Strony

28 stycznia 2017

Vu Du

Voodoo kojarzy się z magią, klątwami i ożywianiem zmarłych. Jest to bardzo specyficzna religia, łącząca w sobie elementy chrześcijańskie z spirytyzmem oraz różnymi kultami wywodzącymi się z Afryki. Z tego powodu często wykorzystuje się ją w masowej rozrywce począwszy od filmu na grach skończywszy. Vu Du to tytuł, który świetnie nawiązuje do mistycznej sfery klątw tej religii, ale jednocześnie jako gra za bardzo czerpie z innego tytułu - Kragmorthy. Jaki jest tego efekt? Cóż... dwojaki.

Tematycznie gra daje radę i w pełni czuć humorystyczny nastrój jaki wprowadza podczas zabawy. Mamy bowiem trzy style klat - egipskie, celtyckie i haitańskie. Wszystkie tak samo upierdliwe oraz potrafiące napsuć krwi graczom. Do tego poziom satyry na obrazkach i opisach (nazewnictwo) potrafi rozbawić do łez. Już w tym momencie bardziej obytym z planszówkami osobom zapala się lampka w głowie, na myśl przychodzi Kragmortha i jej specyficzny klimat. Klimat, który tutaj jest w pewnym stopniu kopiowany, mimo że sama tematyka jest nieco inna, choć też opiera się na miotaniu klątwami. 

Sama rozgrywka też jest w dość sporym stopniu podobna, szczególnie w głównych założeniach, jakie opisałem powyżej. Niemniej różnic jest sporo, zatem nie możemy mówić o całkowitej kopii pewnych mechanik lub tym bardziej plagiacie. Nie. To dwie, zupełnie odrębne gry. Zasadnicza różnica polega na tym, że w Vu Du wcielamy się w osoby miotające klątwy na współgraczy i w ten sposób zdobywamy punkty. Otrzymamy je też gdy ofiara naszego zaklęcia złamie je, zaś aby wygrać należy zdobyć raptem 11 punktów. Jednak nawet tutaj tkwi pewien haczyk, mogący bardzo utrudnić osiągnięcie wyznaczonego celu.


Przygotowanie rozgrywki jest banalne. Dzielimy talie na 3 stosy względem ich rewersów - klątw, wiecznych klątw i artefaktów, dobieramy po jednej klątwie na rękę i wyznaczywszy pierwszego gracza, otrzymuje on laleczkę Vu Du oraz zestaw 5 kości. Na koniec każdy z graczy wybiera swój pionek i ustawia go na torze punktacji umieszczonym... w wyprasce pudełka. Nie wiem co za "geniusz" wpadł na ten pomysł, ale okazał się totalnie chybiony. Piony często się ześlizgują, zaś sam tor jest mało praktyczny w obsłudze. Skutkuje to prostotą w oszukiwaniu czy nieumyślnej zmianie ustawień na nim.

Niestety nie jest to jedyna wada. Drugą, do tego tytaniczną, są kości. W teorii cały mechanizm działa szybko i sprawnie. Otóż w swojej turze gracz rzuca wszystkimi kostkami i dostaje następujące opcje:
* Może rzucić na kogoś klątwę, jeśli posiada odpowiednie symbole na kościach. Odkłada wtedy wskazane na karcie kostki na bok i wyznaczywszy cel nakłada na niego klątwę, zaś przeciwnik musi ją wykonać. Po tym ruchu rzucający otrzymuje tyle punktów ile wynosiła wartość rzucenia czaru. Jeśli przeciwnik w dowolnym momencie gry nie zastosuje się do klątwy (zapomni ją wykonać lub umyślnie to uczyni) wtedy właściciel karty otrzymuje dodatkowe punkty za przełamanie klątwy. 
* Może wydać 2 dowolne kości, aby kupić kartę klątwy lub artefaktu (karty ochronne).
* Może przerzucić kości, poświęcając jedna z nich.
Tura trwa dopóki gracz ma kości, z którymi może wykonać jakiś z powyższych ruchów. Po czym przekazuje laleczkę i kostki kolejnej osobie na lewo i zabawa zaczyna się od nowa. Problem polega jednak na tym, że w przypadku pechowych rzutów gracz może mieć na ręce nawet 6 kart, a i tak żadnej nie zagra. W efekcie tego taka osoba w zasadzie tylko zbiera baty oraz ewentualnie dobiera nowe karty, nie mając nawet cienia szans na zwycięstwo. 


Inaczej to wygląda u graczy z szczęśliwymi rzutami. Są wstanie rzucać klątwy dopiero co dobrane i to po pierwszym rzucie. Co prawda w czystej teorii spowolni ich pasmo zwycięstw, gdyż przekraczając konkretne pola na torze zyskują oni wieczną klątwę (czerwone karty), której nie wykonanie potrafi mocno ograniczyć nasze ruchy, jednak nie na tyle aby zagrozić nam w wyścigu. Ten nadmierny ładunek losowy sprawia, że Vu Du potrafi na równi cieszyć co frustrować. 

Z tych powodów gra jest co najwyżej przeciętna. Sporo tutaj zależy od szczęścia, zarówno w kościach jak i doborze kart, oraz tego jakie klątwy przyjdzie nam wykonać. Co prawda istnieje mechanizm nie pozwalający gnębić przesadnie wybranej osoby/osób, ale w praktyce da się go obejść, szczególnie przy 5-6 graczach. Vu Du jest ładne i potrafi dać sporo radości z rozgrywki, ale też umie mocno sfrustrować, wlec się w większym gronie osób i finalnie nużyć. Można by rzec, że mamy tutaj do czynienia z młodszym i niespełnionym pod kątem ambicji, kuzynem Kragmorthy. Miał on pewien plan, ale wyglądał on zdecydowanie lepiej w teorii niż praktyce. 

Plusy:
* solidne i przykuwające oko wykonanie
* humor
* banalne zasady
* potrafi być szybka

Minusy:
* ale może się też wlec
* źle zaprojektowany tor punktacji
* nadmierny ładunek losowy
* da się obejść mechanizm chroniący przed gnębieniem gracza