Mało kto wie, że Karol Dickens wydał w 1843 roku "Opowieść wigilijną, a w praktyce "Kolędę prozą", w celach czysto zarobkowych. Pisarz miał na karku sporo długów, które musiał spłacić, zatem chwytał się czego mógł. W ten oto dziwny sposób, narodziła się krótka książka, która po dziś dzień jest natchnieniem dla wielu ludzi. Dickensowi pozwoliła spłacić długi i zyskać nieśmiertelną chwałę, ale przy tym dała światu coś unikalnego. Prostą historię człowieka, który myślał że ma wszystko, ale tak naprawdę nie posiadał niczego. Jest to też historia jego odkupienia i nawrócenia, którą każdy powinien sobie wziąć do serca. nie ma znaczenia czy obchodzi chrześcijańskie Boże Narodzenie, czy też nie. Dziś, w Wigilie Bożego Narodzenia, przypomnę wam jedną z najwierniejszych ekranizacji telewizyjnych dzieła Dickensa. "Opowieść wigilijna" gdzie w Ebenezera Scrooge'a wcielił się Patrick Stewart. Dlaczego wybrałem tą ekranizację? Bo jest najbliższa memu sercu. Bo to w niej, i dla mnie tylko w niej, Scrooge jest realny. Prawdziwy, namacalny i wierny literackiemu oryginałowi. Bo to jest Scrooge Karola Dickensa.
Rysu fabularnego "Opowieści wigilijnej" chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to opowieść o starym sknerze, który dba tylko o dobro doczesne. Jest majętny, prowadzi kancelarię i gromadzi pieniądze pożyczając je innym na kredyt. Ebenezer Scrooge to człowiek uczciwy, ale przy tym potwornie chciwy. Nie kłamie, nie oszukuje, jest przykładnym obywatelem, który uczciwie dorobił się swego bogactwa, pracując przez lata wraz z swym wspólnikiem Jacobem Marleyem. Nic to jednak nie znaczy w oczach przykazań głoszonych przez Jezusa Chrystusa. Scrooge to człowiek pozbawiony radości w sercu, współczucia, czułości oraz nie posiada cienia rodzinnych skłonności. Nie zawsze taki był. Kiedyś, jako młody mężczyzna, posiadał radość życia, chęć pomocy innym i potrafił przezwyciężyć spadające na niego upokorzenia. Wszystko jednak się zmieniło, gdy stracił ukochaną osobę, która, przynajmniej wedle niego, jako jedyna okazywała mu dobroć.
W powyższym akapicie znajdują się elementy, które często nie są poruszane w ekranizacjach, czy adaptacjach tek krótkiej książki. Za omawianą tutaj wersję "Opowieści wigilijnej" zabrał się jednak David Hugh Jones, który był reżyserem takich seriali, jak "Kości", "Siódme niebo' czy "Gdzie diabeł mówi dobranoc". Scenariusz napisał natomiast Peter Barnes, odpowiedzialny za serial "Merlin" czy jedną z bardziej udanych ekranizacji "Baśni tysiąca i jednej nocy" z 2000 roku. Nie dziwi więc, że ci panowie potraktowali temat poważnie przenosząc niemal w stu procentach nowelę Karola Dickensa na srebrny ekran. W praktyce część dialogów nie została zmieniona, a kolejność scen jest niemal żywcem zdarta z książki. Zadbano zatem o masę szczegółów, jak pokazanie procesu przemiany Scrooge'a w skąpca, utratę przez niego radości życia, dlaczego jego siostrzeniec nigdy nie mówił o nim złego słowa, czy jak spędzano święta Bożego Narodzenia w więzieniu. Są to sceny często pomijane w innych adaptacjach filmowych, albo przedstawienia teatralnych.
Dużo produkcji skupia się bowiem na czterech scenach - nawiedzeniu Ebenezera przez ducha jego zmarłego wspólnika Jacoba Marleya oraz odwiedzinach przez kolejne Duchy Świąt. Zresztą nieraz i w tym aspekcie pomija się wiele ważnych kwestii, jakie Dickens zawarł w swym dziele. Choćby jakie uczynki popełnił Marley, a jakie Scrooge, które zaważyły na ich losie. Ten pierwszy nie stronił od oszustwa, czy przemocy. Pisał tak umowy, aby pożyczający miał problemy ze spłatą kredytu. Ten drugi był uczciwy, ale z drugiej strony przymykał oko na działania wspólnika. W nawiedzeniu zawarto też tak ważne sceny, jak wytłumaczenie przez Jacoba, na czym polega czyściec, co jest bardzo istotną sprawą dla całej fabuły.
