20 sierpnia 2017

Liga Sprawiedliwości #8: Wojna Darkseida, część 2

Po drugą część "Wojny Darkseida' chwyciłem bez zastanowienia i... delikatnie się zawiodłem, ale tylko delikatnie. Całość co prawda czytało mi się przyjemnie, ale gdy zaczęto wyjaśniać plan Grail, córki Darkseida, zacząłem kręcić nosem . Był bowiem mało intrygujący. Z drugiej strony wiele wątków pobocznych bardzo mi się podobało i tak naprawdę to one utrzymały mnie przy tym komiksie do końca. No, jeśli nie liczyć naprawdę udanych rysunków. Jest to też jeden z nielicznych komiksów, w którym najbardziej podobała mi się postać Wonder Woman. Ogólnie nasza waleczna Amazonka nigdy mnie nie urzekała i często nużyła. Tym razem jednak jest inaczej, choć to głównie za sprawą jej powiązań z główną antagonistką tej przygody.

Darkseid nie żyje. Wielki władca Apokolips kopnął w kalendarz co doprowadziło do uwolnienia jego mocy, co zaowocowało dziwnym zjawiskiem - przemiana części herosów Ligi Sprawiedliwości w Nowych Bogów. Tym sposobem Flash stał się Bogiem Śmierci, Superman Bogiem Siły a Batman Bogiem Wiedzy. Nawet Lex Luthor znalazł się w nowym panteonie jako Bóg Apokolips. Cała ta sytuacja nie jest dziełem przypadku tylko knutym przez lata, sprytnym planem Grail. Pragnęła ona zemsty na swoim ojcu, wykorzystując do tego Mobiusa zamkniętego w ciele Antymonitora, po tym jak połączył się z Równaniem Antyżycia. Jednak jej plany sięgają o wiele dalej, zaś Mobius wyzwolony w końcu spod wpływu Równania, zaczyna siać spustoszenie. Wonder Woman aby ocalić przyjaciół i swoją planetę będzie musiała zwrócić się o pomoc do jedynej grupy umiejącej walczyć z Mobiusem - Syndykatem Zbrodni.

Jak zwykle w tego typu komiksach, postaci jest tutaj bez liku i osoba nie znająca choćby serialu "Liga Sprawiedliwych" może się w tym wszystkim pogubić. Z drugiej strony w całość wpleciono sporo elementów opisujących przeszłość kilku kluczowych postaci jak Anytymonitor będący w istocie połączeniem Równania Antyżycia i Mobiusa, którego historię poznaliśmy już w poprzednim albumie, Grail czy jej matka Myrina. Z drugiej strony mamy kilkoro innych bohaterów, przy których możemy się pogubić bez znajomości serii. Mowa tu głównie o Syndykacie Zbrodni, czyli lustrzanym odbiciu Ligi Sprawiedliwości z alternatywnej wersji Ziemi, albo Jessice Cruz władającej pierścieniem mocy zbliżonym do tego jaki posiadają Zielone Latarnie. Z tą różnicą, że jej biżuteria jest bardziej mordercza i też pochodzi z alternatywnej rzeczywistości. Tak... można się w tym pogubić.


Z drugiej strony to nie przeszkadza w samej lekturze. Fabuła jest zaprojektowana bardzo zgrabnie, a cały scenariusz porządnie napisany. Dzięki temu komiks nie nuży, jego historia wciąga, a ogrom zwrotów akcji daje sporo radości. Tak naprawdę "Wojnę Darkseida" można przeczytać w oderwaniu od całej serii i spokojnie da się ogarnąć wszystkie występujące w tej historii relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Moją ulubienicą jest właśnie Jessica Cruz, która odegrała tutaj nie małą rolę, nawet po tym jak jej pierścień dał o sobie znać w bardziej dotkliwy sposób. W praktyce przyćmiła kilka innych postaci, jak Hall Jordan czy Batman. Jednak dominujące role należą tutaj do Wonder Woman i Grail, które zostały napisane wręcz wzorowo. Tą pierwszą w końcu zacząłem lubić, zaś druga, będąca mi do niedawna obca, wzbudziła moje szczere zainteresowanie, choć jej finalne pobudki mocno mnie rozczarowały. Liczyłem po prostu na coś więcej.

Komiks nie bez powodu nosi znaczek "Tylko dla dorosłych" bo trupa jest tu miejscami strasznie dużo. Przy czym autorzy nie cackają się względem bohaterów i wiele ważnych postaci w końcu idzie do piachu. Pomijam już zniszczenia jakie towarzyszą im podczas starć z innymi metaludźmi czy Bogami. Można rzec, że życie ludzkie nie ma dla nich większego znaczenia. Z drugiej strony potyczki wyglądają bardzo widowiskowo, krwi nie ma tutaj przesadnie dużo, a sceny batalistyczne są umiejętnie wkomponowane w całą fabułę.


Jeśli idzie o rysunki to na tym polu nie mam się do czegokolwiek przyczepić. Mimo występowania tutaj siedmiu rysowników i czterech kolorystów, całość sprawia wrażenie spójnego dzieła. Owszem, kilka razy idzie zauważyć, nawet laikowi, różnicę w stylu kreski czy doborze kolorów, jednak są one nieznaczne. Przynajmniej dla niego. Poza tym poszczególne style wzajemnie się uzupełniają, czego nie doświadczyłem choćby w "Wojnie Robinów". Ósmy tom Ligi Sprawiedliwości zachęcił mnie do dalszego sięgania po tą serię. Mimo pewnej dozy zawodu w finale odnośnie Grail, sytuacja powiązana z Wonder Woman zaciekawiła mnie i chcę wiedzieć co będzie dalej. Do tego doszedł naprawdę interesujący epilog pozostawiający osobie takiej jak ja, czyli laikowi, masę pytań. Z pewnością zatem sięgnę po poprzednie albumy opisujące wydarzenia jeszcze sprzed "Wojny Darkseida", wyczekując z niecierpliwością na nowe przygody Ligi Sprawiedliwości.