Strony

3 listopada 2017

Golden Dogs #1: Fanny

Po pierwszy tom "Golden Dogs" sięgnąłem przypadkiem. Nie zwróciłem uwagi na to kto jest autorem scenariusza, ponieważ moje oko bardzo szybko przykuła okładka. Stroje z wczesnego, XIX wiecznego Londynu, w klimatycznej brązowo-czarnej kolorystyce, z interesująco przedstawionymi postaciami. Do tego tytuł powleczony złotym nadrukiem, co świetnie oddawało jego charakter. Dopiero w trakcie lektury, coś mnie tchnęło i spojrzałem na stopkę redakcyjną. W tym momencie moje oczy zalśniły i już zrozumiałem czemu komiks od pierwszych stron tak mi się spodobał. Napisał go bowiem Stephen Desberg, odpowiedzialny za scenariusz do dobrze mi znanego "Skorpiona", którego narysował Enrico Marini (Orły Rzymu, Cygan, Drapieżcy). "Golden Dogs" narysował natomiast Griffo, z którym miałem styczność tylko raz przy "Giacomo C.", gdzie współpracował z moim ulubionym scenarzystą komiksowym, Jean Dufaux. Bogatszy o tą wiedzę, wróciłem do dalszej lektury z jeszcze większymi oczekiwaniami i... zostały one w pełni zaspokojone, robiąc mi apetyt na więcej.

Akcja komiksu rozgrywa się w Londynie z 1820 roku. Miasto jest trapione przez gangi, zaś ci którzy stoją na straży prawa, to głównie okrutnicy zasłaniający się Bogiem. Bieda i głód popychają ludzi do kradzieży, jednak szlachta za nic ma motłoch, karząc zsyłką lub śmiercią za najdrobniejszy występek. Już na pierwszych stronach tego albumu widzimy, jak ostre jest rozdarcie pomiędzy danymi grupami społecznymi, gdzie ci "lepsi" nakazują żyć tym "gorszym" w rynsztoku. Pierwsi opływają w dostatek, wydając pieniądze na rozrywkę i bzdury, jak np. sprowadzenie duszy kota, a drudzy często śnią o ciepłym posiłku. Czy coś się w tej materii zmieniło? W pewnym sensie nie, ale komiks świetnie pokazuje jak ruchy robotnicze w XIX wieku, zaczęły trząść posadami Imperium Brytyjskiego.

Pośród tych ludzi tworzyły się gangi, a jednym z nich był tytułowy Golden Dogs. Składający się z czwórki ludzi, którzy niczym psy walczyli o każdy kawałek kości, wydzierając ją z pazernych łapsk mieszkańców Londynu. Nie tylko tych zamożnych, ale również biedoty. Co ich wyróżniało na tle innych grup? Pomysłowość. Zamiast napadać i mordować, woleli działać dyskretnie. Każdy członek gangu miał do odegrania swoją rolę - dziwka, złodziejka, oszust i zabójca. Każde z nich miało unikalny talent, który samodzielnie niewiele znaczył, ale w grupie potrafił zdziałać cuda. Byli jak tryby w sprawnie działającym zegarze. Jednak pośród nich znajdował się zdrajca.


I tutaj zaczyna się zabawa scenarzysty z czytelnikiem. O "zdrajcy" słyszymy od samego początku opowieści, jest też o nim wyraźnie wspomniane w opisie tego albumu, ale za każdym razem gdy wydaje nam się, że poznamy jego tożsamość, tak się nie dzieje. Całość jest ukazana w formie opowieści, której narratorką jest Fanny, rudowłosa prostytutka, opisująca komuś, kto nie został jeszcze określony, swoje losy. Od dzieciństwa, po czas gdy dostała się do gangu Golden Dogs. W tym momencie Desberg ujawnia swój talent. Z jednej strony, to co wyżej napisałem, można potraktować jako ogromny spoiler, jednak w praktyce nim nie jest. Motyw tajemniczego zdrajcy jest jak duch. Ciągle się o nim mówi, czytelnik ma ogrom poszlak oraz domysłów i żadnego dowodu na jego istnienie. Drugi tom zatytułowano "Orwood", czyli imieniem założyciela gangu, stąd wniosek, że tam jego postać będzie narratorem. Nie zdziwię się, jak motyw zdrajcy znów zostanie identycznie potraktowany i czytelnik zyska nowe poszlaki. W tym momencie wygląda to tak, jakby sam czytelnik był osobą przesłuchującą członków Golden Dogs, a komiksy ich sprawozdaniami. To naprawdę bardzo interesujący zabieg i liczę, że zostanie w pełni wykorzystany przez Deseberga.

Taka zabawa z czytelnikiem jest naprawdę genialnym pomysłem. Teoretycznie już na starcie poznajemy zakończenie, czy też raczej jego fragment. Wiemy, że chodzi o zdrajcę gangu Golden Dogs, który doprowadził.... no właśnie... do czego? Ta zagadka jest bardzo trudna do rozwikłania, a fabuła, z pozoru prosta, a w praktyce wielowątkowa, utrudnia czytelnikowi rozwiązanie łamigłówki. Z drugiej strony ten element, w połączeniu z wiernym przedstawieniem niepokojów targających klasę robotnicza i chłopską w XIX wiecznej Anglii oraz nutą przygody rodem z seriali kostiumowych, sprawia, że komiks czyta się rewelacyjnie.


Kilka słów warto poświęcić również kresce i kolorystyce. Nad całością graficzną projektu czuwał cały czas Griffo, który odpowiada za rysunek. Jednak nadzorował też pracę kolorystów - Roberto Bugrazzolli i Angel Bautista. W efekcie tego dostaliśmy naprawdę solidne przeniesienie realiów tamtego okresu na karty komiksu. Widać, że dość mocno zadbano o stroje, w tym dodatki do nich, jakie wtedy były używane. Świetnie prezentują się natomiast kostiumy tytułowego gangu. Niby widok znajomy z wielu filmów kostiumowych, ale jednak czuć tutaj masę włożonej pracy w oddanie detali. Jest to dobrze pokazane w domu publicznym dla wysoko urodzonych, czy teatrze gdzie występują kastraci. Kolorystyka również świetnie oddaje klimat tamtych czasów, od brudu rynsztoka po kolorowy przepych salonów i surowy obraz wymiaru władz.

Pierwszy tom "Golden Dogs" wciągnął mnie od razu. Obecnie pojawiły się, zarówno w Polsce jak i za granicą, dwa albumy. Przedstawiony tutaj oczami Fanny, rudowłosej prostytutki. Drugi, jak wspomniałem wcześniej, nosi tytuł "Orwood", zatem obstawiam, że kolejne będą miały podtytuły reszty członków gangu, a więc Lario, pełniący rolę zabójcy, i Lukrecja, piękna złodziejka skazana na zsyłkę. Pytanie tylko, kto wystąpi jako trzeci narrator oraz co takiego uczynił zdrajca?