Strony

1 lutego 2018

Saga #4

Ten tom serii nabiera zupełnie innego charakteru. Po pościgu za Alaną i Markiem, którzy wbrew przeciwnością losu pokochali się i maja córeczkę imieniem Hazel, nastał czas gdy rodzina znalazła miejsce gdzie może się zaszyć. Wynikł jednak inny, bardziej przyziemny problem - jak zarobić na życie? Ich latający dom w postaci drzewnej rakiety niestety nie zapewniał wszystkich środków do egzystencji, a będąc zbiegami i dezerterami, których obie armie najchętniej wymazałyby z kart historii, nie mogą podjąć zwykłej pracy. Alana wpada na pomysł i znajduje zatrudnienie jako zamaskowana aktorka w Obwodzie Otwartym. Specyficznej grupie aktorskiej, która działa na granicy prawa. Tymczasem Marko powoli zamienia się w kurę domową, co nie pomaga w relacjach rodzinnych. To jednak dopiero początek kłopotów, bo na arenie pojawia się nowe zagrożenie. Robot imieniem Dengo.

Czwarty album daje czytelnikom niezłego kopa. Dramat wojny zostaje tutaj ukazany z zupełnie innej perspektywy. Oto człowiek, a w zasadzie robot, który nie mając już nic, wywraca cały porządek rzeczy do góry nogami. Wszyscy wokół myśleli, że jest nikim. Ot zwykły sługa, sprzątacz z mopem w łapie i kubłem wody przy nodze. Prostak, szarak i nic nie warty poddany. Jednak gdy taki osobnik okaże się być wcielonym diabłem, żadna ze stron nie jest bezpieczna. Oto ktoś kto był nikim, podniósł rękę na swych panów, stając się wysłannikiem Ponurego Żniwiarza. Nie zdradził swych motywów, przynajmniej nie wszystkim, którzy przeżyli spotkanie z nim, a mimo to zachwiał całą Koalicją Brzegu i Królestwa Robotów. Nie poprzestał tylko na tym czynie i ruszył dalej. Dengo okazał się bohaterem jakiego brakowało mi dotąd w tej opowieści. Wszedł z przytupem, pozostawiając za sobą górę trupów. Do tego w finale, jego czyny spowodowały, że zawiązał się nowy, bardzo groźny i nieprzewidywalny sojusz. Mam nadzieję, że kolejne albumy znacząco rozwiną tego bohatera i nie zostanie on zbyt szybko, o ile w ogóle, uśmiercony.


Skoro mowa o postaciach z Królestwa Robotów, to nie mogło zabraknąć Księcia Robota IV. Facet jest na takim rozstroju psychicznym, że dziwi bierze, że w ogóle dycha. Gość swoje przeżył, dużo stracił, a i starcie z kochankami na Quietusie dała mu się mocno we znaki. Teraz to wrak, który stara poskładać się do kupy po tym jak stracił w zasadzie wszystko co kochał. Jest to doskonały przykład osoby, która dzierżąc, z racji urodzenia, wysokie stanowisko w państwie, stałą się pośmiewiskiem w oczach rodziny. Ta się go nie wyrzeka, ale też nie pomaga, a on nie ma już niemal po co żyć. Zostaje mu ostatnia nić, której trzyma się kurczowo i jest gotów związać się z samym diabłem, aby tylko osiągnąć cel. Nie pozostało mu już bowiem nic innego poza nadzieją.

Równie ciekawie przedstawiono wątek rozpadających się relacji pomiędzy Alaną a Markiem. Ona haruje całe dnie aby utrzymać rodzinę, on opiekuje się córką, matką i domem, ukrywając przy tym swoją tożsamość. Małżonkowie coraz mniej z sobą rozmawiają, coraz bardziej się oddalają, ale nadal siebie pragną. Budzi to jednak napięcia. Alana popada w nałóg i zaczyna brać prochy, aby jakoś poradzić sobie z stresem w pracy. Marko natomiast poznaje nauczycielkę tańca i zaczyna miedzy dwojgiem samotnych ludzi tworzyć się więź. Nie jest to zdrowe dla żadnego z nich, a najbardziej cierpią na tym osoby postronne. Co ciekawe finał jest jednak inny, niż czytelnik mógłby przewidzieć, a wszystko za sprawą wiecznie trwającej wojny.


Czwarty tom serii okazał się być bardzo mocnym dramatem obyczajowym i cieszę się, że dostałem, jako czytelnik, taki materiał. Był czymś odmiennym od ciągłej akcji, ucieczki oraz walkach z łowcami nagród. W praktyce spokojniejszym, choć i tak działo się w nim bardzo dużo. Do tego dostałem bardzo mocny finał i świetną nową postać, którą ciężko jednoznacznie określić jako antagonistę. Dengo ma swoje powody by być tym kim jest, choć ciekawi mnie pełna historia jego przeszłości. Fabuła mocno się rozwinęła, pozostawiając czytelnika z sporym niedosytem. Ciężko powiedzieć co będzie dalej, bo mamy obecnie na scenie sporo postaci, a ich ścieżki zaczynają krzyżować się w bardzo interesujący, choć nie do końca przewidywalny, sposób. Oby tak dalej.