Strony

11 grudnia 2017

Powstanie. Film narodowy

Nie jestem wielbicielem komiksów posiadających minimalną stylistykę graficzną, ale już kilka razy w tej materii zostałem pozytywnie zaskoczony. Najświeższym przykładem jest "Tam, gdzie rosły mirabelki" autorstwa Jana Mazura. Nie inaczej jest w tym przypadku. Dzieło Jacka Świdzińskiego dotyka zupełnie innych kręgów, niż to co spłodził Maur, ale robi to w tak samo genialny sposób. Jest to zresztą moje pierwsze spotkanie z pracą tego autora, czego nie żałuję, bo dało mi spojrzenie z zupełnie innej perspektywy. Nie mając się do czego odnieść, sięgnąłem po ten komiks niemal zupełnie w ciemno, suszony tytułem. "Powstanie. Film narodowy" już sam w sobie pokazuje, jak dwuznacznie można odebrać to dzieło. Świetny zabieg, w pełni wykorzystany przez autora komiksu, co widać niemal na każdym kroku. Zapraszam zatem do zapoznania się z moją opinią, na temat lektury tego, przynajmniej dla mnie, nietuzinkowego dzieła.

Pierwsza część tytułu najlepiej oddaje charakter całej fabuły komiksu. Powstanie. Odczytujemy to na dwa sposoby - Insurekcji Kościuszkowskiej oraz, że ten film kiedyś powstanie. Na tym właśnie polega czar całego scenariusza. Świdziński perfekcyjnie pokazuje, jak osoby na wyższych szczeblach, wykorzystują kruczki prawne, kontakty polityczne i wszelkie układy, aby zarobić, ale się nie narobić, a przy okazji nie zapłacić wykonawcom. Komiks to perfekcyjna szydera z naszego obecnego ustroju politycznego pełnego układów, czy jak to mówi pewien znany muzyk, partiokracji. Z jednej strony jest to ukazanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle, ale z drugiej tak naprawdę się dzieje. Sam kiedyś miałem wątpliwą przyjemność doświadczyć tego na własnej skórze, choć chodziło o inny, niebotycznie mniejszy projekt, niż film.

To co jednak wyszło Świdzińskiemu po mistrzowsku, wręcz absolutnie perfekcyjnie, to finał. Ostatni rozdział po prostu zwalił mnie z nóg, a szczękę przez długi czas zbierałem z podłogi. Zakończenie jest kilkuetapowe i bardzo dobrze przemyślane. Daje też inne spojrzenie na cały komiks, gdy się do niego wróci i czyta ponownie od deski do deski. Co więcej, nie trzeba go odłożyć na półkę, a można od razu rozpocząć z nim przygodę na nowo, wyłapując smaczki, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. Chylę czoła przed autorem, za ten pomysł i sposób jego realizacji.


Co zaś się tyczy postaci, to mamy tutaj kilku klasycznych przedstawicieli, dobrze obrazujących dzisiejsze społeczeństwo w Polsce oraz warunki pracy. Co prawda autor jedzie czasem trochę mocno po stereotypach, ale w większości przypadków jakoś specjalnie z prawdą się nie mija. Mamy zatem stażystę na planie filmowym, który jest po filmoznawstwie i robi.... w praktyce wszystko, do tego za darmo. Facet czuje, że spełnia misję, współtworząc Film Narodowy, klepiąc biedę, nie mając żadnej umowy i odwalając całą brudną robotę. Gdzie pracownika brak, tam się stażystę pośle, jak mawiał Pan Producent. Cudownie wypadła scena, gdy stażysta przyszedł do Głównej Księgowej z plikiem umów, a kobieta miała je posortować według typu. Potem biedak chwalił się swojej dziewczynie, że trzymał prawdziwe umowy. O Dzieło! Taki śmiech przez łzy, widząc co się dzieje obecnie na naszym rynku pracy.

Główną postacią jest jednak Producent. To on widnieje na okładce komiksu i często ma najwięcej do powiedzenia. Postać ta jest fenomenalna. Z jednej strony kręci na wszystkie sposoby, aby zebrać pieniądze ze środków publicznych, czy od społeczeństwa. Z drugiej ma tyle oleju w głowie, że potrafi wydać ogromne kwoty na siebie i swoich popleczników, a wszystko to w świetle prawa. Postać Producenta, to ukoronowanie naszego spaczonego systemu politycznego, w którym dominuje chora biurokracja, wykorzystująca do maksimum symbole narodowe oraz społeczną solidarność. Nawet gdy ktoś już myśli, że wygrał z tym aparatem, ten odwraca wszystko i cały syf spada na kogoś innego.


Jacek Świdziński uchwycił w swym komiksie sedno patologii obecnego sytemu. Demokracja i socjalizm dają ogromne pole do popisu dla malwersacji środków, co dzieje się od dawien dawna. W swej pracy wyśmiewa na całej linii obecne tarcia polityczne, jakie wstrząsają naszym krajem i po przez "Film Narodowy" odziera ten aparat z iluzji. Nie każdy to jednak zaakceptuje, zatem osoby uparcie popierający jakąś partię polityczną (czy też konkretne partie polityczne), lepiej aby nie sięgały po ten album. Jeszcze mogą poczuć się urażone. Dla mnie ten komiks jest fenomenalny i zasługuje na gromki aplauz. Z pewnością nieraz do niego wrócę, choć czasem jest tutaj śmiech przez łzy, gdy uświadomimy sobie, co wyrabiają włodarze tego państwa. Oczywiście w imię "interesu" narodowego.