Strony

29 kwietnia 2018

Pajęczym Okiem #3: Biały Kot - Kocia kawiarnia w Gdyni

Zaczynamy w pełni długi weekend majowy, więc warto odwiedzić jakąś kawiarnię. U mnie padło na Białego Kota, bowiem byłem w Gdyni, moim rodzinnym mieści. Wybrałem ten lokal głównie dla kotów, gdyż jest to kocia kawiarnia, które ostatnio są coraz bardziej popularne w Polsce. Nigdy wcześniej nie byłem w takim miejscu, a że dodatkowo mają gry planszowe i gorącą czekoladę w karcie, to nie było siły na tym świecie, która mogłaby mnie powstrzymać. Zatem przybyłem, zagrałem, wygłaskałem, wypiłem i...

...jestem niezwykle zadowolony z wizyty w kawiarni. Postaram się was zatem przekonać do odwiedzenia jej, bo w mojej opinii warto. Nie tylko ze względu na koty, ale również inne atrakcje. Tak, mowa o grach planszowych, a skoro mój blog poświęcony jest między innymi właśnie nim, to poświęcę im osobny fragment. Zacznijmy jednak od lokalizacji i wystroju.

Lokal mieści się na ul. Władysława IV, niedaleko skrzyżowania z ul. Wójta Radtkego, zatem w samym centrum Gdyni. Łatwo tam trafić, a z daleka widać już samą kawiarnię. Co do parkingu... cóż duże miasto, więc wiadomo, jak to jest. Zatem na tym polu trzeba uzbroić się w cierpliwość. Osobiście polecam podjechać autobusem lub pociągiem SKM, bowiem lokal jest niedaleko pętli koło Szpitala Miejskiego i dworca PKP Gdynia Główna. Z każdego z tych punktów, spacerem dotrzemy w 5 minut. Dużą zaleta kawiarni jest szereg ogromnych okien, dzięki czemu wpada do środka sporo światła. Szczególnie, że przed lokalem nie ma żadnych zabudowań oraz drzew. W samej kawiarni też mamy lampy dające solidne oświetlenie, a wszelkiej maści "siedziska", są naprawdę wygodne. Posiadamy pas siedzeń z poduchami przy samych oknach, gdzie są stoliki oraz krzesła, kilka podwieszanych, ogrodowych (nie wiem jak to nazwać) foteli oraz kanapę. Innymi słowy jest gdzie siedzieć, a i stolików nie zabraknie. Całość poprzetykano konstrukcjami dla kotów. Te zamontowano również na ścianach, zatem nasi futrzani podopieczni mają całą kawiarnię na widoku. Do nich za chwilę wrócimy, natomiast warto zaznaczyć, że koty mają swój kąt z miskami (woda i jedzenie) oraz własne pomieszczenie, do którego nie wolno wchodzić klientom. Dzięki temu w lokalu jest miło, przytulnie i co ważniejsze zadbano o higienę.


Osoby, które bałyby się, że może tam pachnieć z kuwety lub być brudno, mogą odrzucić te troski na bok. Podczas mojego pobytu, Pani obsługująca w kawiarni, uwijała się jak mrówka. Dzięki niej stoliki były czyste, tak samo podłoga i toaleta. Swoją drogą wisi w niej genialny plakat z Grumpy Cat. Jedynie jak jest tłumek ludzi w lokalu, to do WC może zrobić się kolejka, ale tak poza tym, nie ma z tym problemu. Koty swoją toaletę mają w zupełnie innej części budynku, nie powiązanej z lokalem dla gości. Dlatego na podłodze nie wala się żwirek i chwała za to osobie, która o to zadbała. Zamówienie składamy przed wejściem do głównej sali. Ta zawsze jest zamknięta, ze względu na bezpieczeństwo kotów. Te potrafią dokazywać (w chwili pisania artykułu, są to głównie dwa, młode kocury), ale na ogół śpią, łaszą się do klientów, prosząc o głaskanie (i ewentualnie bitą śmietankę), oraz spokojnie spacerują po lokalu.