Również podczas wędrówek z Duchami Świąt, nie pominięto wielu kluczowych kwestii. Pierwszy duch pokazuje nam bardzo pieczołowicie przeszłość Ebenezera. Kluczowe dla niego momenty w jego młodym życiu, sytuacje gdy miał wybór i z tej opcji nie skorzystał, pozostając zatwardziały na kursie, który obrał. Jednocześnie duch udowadnia nam, ze nie skorzystanie z innych możliwości, tez jest naszym wyborem, a każde działanie, choćby najmniejsze, ma swoje konsekwencje w przyszłości. Drugi duch zabiera nas w różne miejsca, nie tylko domu Boba Cratchit, sekretarza w kancelarii Scrooge'a, czy domu siostrzeńca Ebenezera, ale też na targ, do kościoła czy nawet więzienia. Duch tłumaczy naszemu bohaterowi czym faktycznie są te święta dla ludzi. Jaki jest ich sens oraz w czym leży siła Bożego Narodzenia. Ostatni duch, często lekceważony w wielu adaptacjach, tutaj jest odpowiednio rozwinięty. Widz doświadcza pełni sytuacji opisanych w noweli, które musi oglądać Scrooge. Dzięki temu rozumie kwintesencję jego przemiany, co tak naprawdę do niej doprowadziło i jak wyglądała cała jego wędrówka.
Właśnie z tych powodów tak bardzo cenię ten film. Do tego dochodzi świetna budowa poszczególnych postaci, z wręcz mistrzowską grą aktorską. Miejscami aż czuć teatr telewizyjny, natomiast wszyscy aktorzy dali z siebie pełnię sił. Widać to nie tylko po Stewart'cie, który siłą rzeczy jest na planie przez większość seansu, ale także osobach odgrywających duchy, bohaterów z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Na czoło wybijają się Richard E. Grant w roli Cratchit'a oraz Dominic West grający siostrzeńca głównego bohatera. Dodawszy do całości świetnie wykonane kostiumy, scenografię oraz wspaniałą muzykę i pracę kamery, otrzymujemy rewelacyjny spektakl telewizyjny.
"Opowieść wigilijna" to jedna z najważniejszych nowel XIX wieku, jakie zostały napisane. Nie przez Karola Dickensa, ale tak w ogólnym rozrachunku. Porusza bardzo ważne tematy i podaje to w uniwersalny sposób. Najlepszy dowodem na to jest ilość ekranizacji oraz przeróbek tej krótkiej noweli, która inspiruje twórców po dziś dzień. Zapewne będzie to robiła jeszcze przez stulecia, bowiem ciężko, o ile w ogóle, będzie ją zastąpić czymś nowym. Dla mnie jednak z tych wszystkich dzieł, liczy się najbardziej to małe, a zarazem wielkie, telewizyjne przedstawienie z 1999 roku. Bowiem tutaj dostałem bohaterów opowieści Dickensa w pełni żywych, namacalnych i niosących pełen obraz dzieła swego twórcy.
W powyższym akapicie znajdują się elementy, które często nie są poruszane w ekranizacjach, czy adaptacjach tek krótkiej książki. Za omawianą tutaj wersję "Opowieści wigilijnej" zabrał się jednak David Hugh Jones, który był reżyserem takich seriali, jak "Kości", "Siódme niebo' czy "Gdzie diabeł mówi dobranoc". Scenariusz napisał natomiast Peter Barnes, odpowiedzialny za serial "Merlin" czy jedną z bardziej udanych ekranizacji "Baśni tysiąca i jednej nocy" z 2000 roku. Nie dziwi więc, że ci panowie potraktowali temat poważnie przenosząc niemal w stu procentach nowelę Karola Dickensa na srebrny ekran. W praktyce część dialogów nie została zmieniona, a kolejność scen jest niemal żywcem zdarta z książki. Zadbano zatem o masę szczegółów, jak pokazanie procesu przemiany Scrooge'a w skąpca, utratę przez niego radości życia, dlaczego jego siostrzeniec nigdy nie mówił o nim złego słowa, czy jak spędzano święta Bożego Narodzenia w więzieniu. Są to sceny często pomijane w innych adaptacjach filmowych, albo przedstawienia teatralnych.
