Strony

12 marca 2018

Rigor Mortis #2: Aphocalymarr

Pierwszy tom przygód Rigora Mortisa, wielkiego maga szkieletora i Arcygeniusza Zła, kompletnie mi nie podszedł. Miał swoje momenty, ładną kreskę, ciekawą stylistykę, utrzymaną w czarno-białej kolorystyce, ale mimo wszystko biło od niego niezbyt pomysłową sztampą. Drugi tom, dziejący się w świecie demonów, a konkretniej ich stolicy Aphocalymarr, jest już dużo lepszy, choć to nadal jest coś co pozostaje daleko w tyle za Ekho czy Lasami Opalu. Niemniej, jest lepiej. Dużo lepiej, bo zarówno fabuła, jak i poziom satyry mocno winduje w górę względem poprzedniego albumu. Przyjrzyjmy się zatem bliżej drużynie dzielnych poszukiwaczy przygód, która wyruszała do piekła, z misją ratunkową.

Zacznijmy od tego, że w końcu jakoś sensowniej wykorzystano w satyrze, stereotypy pewnych klas bohaterów. Głównie widać to na przykładzie Romulusa, klasyczny barbarzyńca, będący ćwierćmózgiem, oraz Rigora Mortisa, specyficznego maga, który ma poronione pomysły. Dostarczają nam kilka klasycznych zagrywek, ociekających sztampą do granic możliwości, co wyśmiewają często towarzyszące im postacie. Motyw ze składaniem przysięgi przez Romulusa, czy wyczarowaniem przez Rigora świadomej bomby o zapędach samobójczych są świetne. Takich smaczków jest znacznie więcej, co wyróżnia mocno ten album na tle poprzedniego, gdzie po prostu brakowało humoru tego kalibru. Były może z dwie sceny tego typu, ale to wszystko. Tutaj jest tego dużo, dużo więcej, ale nie ma przesytu. Dzięki temu komiks czyta się szybko oraz przyjemnie, a gagi potrafią zapaść w pamięci.

Kolejnym plusem jest rozwój fabuły. Wcześniej była to tak mordercza kalka, że nawet początkujący gracze RPG zasnęliby na sesji tego rodzaju. Już w Diablo 3 było więcej zwrotów akcji, niż w pierwszym albumie serii. Teraz jest lepiej, choć to nadal sztampa. Niemniej teraz pokazana w nieco krzywym zwierciadle, czasem potrafiąca zaskoczyć, a do tego kilka razy wyśmiana przez samego twórcę komiksu. Czy to w formie dialogów, albo nawiązań do postaci lub przez rysunek. Innymi słowy - warto szukać smaczków, bo tych trochę znajdziemy. Coś jak easter egg w grach komputerowych. Sam finał również prezentuje się interesująco, dając wyjście na ciekawy rozwój historii w następnym albumie. Patrząc jak sytuacja została naszkicowana tutaj, można liczyć na coś naprawdę zaskakującego.


Oczywiście nadal dużym plusem jest sam rysunek. Ciekawie zrobiony, czarno-biały, zabawny i nadający klimatu klasycznej przygody RPG w świecie fantasy. W nazwach i postaciach widać ogrom nawiązań do różnych znanych marek. Od mitologii Cthulhu, przez klasyczne Dungeons & Dragons, na techno-magii skończywszy. Fajne zagranie, szczególnie jak ktoś lubi stare gry cRPG lub zna dobrze pewne przygodowe gry planszowe. Podsumowując - drugi tom przygód Rigora Mortisa i jego paczki jest dużo lepszy od poprzedniego. To nadal standardowa przygoda, jednak umiejętnie śmiejąca się z samej siebie i swej wtórności. Wątpię, aby poziomem dorównało kiedykolwiek Ekho, jednak nie jest źle. czyta się to szybko oraz przyjemnie, a dodatki na końcu komiksu wzbogacają lekturę o ciekawe opisy świata Kragmorthy. Mozę w przyszłości ukażą się w Polsce kolejne tomy, bo seria jest zamknięta (9 albumów) i ma jakiś potencjał na ciekawą, niemniej jednorazową, przygodę.