Strony

17 lutego 2018

Lady S #4: Zabawa w kotka i myszkę

Czwarty tom "Lady S" jest troszkę inny niż poprzednie albumy. Tym razem "tymi złymi" jest CIA, które w zresztą pośród zwykłych ludzi, szczególnie mieszkańców Europy, nigdy nie budziło sympatii. Amerykanie, samozwańczy strażnicy globalnego pokoju i jedni z wielu władców świata, przynajmniej w ich mniemaniu, dostają szału nie wiedząc nic o tajnej organizacji antyterrorystycznej, dla której, choć pod przymusem, pracuje Lady S. Postanawiają zatem sfingować porwanie jej przybranego ojca, co miałoby skłonić dziewczynę do szukania pomocy pośród "przyjaciół". Niestety CIA nie docenia ani pomysłowej Suzan Fitzroy, ani tajemniczej organizacji o nazwie CIRCAT. Skutkuje to nieoczekiwaną przygodą dla dziewczyny, która ma jeszcze ciekawsze konsekwencje.

Jean Van Hamme poleciał w tym odcinku mocno po stereotypach, z jednej strony nabijając się z samego CIA, z drugiej Amerykanów jako ogółu. Szydera jest udana, do tego w niczym nie przeszkadza podczas lektury komiksu, który nadal utrzymuje poważny charakter thrillera szpiegowskiego. Mamy zatem spasionego szefa CIA, palącego kopcące cygara, nabijanie się z amerykańskich seriali i filmów sensacyjnych, podszywanie się, do tego trochę niezgrabnie, pod arabską komórkę terrorystyczną oraz ciamajdowatego agenta CIA, który nie powinien opuszczać archiwum. Kto czytał poprzednie tomy serii, wie o kim mówię. Takich nawiązań w całym komiksie jest znacznie więcej, co tylko podnosi jego atrakcyjność.

Sama konstrukcja fabuły jest bardzo prosta, co również szybko staje się zaletą. Szef CIA chce koniecznie wiedzieć wszystko o tajemniczej organizacji CIRCAT. Totalnie nie obchodzi go fakt, ze działają w słusznej sprawie. Jeśli jakaś europejska struktura wywiadowcza nie ma błogosławieństwa USA, to jest potencjalnie uznana za niebezpieczną. Nie mają prawie żadnego punktu zaczepienia, zmusza jednego swoich podwładnych do sfingowania porwania Jamesa Fitzroya. Liczy bowiem, że jego adoptowana córka, będąca jednym z agentów CIRCAT, doprowadzi ludzi CIA do ich siedziby. Niestety już podczas pierwszej akcji dochodzi do komplikacji, a Susan poznaje twarz jednego z napastników. Potem sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy na horyzoncie pojawia się francuska policja, gdyż natrafia na ślad dawnej złodziejki. Przeszłość Suzan, zaczyna coraz bardziej mącić, a oba obozy stają w obliczu nieoczekiwanych konsekwencji.


Tytuł w pełni oddaje to co spotkamy w tym albumie. Zarówno ludzie z CIA, tutaj pokazani trochę nieudolnie, jako aroganccy "superszpiedzy", oraz agenci CIRCAT, mają sporo do stracenia. W grę kompletnie nie wchodzi zabijanie, bo policja francuska i jej wewnętrzne komórki i tak już węszą zbyt aktywnie. Fakt, że CIA jako teren działań wybrało rejon gdzie Suzan działała w przeszłości jako złodziejka, nim jeszcze spotkała swego przybranego ojca, bardzo komplikuje całą sprawę. Do tego każde z ugrupowań ma sporo do straceni, poza honorem i dobrym wizerunkiem. Stawką są informacje oraz swego rodzaju kontrola nad światem, lub przynajmniej pewną jego częścią. Bo prawda jest taka, że władzę dzierży nie ten kto ma pieniądze, a osoba władająca informacjami, pozwalającymi jej żonglować poczynaniami tych co dzierżą wypchany portfel.

Ciekawie też pokazano samą CIRCAT. Ciężko powiedzieć, że są krystalicznie czyści. Owszem, mają dobre powody do działania, walczą z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością, ale tylko jeśli jest to w ich interesie. Do tego formy werbowania nowych ludzi, szczególnie mających kartotekę policyjną, są niezbyt uczciwe. Szantaż, zastraszenie, wszystko aby pozyskać talent, na który nie trzeba wykładać gotówki. Wątek ten jest wałkowany od pierwszego albumu, ale dopiero teraz zostaje w pełni rozwinięty. Co ważniejsze, sensownie rozwinięty.


W całym tym tyglu znajduje się nasza główna bohaterka i jej przybrany ojciec. On jako ofiara obu agencji, ona jako ofiara, która najchętniej utopiłaby przywódców każdej ze stron. Nie ma co się jej dziwić, bo została wciągnięta w cały konflikt wbrew swej woli. Porzuciwszy ponad dekadę wcześniej życie złodziejki, wyspowiadawszy się swoim przybranym rodzicom, wtedy jeszcze będącymi dla niej obcymi ludźmi, rozpoczęła zupełnie nowe życie. Czysta kartoteka, szansa na odkupienie win i zapomnienie koszmarów z dzieciństwa, przepełnionego śmiercią, biedą i tęsknotą za domem. Zarówno CIRCAT jak i CIA, a w dzieciństwie KGB, odebrały jej spokój ducha oraz niewinność. To przez takie agencje stałą się złodziejką. Utalentowaną złodziejką, ale nadal złodziejką. Ciężko zatem potępić dziewczynę w jej działaniach oraz łatwo zrozumieć, dlaczego tak nienawidzi ona ludzi tego pokroju.

Finał czwartego tomu jest ciekawy, dający do myślenia. Z jednej strony można zakończyć serię, ale z drugiej wiadomo, że będzie jeszcze ona długo trwała. Trochę szkoda jednego kozła ofiarnego z CIA, ale gość naprawdę nie ma talentu oraz odrobinę nadmiarowego pecha. Komiks świetnie pokazuje też, jak naprawdę wygląda świat szpiegów. Bez ubarwień, bez ulepszeń, bez podziału na dobrych i złych. Tam wszyscy są wyrachowani, a ich ofiarami najczęściej padają ci, którzy dla nich pracują. Szczególnie, jeśli nie mają wyboru.