Strony

5 lutego 2017

Murena #4: Idący na śmierć

Czwarty tom Mureny zamyka pierwszy cykl tej serii, noszący podtytuł "Matka". To tutaj rozgrywa się ostateczna konfrontacja Nerona z jego matką Agryppiną Młodszą, przy czym Dufaux w wielu punktach dość wiernie trzymał się historii. Jednak nie omieszkał całości ubarwić odpowiednią dawką fikcji, zarówno czerpiąc z mitologii rzymskiej jak i kanonu gatunku, jakim jest thriller polityczny. Co ważniejsze, tom ten wprowadza inną, bardzo ważną postać, na sam środek sceny - Poppę Sabinę.



Akcja komiksu zaczyna się w 58 roku naszej ery, kiedy to Młody Murena spotyka swego przyjaciela Wespazjana, ruszającego na czele legionów aby utrzymać w ryzach podbite przez Rzym tereny. Spotykają oni na swej drodze Piotra, ucznia Jezusa z Nazaretu, i choć ich spotkanie jest krótkie, to daje do niemyślenia. Tymczasem sprawy pomiędzy Neronem a jego matką się komplikują. Agryppina czuje się zagrożona, wie że traci kontrolę nad synem, a tym samym realną władzę w Imperium. Gdy dostrzega zagrożenie ze strony Akte, ulubienicy swego syna, postanawia wprowadzić do gry nową figurę, mającą być narzędziem jej zemsty. Poppę.

Album ten jest wyjątkowo brutalny, szczególnie na polu rozgrywek politycznych. Nikt tutaj nie zamierza odpuścić, każda ze stron - to znaczy Neron, Agryppina, Poppea i Lucjusz Murena - zaciekle walczy o dominację wykorzystując wszelkie pionki jakie znajdą na szachownicy. Wydawać by się mogło, że tak naprawdę mamy tutaj dwa obozy. Nerona z Lucjuszem oraz Agryppiny z Poppeą, jednak nie jest to prawda, gdyż pomiędzy tymi postaciami również rozgrywa się zażarta rywalizacja. Widać to szczególnie w pierwszym obozie, gdzie Lucjusz lawiruje pomiędzy radami Akte i zachciankami Nerona, aby pozyskać łaski tego drugiego i tym sposobem dokonać zemsty na jego matce, za krzywdy jakich doznał z jej strony. Neronowi jest to na rękę, gdyż ma pretekst aby pozbyć się kobiety, która stale mu zagraża i której nie umie zaufać.


Sprawa jednak nie jest taka prosta jakby mogło się początkowo wydawać. Cesarzowa Matka cieszy się sporym poparciem w senacie, ma wielu wpływowych popleczników oraz urodę, za pomocą której potrafi zjednać sobie mężczyzn. Neron musi zatem pokonać nie lada przeszkody, a wszystko to w świetle politycznej poprawności, co Dufaux przedstawił dość wiernie odnosząc się do faktów historycznych. Jednocześnie całość ubarwił fantazjami Cesarza o jego boskości oraz ogniu. Nawiązania do legendy jakoby to Neron podpalił wieczne miasto, są tutaj widoczne na każdym kroku i ciekawie poprowadzone, dzięki czemu czytelnik może być przekonany, że mit był prawdą.

Jeśli idzie o postacie drugoplanowe to dominują tutaj gladiatorzy - Numida pragnący zemsty za śmierć swego pana Brytanika oraz potężny Trak, Draxius, będący prawą ręką oraz osobistym ochroniarzem Agryppiny. Ich starcie jest widoczne na wielu polach, zaś finał wygląda genialnie. Obaj mężczyźni zdają też sobie sprawę jaką rolę przyszło im pełnić w tym sporze. Pionków, które można łatwo zastąpić. Dlatego robią wszystko aby ich imiona przeszły do legendy, bo tylko w taki sposób historia o nich nie zapomni, nawet jeśli będzie wspominać jedynie przez pryzmat Cesarza i jego matki. Na deser pozostaje pewien element znajdujący się w finałowej karcie komiksu, jednak uważny czytelnik powinien go przewidzieć. Z drugiej strony łatwo może przeoczyć wskazówki, w natłoku pierwszoplanowych wydarzeń dzięki czemu finał jest nieco bardziej zaskakujący.


W przypadku rysunku mamy tutaj powrót do tego co zaprezentował pierwszy tom serii. Ponownie za kolory odpowiada Dina Kathelyn i wywiązuje się z swej pracy bardzo dobrze. Jednak osobiście wolałem te albumy w których to rysownik, Philippe Delaby, również wtrącał się w kolorystykę swej pracy. Nabierała ona dla mnie większej estetyki, gdyż lepiej oddawała ducha tamtych czasów. Nie znaczy to, że praca Diny jest zła. Wręcz przeciwnie, stoi na bardzo wysokim poziomie ciesząc oko zarówno totalnego laika, jak i osoby trochę głębiej siedzącej w komiksach. Jednak albumy przy których za kolor odpowiadał również Delaby były zwyczajnie odrobinę lepsze. Z drugiej strony można to zrzucić na kwestię upodobań graficznych w komiksach, zatem taka kwestia zawsze pozostanie sporna.

Tom czwarty kończy pierwszy cykl Mureny, zaś na drugi przyszło nam sporo czekać. Co prawda autorzy zabrali się za niego szybko, jednak w Polsce drugi cykl pojawił się dopiero po dziesięcioletniej przerwie. Szkoda, że miała ona miejsce, gdyż komiks jest napisany genialnie. Daje nam sporą dawkę historii, przy jednoczesnej zabawie fikcją literacką ze strony Dufaux'a. Ten scenarzysta już wiele razy udowadniał, że potrafi robić to bardzo umiejętnie, zaś Murena jest tego najlepszym dowodem.