Strony

4 października 2015

Gilles McCabe #2

Drugi, i póki co ostatni, tom przygód inspektora Gilles’a McCabe wyjaśnia do końca sprawę naśladowcy Rzeźnika z Whitechapel. W poprzednim odcinku udało się policji schwytać zabójcę i znaleźć przy nim bardzo dziwne urządzenie. Było małe, podręczne i przypominało współczesny telefon. Jednak jego prawdziwa funkcja oraz historia nowego „Kuby Rozpruwacza’, jest bardzo zaskakująca.

McCabe nie mogą rozgryźć zagadki tajemniczego urządzenia oddaje się rozmyślaniom nad Tamizą. Wtem podchodzi do niego tajemniczy jegomość i zagadując pokazuje identyczne urządzenie, jak to które znalazł inspektor u mordercy. Początkowe zaskoczenie i nieufność, zostają szybko rozwiane, gdyż nieznajomy ma pokojowe intencje oraz zarzeka się, że jest po tej samej stronie barykady co McCabe. Zaprasza go do swojego powozu, w którym znajdują się ukryte, małe dziwne wynalazki. Mówiąc zagadkami, prosi go tylko o to aby inspektor streścił mu przebieg przesłuchania tajemniczego mordercy. McCabe nie mając pojęcia jak się zachować spełnia prośbę swego towarzysza i opowiada o dziwnych rzeczach jakie usłyszał. Transplantacji, podróży w czasie i wielu niezrozumiałych dla niego sprawach.

Prawie cały drugi tom to jedna wielka retrospekcja. Zarówno inspektora jak i mordercy, wspominającego z uwielbieniem swe zbrodnicze wyczyny. Traktuje on zresztą McCabe i innych funkcjonariuszy jak ludzi gorszego gatunku, kompletnie zacofanych, często wyzywając od małpoludów. Jago znajomość technologii przyszłości sprawia, że uznaje się za lepszego, jednak McCabe kwituje sprawę prostym stwierdzeniem „ale jednak się złapaliśmy”. Pokazuje to niejako wyższość umysłu nad technologią, która bez kreatywnego działania człowieka jest po prostu zwykłym kawałkiem metalu czy plastyku. Potrafi być też nad wyraz mordercza w złych rękach. To wszystko świetnie pokazuje dość długa scena przesłuchania, obnażając wady i zalety współczesnej techniki. 

Sama postać mordercy jest dość stereotypowa, nie wyróżniająca się niczym szczególnym, co zauważa sam inspektor. Kolejny naśladowca słynnego Rozpruwacza, który wykorzystuje lokalną legendę aby zasłynąć w zbrodniczym świecie. Aby choć przez chwile mieć swoje pięć minut sławy w prasie, choć i tak potem wszyscy o nim zapomną, jak o każdym naśladowcy. Z drugiej strony nasz zabójca, dzięki swemu pochodzeniu nie liczył się z możliwością, że w ogóle może zostać schwytany i miał nadzieję że to jemu historia przypisze pierwsze zbrodnie w Whitechapel. Jest to jednak tylko pojedynczy epizod w jego zbrodniczej historii, rozciągającej się w bardzo długiej linii czasu. Jej finał natomiast jest trochę nietypowy, jednak uważny czytelnik powinien go przewidzieć.

Co zaś się tyczy zakończenia samej opowieści to sprawa mordercy z Wchitechapel, nie została w pełni zamknięta. McCabe dostaje nowe zadanie, które daje jednocześnie furtkę do kontynuacji serii, jednocześnie licząc że prawdziwy Rozpruwacz kiedyś znów się pojawi i będzie można go w końcu pojmać. Mamy zatem dwie niewiadome. Nie wiemy nadal kim jest Kuba Rozpruwacz i tutaj można snuć wszelkie domysły oraz nie znamy szczegółów nowego zadania jakie czeka McCabe’a. Oznacza to możliwość powstania minimum dwóch nowych tomów, które mogą, ale nie muszą być powiązane zarówno z sobą oraz dwoma pierwszymi albumami serii. Dlatego czuje mocny niedosyt, gdyż niby obecne morderstwa zostały wyjaśnione, a dochodzenie zamknięte, ale tyle nowych rzeczy może się jeszcze wydarzyć, że aż prosi się to o kontynuację. Bynajmniej nie krótką, a długą i zawiłą, w której może spotkamy ponownie tajemniczego sojusznika z przyszłości.

Ocena 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz