek na tle etnicznym. W wojnie uczestniczyło wielu białych najemników z Europy, w tym większość na służbie władz Katangi, która współpracowała z Belgią oraz belgijską górniczą kompania handlową. Właśnie na tel tych wydarzeń Fabien Nury napisał historię swego komiksu. Historie zmyśloną, ale hipotetycznie mogła się wydarzyć, szczególnie w chaosie jaki panował wtedy w kraju. Zatem trzytomowa "Katanga" to fikcja. Niemniej całość wygląda miejscami jak dokument, bowiem Nury zadbał o bardzo wiele istotnych szczegółów.

Jest to trzecia seria tego autora, z która mam styczność, o ile liczyć "Jam jest Legion" i "Legion: Kroniki" jako serię. Oprócz niej był jeszcze "Tyler Cross: Black Rock", niestety nie podbił on mego serca. Pierwszy z wspomnianych tytułów o wiele bardziej i na razie mam go w kolekcji. "Katanga" jednak miażdży oba wymienione tytuły, pod każdym kątem. W moich oczach, jako fana kina akcji i literatury historycznej, to idealne połączenie obu tych gatunków. Posiada ich najmocniejsze cechy. Zadbanie o całe tło historyczne, ciekawie napisane postacie, prostą, ale wartką i wciągającą opowieść oraz mocne zakończenie. Na dokładkę całość zwieńczono świetnym rysunkiem i bardzo solidnym ukazaniem realiów, jakie miały miejsce podczas wojny domowej w Demokratycznej Republice Konga, z lat 1960-1963. Dla czytelnika mojego pokroju, przykładającego wagę do takich elementów, to bardzo istotne.

Jednym z takich elementów jest sprawa uchodźców oraz tarcia na tle etnicznym, pomiędzy władzami Konga i Katangi. Jeśli ktoś pamięta obrazki puszczane w telewizji, z obozu dla uchodźców w Pas-de-Calais, zwanego potocznie Dżunglą, to był on obozem skautów przy tym co działo się w Katandze. Największy obóz, w komiksie nazwany Obozem Kanibali", faktycznie istniał, choć Nury troszkę go przerysował, na potrzeby swojej opowieści. Niemniej faktycznie wojska UN nie miały nad nim kontroli, dochodziło do masowych gwałtów, morderstw, a nawet aktów kanibalizmu. Dokładnie taki kaliber posiada pierwszy tom, tej trzytomowej serii.


To dobrze, bowiem Fabien Nury nie bawi się z czytelnikiem w wybielanie żadnej ze stron. Tamten konflikt, trwający blisko dwa i pół roku, był istnym holokaustem. Panowała niemal kompletna samowolka. Poszczególne plemiona wyżynały się nawzajem, biali traktowali tubylców jak zwierzęta, a ci w odwecie gryźli (dosłownie), swoich "panów". Nie trudno było się odnaleźć w tym bałaganie najemnikom z Europy, którzy walczyli po obu stronach konfliktu, ale głównie dla władz Katangi, wspieranej przez kompanię górniczą z Belgii. Wszystko dla drogocennych złóż tego regionu w tym diamentów. Te są wątkiem przewodnim pierwszego albumu, co sugeruje już sam tytuł. Sprawa jest warta zachodu, a główna postać, znająca ich lokalizację zdobi okładkę tego albumu.

Jest to niejaki Charlie, choć tak naprawdę nazywa się zupełnie inaczej. Wszedł w posiadanie cennych klejnotów i stara się je wykorzystać, aby wydostać się z tego piekła. Jego postać jest naprawdę dobrze napisana. Choć w praktyce jest postacią drugoplanową, to czytelnik czeka głównie na niego. Pamięta o nim, chce wiedzieć co się z nim stało, gzie przebywa oraz co planuje. Tak samo jak główny bohater, przywódca najemników na usługach kompanii górniczej, Felix Cantor. Sam wątek z najemnikami, jest tutaj najbardziej rozbudowany, stając się czymś na kształt zaprawy, spajającej wszystkie inne wątki. Wyszło to naprawdę dobrze i chwała za to scenarzyście.


Warstwa wizualna "Katangi" również nie odstaje od fabularnej. Co prawda po raz pierwszy mam styczność z pracą Sylvain Vallee, pokolorowaną przez Jeana Bastide, ale jestem więcej niż zadowolony. Panowie wywiązali się z swej pracy wzorowo i budują naprawdę świetny klimat. Dobrze operują też karykaturalnym przedstawieniem poszczególnych postaci, co nadaje całości swoistego klimatu. Za ten element mają ode mnie owacje na stojąco. Jeśli do samego końca utrzymają ten styl, będę im szalenie wdzięczny.

Komu komiks może się spodobać?
Miłośnikom wartkiej akcji, połączonej z historią.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, do tego z zawiązanymi oczami i pocałowaniem ręki. Z niecierpliwością czekam na tom drugi (maj 2018).

Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Trafia na wyższy regał i już nigdy nie opuści moich zbiorów.

Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Tak i będzie walczyć o miejsce w pierwszej trójce. Nie wiem czy wygra, ale ma spore szanse stanąć na podium.