Strony

14 stycznia 2017

Konkwistador #2

W drugim tomie Konkwistadora poznajemy tragiczne losy grupy Hiszpanów, którzy wraz z Hernandem Del Royo okradli skarbiec Montezumy na rozkaz Cortesa. już w poprzednim tomie wiedzieliśmy jaki koniec czeka wyprawę, gdyż pierwsze strony pokazywały nam Del Royo na łodzi pełnej ludzkich kości. Niemniej Dufaux umie zaskakiwać swoich czytelników i nie inaczej jest tym razem.Teoretycznie fabuła tego tomu wydaje się być prosta, ale to tylko pozory. Dufaux oraz Xavier bawią się z czytelnikiem tworząc fantastyczne stworzenia, wizje oraz stawiając fundament pod narodziny legendy. Legendy człowieka dotkniętego przez Azteckich Bogów.

Hernando kontynuuje tutaj swą opowieść, będącą w zasadzie wspomnieniem jego towarzyszy broni, po tym jak zakopali część łupu i udali się w dół rzeki do obozu Cortesa. Ścigani przez Otomisów, łowców wysłanych przez Montezumę, walczą z wszystkich sił bez chwili wytchnienia. Na drodze stoją nie tylko Indianie, ale także mordercza puszcza. Ta skrywa zaś w sobie nowe niebezpieczeństwo, monstrum zrodzone z Boga korzeni Txlaki - Oqtal. Potwór przemierza krainę pustosząc wszystko na swej drodze. Jednak to nie on ma stać się zgubą dla tych, którzy ośmielili się wezwać okrutne bóstwo i zrabować skarbiec Montezumy.

Komiks świetnie pokazuje jak człowiek europejskiej cywilizacji przemienia się pod wpływem działania sił natury. Co prawda Dufaux zrobił to wykorzystując do tego fantastykę oraz legendy Azteków, ale efekt jest genialny. Del Royo, który ukradł amulet Txlaki ze skarbca, teraz spożywa z niego jego korzenie, zyskując tym samym nadludzkie zdolności. Finał tego zabiegu skutkuje dość nieoczekiwanym zwrotem akcji jednocześnie sensownie wyjaśniający pierwsze kadry z pierwszego tomu serii. Trzeba przyznać - robi to wrażenie.


Jednak znacznie większe wywiera ucieleśnienie Oqtal. Żywa istota, monstrum potrafiące rozerwać człowieka na sztuki swymi szponami i zębami, stworzone w całości z korzeni i roślinności. Spotykamy go już na samym początku tego tomu, w dość ciekawych dla czytelnika okolicznościach. Xavier naprawdę umiejętnie wykorzystał swoją wiedzę oraz wyobraźnię, tworząc potwora jednocześnie fantastycznego a z drugiej strony realnie wyglądającego. Tak, Oqtal błyskawicznie zapada w pamięć widza i tak naprawdę czuć jego oddech na każdej stronie.

Klimat osaczenia i przerażenia wylewa się tutaj zresztą z wszystkich stron. Bardzo duża część fabuły rozgrywa się nocą lub w zacienionych pomieszczeniach, co Xavier zaznacza czarnym tłem strony. Buduje to uczucie niepokoju, ale też przyciąga oko czytelnika. Zresztą sceny rozgrywane za dnia i tak nieraz dzieją się o zachodzie słońca czy w gęstej dżungli, gdzie promienie słoneczne często nie docierają do ziemi. Komiks jest też bardzo brutalny, znacznie krwawszy niż poprzedni tom. Z drugiej strony nie spotkamy tutaj scen tego typu, będących zbędnymi czy wciśniętymi na siłę. Każdy akt przemocy posiada mocny fundament i pasuje do fabuły.


Konkwistador rozwinął w tym momencie mocno skrzydła i przyszło tylko czekać na sięgnięcie po kolejne tomy serii. Świadomość, że połowa historii Hernando Del Royo i jego towarzyszy jest już za nami trochę smuci. Jednak może to dobrze, ze Dufaux zdecydował się na tak krótką opowieść. W krucjacie spisało się to znakomicie, a i tutaj mamy podobny poziom. Patrząc jak potoczyła się wtedy jego współpraca z Xavierem, jestem pewien, że finał Konkwistadora będzie bardzo ciekawy.