Dużo produkcji skupia się bowiem na czterech scenach - nawiedzeniu Ebenezera przez ducha jego zmarłego wspólnika Jacoba Marleya oraz odwiedzinach przez kolejne Duchy Świąt. Zresztą nieraz i w tym aspekcie pomija się wiele ważnych kwestii, jakie Dickens zawarł w swym dziele. Choćby jakie uczynki popełnił Marley, a jakie Scrooge, które zaważyły na ich losie. Ten pierwszy nie stronił od oszustwa, czy przemocy. Pisał tak umowy, aby pożyczający miał problemy ze spłatą kredytu. Ten drugi był uczciwy, ale z drugiej strony przymykał oko na działania wspólnika. W nawiedzeniu zawarto też tak ważne sceny, jak wytłumaczenie przez Jacoba, na czym polega czyściec, co jest bardzo istotną sprawą dla całej fabuły.
Również podczas wędrówek z Duchami Świąt, nie pominięto wielu kluczowych kwestii. Pierwszy duch pokazuje nam bardzo pieczołowicie przeszłość Ebenezera. Kluczowe dla niego momenty w jego młodym życiu, sytuacje gdy miał wybór i z tej opcji nie skorzystał, pozostając zatwardziały na kursie, który obrał. Jednocześnie duch udowadnia nam, ze nie skorzystanie z innych możliwości, tez jest naszym wyborem, a każde działanie, choćby najmniejsze, ma swoje konsekwencje w przyszłości. Drugi duch zabiera nas w różne miejsca, nie tylko domu Boba Cratchit, sekretarza w kancelarii Scrooge'a, czy domu siostrzeńca Ebenezera, ale też na targ, do kościoła czy nawet więzienia. Duch tłumaczy naszemu bohaterowi czym faktycznie są te święta dla ludzi. Jaki jest ich sens oraz w czym leży siła Bożego Narodzenia. Ostatni duch, często lekceważony w wielu adaptacjach, tutaj jest odpowiednio rozwinięty. Widz doświadcza pełni sytuacji opisanych w noweli, które musi oglądać Scrooge. Dzięki temu rozumie kwintesencję jego przemiany, co tak naprawdę do niej doprowadziło i jak wyglądała cała jego wędrówka.
Właśnie z tych powodów tak bardzo cenię ten film. Do tego dochodzi świetna budowa poszczególnych postaci, z wręcz mistrzowską grą aktorską. Miejscami aż czuć teatr telewizyjny, natomiast wszyscy aktorzy dali z siebie pełnię sił. Widać to nie tylko po Stewart'cie, który siłą rzeczy jest na planie przez większość seansu, ale także osobach odgrywających duchy, bohaterów z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Na czoło wybijają się Richard E. Grant w roli Cratchit'a oraz Dominic West grający siostrzeńca głównego bohatera. Dodawszy do całości świetnie wykonane kostiumy, scenografię oraz wspaniałą muzykę i pracę kamery, otrzymujemy rewelacyjny spektakl telewizyjny.
"Opowieść wigilijna" to jedna z najważniejszych nowel XIX wieku, jakie zostały napisane. Nie przez Karola Dickensa, ale tak w ogólnym rozrachunku. Porusza bardzo ważne tematy i podaje to w uniwersalny sposób. Najlepszy dowodem na to jest ilość ekranizacji oraz przeróbek tej krótkiej noweli, która inspiruje twórców po dziś dzień. Zapewne będzie to robiła jeszcze przez stulecia, bowiem ciężko, o ile w ogóle, będzie ją zastąpić czymś nowym. Dla mnie jednak z tych wszystkich dzieł, liczy się najbardziej to małe, a zarazem wielkie, telewizyjne przedstawienie z 1999 roku. Bowiem tutaj dostałem bohaterów opowieści Dickensa w pełni żywych, namacalnych i niosących pełen obraz dzieła swego twórcy.