Strony

4 grudnia 2016

Lucky Luke #32: Dyliżans

Wydawnictwo Egmont zdecydowało się w listopadzie odświeżyć i na nowo przybliżyć przygody jednego z najsłynniejszych, komiksowych rewolwerowców zwanego Lucky Luke. Wydali sześć tomów będących późniejszymi wojażami naszego kowboja, gdzie między innymi spotka braci Daltonów. Jednak nie nastąpi to w dzisiejszym materiale, bowiem perypetie samotnego jeźdźca rozpoczną się od eskortowania dyliżansu. Zadanie wydaje się proste, jednak w umowie tkwi pewien haczyk, zaś to dostarczy czytelnikom nie lada zabawy.

Jak w każdym albumie o Luku ten również zawiera garść prawdziwych postaci oraz miejsc. Oczywiście są one przedstawione w sposób komiczny aby rozbudować historię oraz dorzucić do niej trochę czarnego humoru, jednak nie da się ukryć, że istnieli. W tym albumie są to kompania Wells Fargo założona w 1852 roku, która trudniła się transportem złota oraz pasażerów, z czasem przekształcając się w bank. To oni są głównym motorem napędowym dla przedstawionej w komiksie opowieści, gdyż to ich dyliżans będzie eskortować Lucky Luke. Prawdą jest też, że kompania miała z końcem XIX wieku, w czasach Dzikiego Zachodu, poważne problemy z bandytami atakującymi ich transporty, przez co mocno ucierpiała reputacja firmy. Komiks w sposób prześmiewczy opisuje własną wizję wyjścia Wells Fargo z tarapatów finansowych i robi to wyśmienicie. Wszystko za sprawą interesujących pasażerów.

Poza tytułowym bohaterem jest to woźnica Hank Bully, rubaszny zawadiaka, sprawnie posługujący się batem oraz mającym cięty język i ciężkie poczucie humoru. Nasza dwójka ma ochraniać tak doborowe towarzystwo jak poszukiwacza złota, fotografa marzącego o zrobieniu unikalnego zdjęcia z napadu na dyliżans, cichego księgowego i jego dużą żonę (serio, jest spora), pastora czy szulera, który dołącza do grupy jako ostatni i nie do końca z własnej woli. Cała ta gromadka dostarczy czytelnikowi nie lada zabawy i częstych okazji do śmiechu, wielokrotnie ratując dyliżans przed niebezpieczeństwem. Szczególną rolę odegra tu fotograf oraz szuler którzy nieraz uratują dyliżans i jego pasażerów z opresji.


Skoro o tym mowa należy wspomnieć o jednym z przestępców, którzy napadną na nasz dyliżans. Chodzi o Black Bart czyli tak naprawdę Charles'a E. Boltona, słynnym rabusiu, który napadł na 28 dyliżansów. Wsławił się tym, że pozostawiał wiersze własnego autorstwa w miejscach napadu, przez wiele lat będąc nieuchwytnym. Bart był poszukiwaczem złota, który jednak nie miał szczęścia. Podczas Wojny Secesyjnej wyrobił sobie bardzo dobrą reputację jako żołnierz, jednak nie udało mu się znaleźć potem stabilnej pracy. W tym czasie los związał go właśnie z Wells Fargo & Company, gdzie miał być ochroniarzem, jednak mimo prób nie udało mu się tego osiągnąć. Ostatni rabunek, który zakończył się niepowodzeniem i aresztowaniem, miał miejsce właśnie przy napadzie na dyliżans tej firmy co zgrabnie ujęto w komiksie, włącznie z całą sceną jaka miała tam miejsce. Jest to warte odnotowania, gdyż tak naprawdę autorzy komiksu tylko delikatnie ubarwili tamto wydarzenie mocno trzymając się faktów. Zaznaczono nawet taką ciekawostkę jak to, że Black Bart bał się koni, dlatego znany był jako Pieszy Rabuś. Takie drobne smaczki naprawdę umilają lekturę, szczególnie jak ktoś interesuje się tamtym okresem.


Takich smaczków jest więcej, zaś warto tylko wspomnieć, że Wells Fargo wytoczyło zarzuty Bartowi tylko za ostatni napad. Człowiek ten był uznany za najbardziej uczciwego (o ironio) i spokojnego przestępcę, klasycznego dżentelmena o wręcz nienagannym zachowaniu. Nigdy też nikogo nie zabił podczas napadów, dlatego otrzymał łagodny wyrok, z którego odsiedział nieco ponad połowę. Dyliżans to poniekąd hołd Morrisa i Goscinnego dla tamtych wydarzeń oraz słynnego transportu złota, mającego pokazać wartość Wells Fargo. Bank istnieje po dziś dzień, zatem Lucky Luke spisał się wyśmienicie, choć po wszystkim uciekł z przyjęcia i odjechał w stronę zachodzącego słońca.

Ocena - 8,5/10