Strony

21 lutego 2018

Obiecanki

Ten komiks był na mojej liście życzeń od momentu gdy po raz pierwszy zobaczyłem o nim informacje. Poważny temat o rozbitej rodzinie, oprawiony miłą dla oka, sugerującą książeczkę dla dzieci, grafikę. Jest to jednak bardzo mocny dramat psychologiczny, który widz obserwuje oczami młodej nastolatki. Samotna, prześladowana w szkole bo dobrze się uczy, ojciec opuścił rodzinę i nie daje znaku życia, matka, wiecznie zapracowana, przechodzi ciężką depresję, a dużo młodsza siostra, nie rozumiejąca dziejącego się wokół dramatu, wszystko obraca w zabawę. Takich tematów widziałem już wiele, zarówno w filmach, książkach jak i komiksach. Byłem też naocznym świadkiem podobnych wydarzeń, ale obecnie wiele osób miało możliwość obserwowania z bliska podobnych scen, lub same padły ich ofiarą. Mimo wszystko komiks Agnieszki Świętek posiada coś, co wybija go na tle podobnych historii. Pogoń za niespełnionymi obietnicami.

Zacznijmy od tego, co najbardziej zwróciło moją uwagę - stylistyka i kolorystyka. Niemal cały komiks jest w tonacji szaro-czarno-białej, co wypada rewelacyjnie. Postacie są bardzo ładnie narysowane, scenografia bogata, natomiast nawiązania w rysunku do realnego świata, mocno rzucają się w oczy. Świetnie widać to na przykładzie klasy szkolnej, do której przynależy główna bohaterka. W jej skład wchodzą między innymi dwie rozświergotane bliźniaczki, w postaci papużek falistych, albo klasowa "piękność" o szerokich ustach, w osobie umalowanej żaby. Znajdziemy tam też "młodego wilczka" w osobie psiaka, który to przed wszystkimi zgrywa kozaka, rudego lisa, czy przebiegłą kocicę. Na ich tle nasza bohaterka, w moich oczach rasowy szop, rysuje się jako osoba bardzo twarda, ale to tylko pozory. Gdy wraca do domu spada maska i widzimy kim jest naprawdę. Samotną, kruchą i rozbitą emocjonalnie młodą kobietą, wchodzącą przedwcześnie w dorosłość. Nie ma w praktyce nikogo, komu mogłaby się zwierzyć, a jedyny facet z klasy, który traktuje ją poważnie, jest przez nią odtrącany.

Ciężko się temu dziwić, bowiem widzi co się dzieje w domu po odejściu jej ojca. Matka popadła w depresję, ciągle pracuje albo włóczy się po domu niczym cień, nie poświęcając córce zbyt dużo czasu. Tymczasem młodsza siostra wszystko obraca w zabawę, gdyż nie rozumie pełnego obrazu sytuacji. Bo przecież tata obiecał, że przyjdzie, no to musi przyjść. A jeśli nie przyjdzie, to na pewno miał ważny powód. Jest tak ślepo zapatrzona w idealny wizerunek ojca, że tworzy jego utopijne obrazy jako astronauty, podróżnika, czy nawet pirata. Jest jeszcze bardzo mała i szczerze wierzy, że skoro tata coś obiecał, to tego słowa dotrzyma. Starsza siostra nie żyje już tą iluzją, ale to wcale nie poprawia jej stanu.


W tym momencie przechodzimy do punktu, o którym wspomniałem na starcie - kolorystyki. W całym komiksie występuje w konkretnych momentach barwa żółta. Ma ona ogromne znaczenie w całej historii i po raz pierwszy pojawia się na okładce. To bardzo istotny rysunek, który warto przestudiować dokładnie zarówno przed, jak i po lekturze komiksu. Mniej więcej w połowie albumu ten kolor powraca i w praktyce już nie schodzi z planu na dłużej. Jego zadaniem jest granie na emocjach czytelnika. Gdy się go widzi, ma się nadzieję, chce się wierzyć. Nie bez powodu zresztą jest to kolor żółty. Ciepły, radosny, przywodzący na myśl słońce, czy widoczne na okładce słoneczniki.

Dlatego gdy czytamy finał tej historii, zajmujący dwie ostatnie strony komiksu, do oczu cisną się łzy. Osobiście czułem się tak, jakby ktoś sprzedał mi srogi cios prosto w wątrobę, a następnie zrzucił ze schodów. Efekt jest po prostu porażający. Właśnie za sprawą tego koloru. I niby spodziewamy się czegoś podobnego, ale i tak finał potrafi zaskoczyć. W tym momencie ma się wrażenie, jakby opadła maska. Dotarło do nas, co czytaliśmy, czego byliśmy świadkami i jak dojrzała jest to historia.


"Obiecanki" to bardzo mocny komiks. Krótki, ale zapadający na długo w pamięć. Ma jednak jeden mankament, który czasem autentycznie psuł satysfakcję z lektury. Źle rozmieszczone dymki. Niestety jest to bardzo poważny błąd, bo potrafi skutecznie wybić czytelnika z rytmu. Szczególnie w scenach napakowanych emocjami. Chciałbym powiedzieć, że miało to miejsce raz, góra dwa, ale niestety tak nie jest. Takich sytuacji było całe mnóstwo, co nie wypada dobrze na blisko 60-ciu stronicowy komiks. Mimo wszystko, "Obiecanki" to prawdziwy majstersztyk, dlatego pozostawiam je w swojej kolekcji. Może w dodruku, o ile do niego dojdzie, ktoś poprawi rozmieszczenie dymków, ale ostatecznie da się to przeżyć. Ze swojej strony polecam ten tytuł każdemu, kto lubi dramaty. Szczególnie takie z punktu widzenia dziecka. Jestem pewien, że się nie zawiedzie.