Strony

31 stycznia 2018

Ygrek: Ostatni z mężczyzn #9: Ojczyzna

W ostatnim albumie zbiorczym, serii "Ygrek", poznajemy w końcu ostateczną przyczynę zarazy oraz losy naszych bohaterów. Dziewiąty tom, zatytułowany "Ojczyzna" jest tutaj chyba najbardziej szokujący. Coś już mi zaczynało świtać w głowie, w poprzedniej przygodzie, ale ostatecznie zostałem bardzo mocno, do tego pozytywnie, zaskoczony. Finalne starcie z osobnikami odpowiedzialnymi za powstanie apokalipsy, przynajmniej w teorii, jest dość dramatyczne i naprawdę ciekawe. Widać jak na dłoni, że pewni ludzie, działający ku "chwale" nauki, nie posiadają nawet strzępów sumienia, czy moralności. Tymczasem główny bohater, staje przed poważnym dylematem życiowym. Jednocześnie musi po raz kolejny dowieść, że prawdziwy mężczyzna ma jaja i gdy wymaga tego sytuacja, potrafi przykopać komu trzeba.

Yorick wraz z swoją drużyną wylądowali ostatecznie w Chinach. Allison pragnie odszukać swoją matkę oraz niejaka Doktor Ming, kobietę którą posądza o stworzenie zarazy mającej na celu wybicie wszystkich ssaków z chromosomem Y. Tymczasem Rose powoli dochodzi po siebie, po ostatnich, krwawych wydarzeniach. Jej sekret bycia agentką australijskiej armii, mającej mieć na oku ostatniego faceta na ziemi, wychodzi na jaw, ale w tym czasie sytuacja zmienia się o 180 stopni. Alison jest ciężko chora, a nasza grupa śmiałków staje oko w oko człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć płci męskiej.

Brzmi to trochę dramatyczne, jednak "Ojczyzna" w wielu miejscach potrafi zaskoczyć. Sam finał tego tomu jest ciekawy, ale to co się dzieje podczas głównej części, kilka razy wprawiło mnie w osłupienie. Co jak co, jednak są ludzie mogący doprowadzić do takiego koszmaru. W imię nauki, no bo przecież dla niej czasem trzeba coś, lub kogoś, poświęcić. Ten rozdział uświadomił mi, po jak cienkiej granicy stąpamy. Szczególnie na wieść o niedawnych sukcesach w klonowaniu oraz eksperymentach z DNA. Tworzenie wirusów i broni biologicznej, to chyba jedna z ważniejszych domen świata nauki. Potem tylko słychać "Ja nie chciałem" albo "Przecież obiecali, że to będzie tylko eksperyment". Niestety są szaleńcy, inteligentni szaleńcy, potrafiący sprowadzić apokalipsę na ten świat, w imię własnych, poronionych idei.

Oprócz głównego motywu, tom zawiera jeszcze dwie krótkie, ale ważne opowieści. Pierwsza to "Nekrolog", cofający nas fabularnie do Waszyngtonu z okresu morderstwa matki Yoricka. Ponownie natrafiamy na postać z pierwszego tomu, supermodelkę Waverly, która to od czasu plagi zajmuje się zawodem grabarza. Spotkała ona wtedy zagubionego Yoricka i omal nie sprzedała chłopaka za żarcie, jednak ostatecznie ich drogi się rozeszły. Potem sam nie wiedziała, czy był to prawdziwy mężczyzna, a może kobieta po operacji plastycznej. Odcinek ten jest dość ważny, bo pokazuje nam kilka ważnych spraw, z życia codziennego po kataklizmie. Daje też nadzieję na lepsze jutro, ale to już inna para kaloszy.

Drugi rozdział mniej mi się spodobał, ale jego wydźwięk nie jest wcale głupi. "Tragikomedia" znów przenosi nas do osób, które poznaliśmy w poprzednich tomach. Mamy do czynienia z grupą artystek kręcących film. Niestety tandetny jak za czasów samców, co dają do zrozumienia reżyserce w zasadzie wszyscy. Jak na złość, potem wcale nie jest lepiej, a kobieta otwiera oczy zbyt późno, rozumiejąc że świat bez samców, wcale nie jest lepszym miejscem. Finał całej historii potrafi jednak troszkę zaskoczyć, choć nie wywarł na mnie jakiegoś mocnego wrażenia.

Cieszę się, że Egmont zdecydował wydać się pięć albumów zbiorczych, zamiast dziesięciu osobnych. Dzięki temu, po lekturze tego tomu, mogę od razu chwycić po finałowy, a ten jest naprawdę mocny. Napisze jednak o nim więcej wieczorem, w ostatnim materiale poświęconym tej serii. "Ygrek" dobiega ku wielkiemu finałowi. czy Yorick i jego wielka miłość, Beth, odnajdą się w Paryżu? Czy Izraelski oddział kobiet złapie go najpierw, aby wykorzystać do własnych celów? Jaki los ostatecznie spotka badania doktor Allison Man? Na te pytania odpowie ostatni tom, zatytułowany "Dlaczego i czemuż to?".