Strony

9 maja 2017

Cyann #4: Kolory Marcady

Czwarty album Cyann, znajdujący się w drugim albumie zbiorczym, przenosi nas do malowniczego i jakże bliskiego naszemu konsumpcyjnemu stylowi życia, futurystycznego miasta Marcad. Jest to jak na razie najlepsza przygoda młodej podróżniczki z planety Olh, która obecnie zdaje się być nieco zagubiona w swej podróży. Rozdział ten przykuł moją uwagę jeszcze jedną rzeczą - w końcu bohaterowie zachowują się z sensem, a wszystkie sceny erotyczne są umiejętnie wplecione w akcję. Tak, "Kolory Marcady" to w końcu tom na który tak długo czekałem, gdzie ponownie poczułem rękę Bourgeona jaką poznałem w fenomenalnych "Towarzyszach zmierzchu".

Nasza dzielna podróżniczka, idąc tropem odkrytym na Aldaalu, trafia do miasta Marcad, gdzie wszystko ma swoją cenę. Nawet rozmowa z drugim człowiekiem. Oto wizja społeczeństwa doskonałego okiem miłośników nieskrępowanego kapitalizmu oraz polityków - za wszystko się płaci, wszystko ma swą wartość i od wszystkiego, dosłownie wszystkiego z gwałtem włącznie, trzeba odprowadzić podatek. W tym bowiem dziwnym miejscu mieszczą się biura wielu korporacji handlowych korzystających z usług Sieci dawnego Imperium. Oczywiście mało kto wie jak z tego korzystać, a jeszcze mniej osób posiada klucz (lub jest nim dosłownie) do zwykłych wrót przesyłowych. Cyann wpada jednak z deszczu pod rynnę i z opresji ratuję, bynajmniej nie z dobroci serca, tajemniczy jegomość, mający w zanadrzu sporo sekretów. Jednak to co przyjdzie Cyann odkryć w tym dziwnym miejscu zmieni na zawsze jej życie.

Powiedzmy sobie na wstępie jedną rzecz - seria "Cyann" do komiksów wybitnych nie należy. W praktyce nie postawił bym jej na półce nawet z tymi, które uważam za dobre, jednak ten konkretny tom wyróżnia się naprawdę pozytywnie na tle poprzednich trzech. Jest tutaj najmniej głupot, co nie znaczy ze brak ich kompletnie, nieudolnie wpisanego seksu i nudy. Tak naprawdę w punkcie opisanym "erotyka" to ten rozdział jest najlepiej zrobiony. Sama okładka sugeruje nam z początku, ze będzie tutaj "dużo" się działo, co nie jest prawdą. Owszem mamy trochę negliżu, kilka aktów seksualnych, jednak tym razem są sensownie wplecione w akcję, zaś scena z okładki ma miejsce bardziej pod koniec albumu. 


Kolejnym plusem jest samo miasto oraz tajemniczy towarzysz Cyann, o którym nie chcę za dużo pisać, aby nie zepsuć niespodzianki podczas lektury. Powiedzmy, że we wszystkim ma interes i wprowadza on dziewczynę w ten cudaczny świat wiecznego handlu z głową. Miasto zaś to niejako pomnik dla nadmiernego konsumpcjonizmu. Jak wspomniałem wcześniej, wszystko ma tu swą cenę, a ta podatek. Świetnie odcina się on od tego co dotąd poznali czytelnicy serii, gdyż generuje zupełnie inny poziom zagrożenia. Tym razem możesz umrzeć nie z powodu trujących roślin czy drapieżnych zwierząt, a z braku środków do życia otoczony wszechobecną obojętnością. Marcad to bardzo brutalne miejsce, gdzie nie ma szans na to, że ktoś okaże ci choćby odrobinę współczucia jeśli nie masz czym zapłacić. Co więcej wszystko może tu być legalne, za odpowiednią opłatą, a każde krwawe widowisko da się wytłumaczyć. Włącznie z zamachem terrorystycznym, przykuwającym zresztą nie małą widownię.

Od strony wizualnej również bardzo ciekawie przedstawiono Marcad. Koło przepychu, ogromnej palety barw i tłumu ludzi ubranych w najróżniejsze stroje, mamy ruiny starych dzielnic. Obraz nędzy i rozpaczy, gdzie bogaci polują na biedaków lub ci drudzy zdychają z głodu. Jednak akcja tego albumu nie dzieje się tylko w tym, wcale nie takim utopijnym, mieście. Potem przenosi się zupełnie gdzie indziej, zaś finał i ostatnia karta komiksu dają w końcu nadzieję na ciekawą kontynuację. Drugi album zbiorczy "Cyann" jest o niebo lepszy od pierwszego. Warto też wspomnieć, że w samym środku zawiera mapę jednego ze światów. Pobudza to wyobraźnię czytelnika, szczególnie po zakończeniu lektury omawianych tutaj "Kolorów Marcady". Co będzie w ostatnim albumie zbiorczym? Jak zakończy się podróż dzielnej i zbyt pewnej siebie Cyann? Tego dowiemy się w grudniu tego roku.