Strony

14 lutego 2016

Męskim okiem #4: Słów kilka o Walentynkach


Na dźwięk słowa "Walentynki" bardzo często otwiera się burzliwa dyskusja. Jedni są ich zagorzałymi zwolennikami, przeciwnicy grzmią, że to pogańskie święto, nie mające nic wspólnego z chrześcijaństwem, a jeszcze inni stwierdzają że to obraza dla stylu życia singli. Słowem – zawsze jest głośno i niekoniecznie "różowo". Jak zatem zdefiniować Walentynki? Cóż, osobiście wydaje mi się, że zadane pytanie powinno brzmieć raczej "Czym różnią się współczesne Walentynki od tych z przeszłości?". A ta jest odległa bo sięga połowy III wieku naszej ery, czyli czasów Imperium Rzymskiego. Historia, i owijająca się wokoło niej legenda, rzymskiego biskupa Walentego, później uznanego za świętego i patrona młodych małżeństw i zakochanych, jest krótka, ale ciekawa. Tak samo jak współczesne dwie twarze święta, obchodzonego ku jego pamięci.

Legenda rzymskiego biskupa


Niewiele jest źródeł historycznych przytaczających tą postać, do tego sporo z nich nie nazywa Walentego wprost z imienia, więc badacze sugerują się tutaj datami i opisanymi wydarzeniami. Wiadomo na pewno, że został dwukrotnie wymieniony w Martyrologium Rzymskim (księga liturgiczna, zawierająca spis męczenników kościoła chrześcijańskiego) gdzie wspomina się o dwóch najistotniejszych dla tej postaci sprawach. Był biskupem Terni (miasta niedaleko Rzymu) oraz zginął śmiercią męczeńską z rozkazu cesarza Klaudiusza II Gockiego, za sprzeciwienie się jego rozkazowi. W tym miejscu właśnie rodzi się legenda świętego Walentego, patrona zakochanych. Krótka, ale za to treściwa.

Otóż cesarz Klaudiusz II był zdania, że młody legionista nie powinien mieć żony i dzieci, póki jest na służbie, gdyż dzięki temu zacieklej walczy. Nie ma nic do stracenia, nie tęskni za domem i jest bardziej oddany swej służbie dla Imperium. Dlatego cesarz wydał dekret zakazujący młodym mężczyznom, w wieku poboru (18-36 lat lub 37 wedle innych źródeł) wchodzić w związki małżeńskie. Spotkało się to oczywiście z protestem legionistów i tutaj pojawia się biskup z Terni, który sprzeciwił się rozkazowi i udzielał ślubów młodym legionistom z ich wybrankami. Cesarz kazał pojmać i uwięzić krnąbrnego biskupa. W lochach Walenty zakochał się z wzajemnością w niewidomej, ale za to bardzo czułej, córce strażnika więziennego, która pomagała ojcu w pracy. Kochankowie nie bardzo kryli się ze swoimi uczuciami, a że ich miłość była szczera, dziewczyna odzyskała wzrok. To rozgniewało cesarza, więc rozkazał skrócić o głowę krnąbrnego biskupa. Egzekucji dokonano 14 lutego 269 roku (prawdopodobnie, data podana z źródeł V wieku), jednak nim to nastąpiło Walenty zdążył napisać do swej ukochanej pożegnalny list miłosny, który ponoć podpisał "Od Twojego Walentego".