Tutaj ważna uwaga. Klientom nie wolno brać kotów na ręce!!! Popieram ten nakaz z całego serca. To jest kot. Jeśli zechce, to przyjdzie i położy się na kolanach, a warto być cierpliwym, bo grzeją lepiej niż termofor i mają cudowne, mięciutkie futro. Klient może podejść do kota, pogłaskać go, zachęcać aby ten wszedł mu na kolana, bawić się z nim (lokal ma zabawki oraz "wędki") i tak dalej. Jednak surowo zabronione jest zaczepianie kota, ciąganie go za ogon czy ucho oraz, to co już wspomniałem, branie go na ręce, aby zmusić do zostania z nami. Z tego co czytałem na stronie kawiarni, nie dostosowanie się do tych zasad skutkuje upomnieniem (sam nie byłem tego świadkiem), a gdy kilka razy to nie zadziała, wyproszeniem i czerwoną kartką. Mówiąc w żargonie graczy - dożywotnim banem.


Niestety te zasady nie do każdego docierają. Dlatego po wielu miesiącach działania kawiarni, jej właściciele byli zmuszeni z końcem października 2017 roku, wprowadzić nową zasadę. Mianowicie do lokalu nie można wejść z dzieckiem poniżej szóstego roku życia. Od tej zasady nie ma żadnych wyjątków. Żadnych. Nawet względem znajomych właścicieli lokalu. Na stronie kawiarni na Facebooku, jest szczegółowo opisane wydarzenie, które przelało czarę goryczy i zmusiło właścicieli do podjęcia takiego kroku. Post z tym jest przypięty na samej górze, więc nie ma bata, aby go pominąć. To co mnie ucieszyło, to prawie całkowita zgoda ludzi w komentarzach, pod rzeczonym postem. Parę osób marudziło, ale większość przyznało rację właścicielom kawiarni - winni są rodzice dzieci, a nie same dzieci, które dokuczały kotom. Zainteresowanych całą sprawą zachęcam do zajrzenia TUTAJ. Co zaś się tyczy dzieci w przedziale wiekowym 6-10 lat, to aby z nimi przyjść, należny najpierw złożyć rezerwację na stolik. Ponownie odsyłam do wspomnianego i podlinkowanego wyżej wątku.

Wracając do samych kotów. Oprócz jednego rezydenta (biało-szary kocur), który jest w pewnym sensie współwłaścicielem lokalu, pozostali podopieczni to koty z gdyńskiego schroniska dla zwierząt "Ciapkowo". Koty są zatem gotowe do adopcji, a w lokalu można je poznać, sprawdzić czy nas zaakceptują i tak dalej. To jest naprawdę cenne doświadczenie. Nim przybyłem do tego miejsca, ktoś mnie ubiegł i zabrał dwa, cudowne rudzielce. Sam mam kotkę (która jest zazdrosna), więc bym ich nie adoptował, ale chciałem je wygłaskać. Niemniej narzekać nie mogłem, bo inne koty były bardzo chętne do pieszczot (i brojenia). Sam rezydent wolał spać, a gdy już łaskawie wstał, to przechadzał się z dumą po swoich włościach. Genialnie wygląda, gdy jakiś kot siedzi na przymocowanych do ściany półeczkach i spogląda z zaciekawieniem, z góry na klientów. Nie spotkałem się jednak z sytuacją, aby potem podbierał im coś z talerza. Owszem, potrafią wskoczyć na stół, ale nie są nachalne. Warto też dodać, że kawiarnia zbiera środki na wsparcie "Ciapkowa". Można wrzucić kilka groszy (kasetka przy kasie), albo przekazać dary w postaci koców, puszek z karmą i tak dalej. Z tego co widziałem, na stronie kawiarni są zamieszczane podziękowania, za dary na rzecz schroniska.


Przechodząc do samego menu, to możemy zamówić kawę, herbatę, czekoladę (jeden rodzaj, ale bardzo smaczna, choć dla niektórych może okazać się za słodka - mi pasowała), a do tego zjeść ciacho. Jak na centrum Gdyni nie jest drogo. Za kawę z bita śmietaną i gorącą czekoladę, dałem 24 zł (albo coś koło tego, niestety zgubiłem paragon). Przy tym miałem świetne towarzystwo futrzaków oraz z żoną spędziłem niemal półtorej godziny, grając w gry planszowe (o nich za moment). Oczywiście można płacić kartą lub gotówką, a wybór kaw oraz herbat, jest dość różnorodny, aby zaspokoić podniebienia i kubki smakowe większej części klientów. No chyba, że trafimy na wyjątkowe marudy, ale takim nigdy się nie dogodzi. Co do ciast się nie wypowiem, bo po prostu nie miałem miejsca w żołądku na dodatkową porcje słodyczy (teściowa o to zadbała :P), ale wyglądały bardzo smakowicie.

W temacie gier planszowych, na razie szału nie ma, ale jest już kilka tytułów godnych uwagi. Sam chwyciłem za jedną z moich ulubionych gier (obecnie numer 4 nam mojej liście), która jest znienawidzona przez wielu weteranów. Tak, jest to "Splendor" (demoniczny śmiech w tle). Nawet udało mi się wygrać z moją ukochaną żoną, choć totalnym ślizgiem, po dobraniu karty w ciemno. Potem przyszła pora na "5 Sekund", gdzie już poległem (wymień 3 sławnych Kaszubów - serio, ktoś by umiał?). Oprócz tego znalazłem "Dixit", "Pędzące żółwie", "Ego" (dwie różne wersje) i kilka mniejszych gier, w tym trochę z wydawnictwa Alexander. Zatem na tą chwilę nie ma tego dużo, ale jest na czym grać. Stoły wydają się małe, niemniej spokojnie zmieścimy na nich "Wsiąść do pociągu" albo "Faunę", czy "Grę o Tron". Mamy przy oknach stoły łączone i tam najlepiej grać w takie tytuły. Jest też dość cicho, a muzyka buduje nastrój, zatem da się grać w spokoju. Same gry w wypożyczalni są bezpłatne, ale ich stan, jak łatwo się domyślić, jest mocno zużyty. Nie ma koszulek ochronnych na kartach (to spory wydatek), ale z drugiej strony gry są w pełni czytelne. Jedynie pudełka trochę zbyt mocno oberwały.


I tutaj pojawia się mój pomysł. Mianowicie byłem tak zadowolony z pobytu w kawiarni, a do tego ma ona świetna lokalizację i przestrzeń, że postanowiłem wysłać do nich kilka gier planszowych, z tych, które posiadam po zrecenzowaniu, ale nie trafiły one do mojej kolekcji. Co to będzie? Tego na tą chwilę nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że w sumie przekażę 4 tytuły. W przyszłości zapewne kolejne, choć tutaj zobaczymy, jak życie się ułoży. Pogadam również z wydawcami i poproszę ich, czy mogliby wspomóc kawiarnię 1-2 tytułami. Jeśli to uczynią, zamieszczę ich logotypy pod tym artykułem. Jeśli ktoś chciałby przekazać jakieś swoje gry, a przy tym prowadzi bloga, serwis lub coś w tym stylu, to jego logotyp również tutaj umieszczę.

Zachęcam zatem do odwiedzenia kawiarni Biały Kot, gdy będziecie w Gdyni. Naprawdę warto, zarówno dla kotów, jak i tego co oferuje w menu. Na dokładkę możemy zagrać w planszówkę, a tych, mam taką nadzieję, niedługo przybędzie. Przynajmniej będę starał się o to zadbać. Ja na pewno tam wrócę, gdy znów wpadnę do Trójmiasta.

P.S. Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony kawiarni. Zapomniałem zabrać z sobą aparatu :P

Oficjalna strona kawiarni na Facebooku
Telefon: 58 620 65 05
Mail: bialykotcafe@gmail.com

Godziny otwarcia:
Pon-Czw 12:00-20:00
Pt-Sob 12:00-21:00
Nd 12:00-20:00