Tak brzmi legenda, a jak wiadomo w każdej legendzie jest kawałek prawdy. Walenty dość szybko stał się symbolem młodych i zakochanych, dlatego w średniowieczu, chętnie go wspominano. Po kanonizacji ustalono ku jego pamięci święto, zwane później Świętem Świętego Walentego. Same "Walentynki" miały charakter wysyłania sobie listów, co wiadomo było praktykowane głównie przez stan zamożny i wykształcony. Chłopstwo, jako w większości nie piśmienne, ograniczało się do miłosnych podchodów oraz drobnych podarków. Bardzo szybko dzięki wierzeniom ludowym oraz lokalnemu folklorowi, rzymski biskup stał się protektorem młodych i wierzono, że za jego wstawiennictwem można uniknąć wszelkich chorób. Kult ten utrzymał się niemal do końca średniowiecza, ale potem zaczął przygasać. Na nowo rozsławił go w Europie, brytyjski pisarz Walter Scott, który interesował się kulturą i folklorem chłopskim (głównie szkockim) oraz historią i stąd czerpał inspirację do swych powieści. To dzięki niemu powstała tak naprawdę współczesna moda na pisanie listów walentynkowych, co przetrwało, choć w mocno zmienionej formie, po dziś.

Walentynki spod znaku serduszka i dolara


Brytyjczycy, przynajmniej w sporej części, przypisują sobie prawo do dzisiejszego wizerunku Walentynek. Oczywiście Stany Zjednoczone i ich nienasycony rynek nie mógł przejść obojętnie koło złotej gęsi, szczególnie jeśli jej temat był tak chwytliwy i wręcz ściskający za serce. Co roku nasz rynek zalewa fala "amerykańskiego badziewia" wyprodukowanego najczęściej w Chinach. Karteczki, serduszka, pluszaki, poduchy, słodycze i czego tylko konsumpcyjna dusza zapragnie. Wszystko to oblane solidną porcją filmów romantycznych, które z roku na rok są coraz bardziej wtórne i daleko im do tego co prezentowały jeszcze w latach 90-tych XX wieku.


To właśnie wtedy Walentynki, a raczej ich zamerykanizowane oblicze dotarło do kraju nad Wisłą. Jednak początkowy szał na czerwone serduszka na srebrnym łańcuszku czy trzymane przez szarego misia z łatką na główce, nie zniszczył romantycznej polskiej duszy. Mimo że kochamy wojaczkę, huczne zabawy i komedie, to słowiańska natura bierze u nas górę, dzięki czemu co roku wysyłamy sobie 14 lutego listy, tradycyjne lub elektroniczne, chodzimy na wieczorne randki i czy spacery w świetle księżyca, oczywiście jeśli pogoda pozwala. Nie daliśmy się zalać nadmiarem sztucznej słodkości, choć niektórzy chcą ją na siłę wcisnąć. Jest tak dlatego, że Polska to wyjątkowy kraj chrześcijański, w którym ta religia zasymilowała się z kulturą słowiańską, zamiast ją tępić. Choć oczywiście były wyjątki. To dlatego Polacy są tak silnie związani z wiarą chrześcijańską, co pokazują karty historii, i dzięki temu wszystkiemu Walentynki mają się u nas całkiem dobrze. Niektórzy porównują to, obecnie niemal już w pełni komercyjne święto, do słowiańskiego święta Nocy Kupały, jednak jest to błędna teza. Mimo że oba kulty mają w kilku miejscach podobny wydźwięk to Noc Kupały w kościele katolickim jest obchodzona jako Noc Świętojańska, inaczej Święto Świętego Jana. Jednak o tym napiszę kiedy indziej.

Siła listu miłosnego


Walentynki to nie tylko święto młodych, ale ludzi zakochanych, niezależnie od wieku. Jeśli masz kogoś bliskiego twojemu sercu, napisz list, wyślij lub przeczytaj osobiście, zabierz tą osobę na spacer lub gdzieś gdzie lubicie spędzać czas i cieszcie się sobą. Są różne formy spędzania Walentynek, w zależności od wieku oraz okoliczności. Jedni idą do kina, inni do restauracji, a jeszcze inni wolą spędzić ten dzień w łóżku, oczywiście aktywnie. Sensem oraz duszą tego święta jest zwykła czułość. To ona sprawia, że potrafimy kochać i tak jak biskup Walenty łamać zasady w imię miłości, nawet za cenę życia.

Bo czy jest coś silniejszego od bezwarunkowej miłości? Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie, bo dla mnie odpowiedź jest oczywista jak gwiazdy.